Pismo św. obrazuje powołanie człowieka w słowach: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27). W tym jednym akcie (kreacjonizmu) zawarta jest ewolucja istoty człekokształtnej jak i jego uduchowienie. Ponieważ nie mamy świadków tego szczególnego powołania człowieka, możemy jedynie obrazować to wydarzenie. Każdy ma prawo wyobrażać sobie na swój sposób to zdarzenie. Poniżej przedstawiam tego własny obraz .
Powołanie człowieka (ludzi) dokonało się w sposób tak cudowny, jak powołanie świata do istnienia. W wybranym dniu, jednym aktem, w jednej chwili i w jednym określonym miejscu Bóg przebóstwił (kreacjonizm duchowy) stworzenia człekokształtne, wybranej populacji właściwie uformowanej (rozum, wola), obdarzając je swoją naturą (trzeci wielki cud Stwórcy). W jednej chwili dzieci i osobniki dorosłe uzyskały status człowieka. Nie było więc mowy, aby jeden osobnik (dziadek, ojciec, syn) był człowiekiem, a drugi zwierzęciem. Przedstawiony obraz powołania człowieka jest podobny do zesłania Ducha Świętego na apostołów. Takie rozumowanie jest w zgodzie z opisem biblijnym (Rdz 1,26; 2,7). Wyjaśnia też dalsze losy Kaina, który po zabiciu brata Abla odszedł do kraju Nod (Rdz 4,16), w którym żyli inni ludzie. Podobnej teorii przychylni byli tacy naukowcy jak: B. Radomski, J. Pastuszka, A. Słomkowski, E. Dąbrowski, A. L. Szafrański.
Teoria powyższa ma jednak swoich przeciwników. Twierdzą oni, że nie może być dusza dodana do ciała zwierzęcego. Istota człekokształtna, nawet w ostatnim momencie ewolucji nie była jeszcze w dzisiejszym rozumieniu człowiekiem. Dopiero gdy Bóg tchnął ducha swojego w istotę człekokształtną stworzył człowieka. Dobrze to obrazuje Pismo święte: wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą (Rdz 2,7).
Z całą pewnością świat duchowy człowieka nie rozwinął się ze świata instynktów zwierzęcych, czy duszy zwierzęcej. To Bóg w ciało ludzkie tchnął ducha: tchnął w jego nozdrza tchnienie życia (Rdz 2,7). Tym samym człowiek otrzymał szczególną pozycję względem innych stworzeń: Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym – syn człowieczy, że się nim zajmujesz? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś. Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy (Ps 8,5–7).
Nie wiem, w jaki sposób znaleźliście się w moim łonie, nie ja wam dałam tchnienie i życie, a członki każdego z was nie ja ułożyłam (2 Mch 7,22). Słowa matki machabejskiej akcentują, że poczęte dziecko jest zawsze objawieniem się Boga, niezależnie czy rodzice w Niego wierzą i Go oczekują. Bóg powinien być tak bliski człowiekowi, jak człowiek dla człowieka.
Protagoras (ok. 480–410 przed Chr.) głosił: człowiek jest miarą wszystkich rzeczy. Człowiek jest u szczytu wszystkich stworzeń tego świata, ponieważ został stworzony na obraz Boga (Rdz 9,6) i łączy w sobie rzeczywistość cielesną z duchową. Liczne są cuda natury, ale pośród nich wszystkich największym cudem jest człowiek (Sofokles 496–406 przed Chr.).
Przez naturę duchową jesteśmy obrazami Stwórcy, jego dziećmi: Bóg uczynił człowieka obrazem swej własnej wieczności (Mdr 2,23). W zależności na co zwracamy uwagę, widzimy w sobie albo człowieka, jako istotę materialną albo istotę duchową. W apogeum możemy zobaczyć samego Stwórcę. Można też pozostać nieświadomym lub biernym wobec odbicia Boga.
Dusza jest bytem niematerialnym pochodzącym z innej, niewidzialnej rzeczywistości. To dar od Boga jako Jego „tchnienie”. Jest ona obrazem natury Boga. Czy dusza jest substancjalna? Nawet gdyby była, choć niecielesna i niematerialna, trudna jest do ogarnięcia przez zmysły. Trudno jest znaleźć słowa, które by jasno definiowały to pojęcie, ze względu na to, że nie znamy do końca przymiotów świata nadprzyrodzonego. Z tego też powodu, w latach siedemdziesiątych teologia zachodnia zaczęła unikać terminu „dusza”. Uważam, że jest to wielki błąd. Idea „duszy” jest przedmiotem wiary. Bez duszy człowiek byłby tylko stworzeniem rozumnym. Dusza jest znamieniem natury Bożej. Przez nią człowiek przynależy do świata transcendentnego. Sprawia, że człowiek staje się wieczny. Jest komunikantem, drogą, która nas łączy ze światem transcendentnym, z Bogiem. Dusza czyni człowieka zdolnym do miłości. Pochodzenie duszy od Boga zapewnia mu świętość i podobieństwo do swego Stwórcy. W chwili stworzenia staje się istotą należącą do dwóch wymiarów (przyrodzonego i nadprzyrodzonego), dzięki czemu człowiek jest zawsze partnerem Boga. W człowieku została zapodmiotowana przez Boga rzeczywistość transcendentna, która w planie zbawczym Boga, jak i przyszłej historii zbawienia związana została ściśle z posłannictwem Chrystusa. Dzięki tej strukturze człowiek w realizowaniu swej osoby nastawiony jest na transcendencję, duchowość; urzeczywistnia w sobie rzeczywistość sakramentalną nawet wtedy, gdy sobie tego nie uświadamia. W głębi serca człowiek potrzebuje i poszukuje transcendencji, modlitwy, spotkania z Bogiem. Zastanawiające jest, że człowiek ma już w sobie potrzebę wiary. To dar (łaska) z którym się rodzi. To różni człowieka od innych stworzeń. Bóg jest człowiekowi potrzebny do egzystencji już tu na ziemi. Kto nie ma takich potrzeb jest z pewnością rozregulowany wewnętrznie, zaprogramowany na nicość. Świat materialny, wcześniej lub później, w gruncie rzeczy go oszuka. Nie znajdzie prawdziwego szczęścia. Pozostanie na poziomie istot człekokształtnych wysoko zorganizowanych.
Sensem człowieka jest miłość: będziesz miłował bliźniego jak siebie samego (Kpł 19,18). Jest ona ze swej istoty komunijna. Spełnia się już przez samo udzielanie się innej osobie. Słowa te powtórzy później Chrystus. Człowiek jest jedynym stworzeniem na tej ziemi, którego Bóg chce dla niego samego, z którym chce się zaprzyjaźnić i związać (przymierze) odwzajemnioną miłością.
Stwórca przekazał nam swoją wolę przez Objawienie: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz Niebieski (Mt 5,48).
Nie ma człowieka, który by nie był wezwany do czegoś bardzo ważnego. Każdy człowiek ma swój los do wygrania i każdy [też] umrze za swój własny grzech (Pwt 24,16).
Bóg dając człowiekowi możliwość wyboru, zrezygnował z determinizmu. Mówiąc prościej, Bóg nie określił naszych zachowań. Dopuścił nawet sprzeciw przeciw sobie i możliwość zranienia. Nasze zachowania nabierają więc pewnego statystycznego charakteru. Wiadomo dokąd zmierzamy, ale każdy robi to na swój własny sposób. Bóg jednak opiekuje się człowiekiem (Opatrzność Boża). Opieka ta nie polega jednak na tym, że za każdym razem człowiek tonący zostanie wyciągnięty z wody, ale na stałej duchowej komunikacji między człowiekiem a Bogiem. To jest potrzebne człowiekowi bardziej niż chleb, bo jak mówi Biblia: nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana (Pwt 8,3; Mt 4,4; por. Łk 4,4). Bóg zwraca się do każdego człowieka osobiście w drugiej osobie: „Ty”. Wiele osób uważa, że najlepiej zwracać się do Boga bezpośrednio. Bóg na pewno usłyszy nasze wołanie. Ważna jest nasza postawa wobec Niego. Czymże jesteśmy, my ludzie? Na początku życia tylko stworzeniami. Dalszym życiem możemy zbliżać się do Boga, ale i wtedy, tym bardziej, powinniśmy zachować odpowiednią postawę (pokorę).
W przeciwieństwie do wiedzy, mądrości nie da się nauczyć: A skąd pochodzi mądrość i gdzie jest siedziba wiedzy? Człowiek nie zna tam drogi, nie ma jej w ziemi żyjących. […] Skąd więc pochodzi mądrość i gdzie jest siedziba wiedzy? (Hi 28,12–13). To ona bierze człowieka w posiadanie, kształtuje go, jest źródłem jego dobrych postaw i czynów. Najlepszą szkołą mądrości jest samo życie: nabywaj mądrości, nabywaj rozwagi (Prz 4,5). Oświecenie może nadejść jedynie za zgodą Ojca. Terencjusz mawiał: jestem człowiekiem i nic, co ludzkie nie jest mi obce.
Choć musimy pracować dla zarobku, interes nie powinien być celem ostatecznym. Żadne luksusy ani sława czy władza, ani wymyślne rozrywki nie wypełnią braku miłości ani nie zagłuszą na dłuższą metę poczucia bezsensu. Według Sartre’a człowiek czuje się obco w świecie, który nie ma sensu. Poczucie, że człowiek jest obcy w świecie, pociąga za sobą uczucie rozpaczy. Cóż piękniejszego, niż być w pełni panem samego siebie, popędy uczynić doskonale posłusznymi sługami miłości i uszanować w pełni ich fundamentalną celowość.
Droga do doskonałości polega na tym, że człowiek jest coraz mniej zdolny do zła. Każdy dobry czyn ma w sobie jakąś moc oczyszczającą. Dobra powinno się szukać, wtedy przyjemność pojawi się niejako automatycznie. Kiedy Bóg zsyła na nas coś złego, to jednocześnie udziela łaski, która sprawia, że to zło nas nie niszczy, lecz przeciwnie – przyczynia się do naszego dobra. Umacnia nas, aby zło owocowało dla dobra. Wartość moralną ludzkiego czynu mierzy się wielkością dobra, a nie wielkością pokonanych trudności. Trudniejsze sytuacje weryfikują wartość człowieka. Bóg, może nas uzdolnić do tego, że nawet sytuacje bezsensowne i nierozumne będziemy przyjmowali w sposób głęboko sensowny i rozumny.
Człowiek, który zawarł związek małżeński, jak i samotny może żyć pełnią życia, mimo niespełnionych pragnień.
Wrogość zamyka na racje drugiej strony. Skierowana przeciwko ludziom nigdy nie jest usprawiedliwiona. Należy życzyć każdemu człowiekowi, aby pod koniec życia mógł powiedzieć tak jak św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza: W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem (2 Tm 4,7).
Kiedy człowiek został powołany jako istota przez Boga wyróżniona, można przypuszczać, że w momencie powołania był duchowo czysty jak kryształ. Pismo święte obrazuje to jako powołanie Adama i Ewy. To co Pismo nazywa Rajem należy rozumieć jako idealny stan pierwotnej duchowej relacji człowieka z Bogiem. Być może człowiek pierwotny odbierał Boga mistycznie. Tego nie wiemy.
Bóg dając człowiekowi naturę duchową wyróżnił go względem innych zwierząt. Przede wszystkim zapewnił mu wieczność. Kolejnym wielkim darem była wolność. Nie wszyscy rozumieją to pojęcie, a szkoda, bo to jest dar niezwykły. Bóg dał nam prawo wyboru, w tym nawet możliwość odwrócenia się od Niego!
Dopiero człowiek wolny jest zdolny odwzajemnić Miłość Bogu. W innym przypadku byłaby to miłość niewolnicza. Kiedy staliśmy się dziećmi Bożymi, to siłą rzeczy możemy być Jego dziedzicami. Korzystamy z dobrodziejstwa Bożego, możemy sami przekształcać Świat. Stajemy się w ten sposób współtwórcami naszego Stwórcy. Od nas tak wiele zależy. Jesteśmy bytem niemal doskonałym!
Jeżeli tak dużo od nas zależy, to musimy być zarazem odpowiedzialni. Odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale za wszystko co czyni człowiek. Bóg dając nam tak wielką plenipotencję oczekuje od nas właściwego zachowania. Jako dziedzice mamy posiąść Niebo. Być może w ekonomii Bożej czekają na nas zadania niezwykłe? Mamy być pomocnikami Stwórcy. Sama myśl o tym powoduje, że mamy za co Boga miłować.
Mijały lata. Człowiek organizował sobie życie jak umiał. Fundamentalnym celem każdej istoty żywej jest przeżycie. Walka o byt, przetrwanie, powodowało potrzebę ciągłego wojowania. Tak powstawały różnice między silniejszym a słabszym, zdolniejszym a głupszym, ambitniejszym a zachowawczym. Powstawały struktury społeczne. Między plemionami stale toczyły się wojny. Wielu mężczyzn ginęło. Niektóre osoby zajmowały miejsca przywódcze. Koniecznością stało się uporządkowanie życia społecznego. Jednocześnie od samego początku składano Bogu ofiary i należną Mu cześć: Wtedy zaczęto wzywać imienia Pana (Rdz 4,26).
Niestety, od początku człowiek wykorzystywał Boga do swoich partykularnych interesów. Bogiem straszono innych. W umyśle zapamiętywany był obraz Boga na wzór cesarza, który miał władzę. Jednocześnie tworzył się coraz większy kult Boga.
Dzień dobry.W Pś jest wiele fragmentów na temat obrazu Boga w Jezusie Chrystusie:”A kto mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (J 12,45)”Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9)” On [Jezus] jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia” (Kol 1,15)”Ten [Syn], który jest odblaskiem Jego [Boga] chwały i odbiciem Jego istoty (…)” (Hbr 1,3)Powyższe cytaty dotyczą “(…) Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4,4)I choć “Boga nikt nigdy nie widział (…)” (J 1,18), to jednak poprzez Jego działanie (tchnienie miłości) możemy doświadczyć, poznać, że Stwórca istnieje.Napisał Pan bardzo interesująco: “W zależności na co zwracamy uwagę, widzimy w sobie albo człowieka, jako istotę materialną albo istotę duchową. W apogeum możemy zobaczyć samego Stwórcę. (…) odbicie Boga.” (Paweł Porębski) W jakim sensie widzenie w sobie Boga (lub też odkrywanie w sobie Boga) jest zbieżne z odkryciem w sobie Boga u Jezusa? Czy okrywanie Boga w sobie odbywa się tylko na drodze coraz głębszej relacji miłości względem Stwórcy oraz bliźnich?Pozdrawiam, Marta Złotnicka
Sz.P Dopóki Jezus nie osiągnął Chwały Ojca (na Krzyżu) również poszukiwał Go w sobie, jak to mógł czynić każdy inny człowiek. Różnica polegała na stopniu doskonałości odbioru Boga. Dobrym przykładem są mistycy, którzy nawiązują z Bogiem (a więc Go poznają) relację duchową na 7 stopniach (wg św. Teresy z Avila) drabiny doskonałości, aż mogą dochodzić do mistycznych z Nim zaślubin. Jezus przez swoje życie pełne miłości do Ojca, powoli dochodził do pełnego z Nim zjednoczenia.
Dzień dobry.Dziękuję za odpowiedź. Dodam jeszcze, że w moim odczuciu nie należy brać tych 7 stopni doskonałości wg św. Teresy ściśle jako dogmat. To mogą być 2 mieszkania wewnętrzne lub 9, a nie koniecznie 7, jak napisała święta (choć liczba 7 to symbol pełni i doskonałości). Myślę też, że relacja względem Boga, postawa duchowa (wewnętrzna), winna polegać na tym, aby przede wszystkim wiele miłować. Bóg objawia się poprzez miłość. Im większa miłość w człowieku, tym bardziej „widoczny” Bóg (Jego tchnienie). Zatem główną treścią życia winno być miłowanie. Poznanie Boga wzmaga miłość. Im większe poznanie, tym większa miłość. Stąd np. poznanie Boga w Jego słowie (przez dochodzenie do zrozumienia Pś) idzie w parze z rozwojem duchowym, pogłębia relację miłości. Kontemplacja w życiu jest jak miłosne zapatrzenie na Boga, miłosne przebywanie w Nim, miłosne trwanie w Bogu, odczytywanie miłosnej wiadomości od Stwórcy, miłosna uwaga na to, co mówi Duch Św., miłosne działanie w jedności z Bogiem, miłosne oddanie się w pełnieniu Woli Bożej, miłosne uwielbienie Boga w każdym tchnieniu, miłosne zawierzenie Bogu na co dzień, całkowite przeniknięcie miłosną mądrością Boga. Pozdrawiam, Marta Złotnicka