Od samego początku poczułem do Pani sympatię. Nie wiem, może telepatycznie, a może z samego Pani tekstu biją dobre wibracje. Przepraszam, że po raz drugi dzielę się z Panią moimi odczuciami. Z Pani pisania odczytuję wspaniałą emocjonalną, dobrą osobę, miłą Bogu, która zawierzyła całkowicie Magisterium Kościoła. Przekaz religijny Pani nie tylko zaakceptowała, ale oddała mu całe swoje serce. Jest Pani wierna Kościołowi. Nie dziwię się, że nowości teologiczne burzą Pani spokój.
Moim zadaniem jest przekazanie tego co zostało mi dane. Wszystkie moje wykłady są tego dowodem. Pomimo róźnic po drodze, dochodzę do tych samych świętych Prawd katolickich. Sacrum dostrzegam w istocie Boga i Jego relacji do świata. Nie uświęcam sakramentaliów (np. Pismo święte jest źródłem świętości i wiedzy o Bogu, a nie święte jako książka). Traktuję je jako pomoce w wierze, a nie za istoty wiary. Ponieważ kiedyś było 12 sakramentów, pozostało 7 to sam ten fakt świadczy o zmienności doktrynalnych kościoła. Chrzest jest bardzo ważny dla chrześcijanina, ale dla zbawienia nie najważniejszy. Można być ochrzczonym, a ateistą z przekonania. Łaska Boga spływa na każdego jednakowo, wierzącego i dzikiego z buszu. Myślenie inne trąca pychą. Akcentuję miłość międzyludzką jako warunek miłości do Boga. Dostrzegam wielkość człowieka jako dziedzica Boga. Zachwycam się postawą Jezusa właśnie jako Człowieka. Gdyby Jezus był od początku Bogiem (pomijam politeizm), to Jego czyny nie byłyby aż takie wielkie. Cieszę się, że jest naszym Ambasadorem w Niebie. Rozumiem zamysł Boga w Jego powołaniu. On jest bardzo potrzebny ludziom, ale też i Bogu. Bóg dał nam Istotę na której możemy skupić całą naszą miłość i dobroć, która w nas jest zakotwiczona. Miłość do Jezusa przenosi się na miłość do Boga. Bóg dzieląc się z Jezusem ludzką miłością ujawnia jej istotę. Miłość ma wymiar ontologiczny. Bóg jest samą Miłością. To nie łatwe do pojęcia, ale łatwiejsze niż konstrukcja Trójcy świętej.
Ja odczytuję to, czego Bóg od nas oczekuje. Ja idę za Nim. Zadając ciosy bronię kościół. Kto tego nie zauważa jest ślepy.
Nikogo nie chcę skrzywdzić ani upokorzyć. Szanuję światopogląd każdego. Każdy ma prawo do swojej wiary. Proszę pamiętać, że wszystko co jest przedmiotem wiary jest ukazane jakby w obrazie. Obrazy mają to do siebie, że każdy dostrzega w nich coś innego. Gdyby wiara nie była w postaci obrazu to byłaby wiedzą. Pozostając przy swoich poglądach i upodobaniach proszę czasem rozważyć, dlaczego ktoś inny widzi w tym obrazie to, czego Pani nie dostrzegła.
Z całą serdecznością. Paweł Porębski
Proszę mi wybaczyć styl mojego pisania. Nie mam wprawy. Czasem myślę łagodniej, ale potem jak piszę to wychodzi bardzo agresywnie… Nie było moją intencją atakowanie Pana. Zresztą nie musi być Pan Katolikiem, żebyśmy mogli wymienić poglądy. To prawda, ja bazuję bardziej na Katechezie Kościola katolickiego niż na własnych badaniach teologicznych, bo cóż ja sama mogę wybadać.
Szanuje Magisterium Kościoła. Jezus Chrystus póki żyl może i był człowiekiem, ale dla mnie był także Bogiem, Wcieleniem Boga… nie narodził sie z Matki jak nasze ziemskie Matki i nie miał Ojca takiego jak my. Wszystko w Nim bylo lepsze i trzeba umieć to zaakceptować. Potem na Krzyzu, czy przy
Zmartwychwstaniu nastąpiło to ostateczne przebóstwienie, ale ileż Mu właściwie brakowalo do tego za życia…?
Chrzest jest dla mnie czymś Wielkim. Dlatego, że to jest ten wybór, przez który pozwala się Bogu realizowac Jego plan w życiu danego czlowieka.
To brzmi strasznie – “pozwala się Bogu”…ale tak, wolność człowieka jest czymś “strasnym” w pewnym sensie… Bez tej zgody, bez tej decyzji, Bóg nie wiele może dla nas uczynić. Dlatego ta pieczęć Chrztu “jestem Jezusowy” jest czymś bardzo ważnym.
pozdr. Mkb