22. Narodziny Jezusa
Z pism proroczych wynika, że od pierwszej niewoli babilońskiej Żydzi żyli nadzieją i wiarą na zesłanie im przez Boga Króla-Wybawiciela (mesjanizm), który pokona wszystkich wrogów, przywróci im ich państwowość, niepodległość, wielkość i chwałę. Oczekiwali Mesjasza, Syna Dawida, wielkiej postaci, silnego wojownika, prawdziwego króla, który wskrzesi w chwale Królestwo Dawida, przywróci ojczyznę i wolność. Nawet Apostołowie Jakub i Jan pozostawali pod wpływem marzeń o mesjaszu politycznym, do którego chcieli się przyłączyć przez udział w jego rządach. Zwrócili się oni do Jezusa słowami: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twojej stronie (Mk 10,37).
Gdy pojawił się Jezus, urodzony w ubogiej rodzinie cieśli z Nazaretu, głoszący, że jest Synem Bożym, Izraelczycy zobaczyli postać niczym nie różniącą się od zwykłych ludzi. Postać Chrystusa-Sługi, posłusznego i dającego się poniżać: przyjąwszy postać sługi uniżył samego siebie i stał się posłusznym aż do śmierci, i to, śmierci Krzyżowej (Flp 2,7n), kompletnie nie zgadzała się z ich wyobrażeniem króla: Pan, mocarz wojny, Jahwe jest imię Jego (Wj 15,3). Słowa Jezusa o miłowaniu swoich nieprzyjaciół były odbierane jako kiepski żart. Nie takiego Odkupiciela się spodziewali. Żydzi byli zawiedzeni i rozczarowani. Zadawali Mu wielokrotnie pytania: Czy Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie? (J 10,24). Pomimo odpowiedzi twierdzącej, nie mogli w to uwierzyć. Nie potrafili odczytać prawdy teologicznej o Synu Bożym, Jego roli i przesłaniu. Uznali Chrystusa za bluźniercę, oszusta i dlatego Go odrzucili.
Kiedy mówimy o Jezusie, najczęściej posługujemy się zakodowanym obrazem katechetycznym. Nowy Testament, Kościół, literatura religijna przedstawiają nam Jezusa już jako ukoronowanego od narodzin – Syna Bożego. W pewnym sensie Jego człowieczeństwo maleje na rzecz Jego drugiej natury – Istoty Boskiej. Zapomina się też niejako, że każdy człowiek też posiada już w sobie naturę duchową.
Wiele osób zadaje sobie pytanie, jaka była prawdziwa historia Jezusa Chrystusa z Nazaretu? Wiemy, że Nowy Testament nie jest dziełem historycznym. Trzeba nieźle się natrudzić, aby odczytać w Nim fakty historyczne. Ewangeliści Marek oraz Jan nic nie mówią na temat narodzin i młodości Jezusa. Dlaczego? Dla apostołów był On Nauczycielem i autorytetem. Nie mieli odwagi pytać Go o Jego przeszłość, dzieciństwo. On sam nie poruszał tego tematu. Mateusz z racji, że był urzędnikiem, być może miał potrzebę usystematyzowania życia Jezusa. Na pewno pytał i szukał jakichś informacji wśród Żydów i znajomych rodziny Jezusa. Chciał też koniecznie udowodnić, że Jezus jest tym mesjaszem, którego zapowiadali prorocy. Myśl przewodnią całej Ewangelii sprowadził do tezy następującej: w osobie, w życiu, w czynach i w nauce Jezusa urzeczywistniły się wszystkie proroctwa mesjańskie Starego Testamentu. Chciał pokazać Jezusa jako Wybrańca Bożego od samego Jego początku. Mateusz wprowadził do ewangelii genealogię Jezusa, pokazując Jego rodowód. Narodzenie ubogacił cudownymi zdarzeniami. Jak wyraził to w swojej Ewangelii, anioł przekazał Józefowi tajemnicę brzemienności Maryi: nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło (Mt 1,20). Mędrcy zostali podczas snu pouczeni, by nie wracali do Heroda. Ponownie Józefowi ukazał się anioł Pański we śnie i przekazał mu informację o zagrożeniu ze strony Heroda. W Egipcie znów ukazał się Józefowi anioł zwiastując, że może wrócić do kraju. Na polecenie otrzymane we śnie, udał się do Galilei. Józefowi nakazał: nadasz mu imię Jezus (Mt 1,21).
Ewangelista Łukasz był wykształcony, pochodził prawdopodobnie z rodziny pogańskiej. Nawrócił się ok. 40 roku życia. Z zawodu był lekarzem, co wynika zarówno ze świadectw zewnętrznych (Flm 24; Kol 4, 14), jak również z różnych sformułowań w jego Ewangelii. Ona, a także Dzieje Apostolskie, zdradzają dużą kulturę historyczno-literacką Łukasza. Był on również historykiem. Materiał do pisania obu swoich dzieł czerpał z kontaktów osobistych z naocznymi świadkami Jezusa oraz z dostępnych dzieł pisanych. Wiele informacji przekazał mu Paweł w czasie wspólnych podróży misyjnych. Jak sądzę, Paweł nie miał informacji o dzieciństwie Jezusa. Łukasz miał te same intencje, co Mateusz. Chciał pokazać Jezusa jako Zbawiciela. Do swojego obrazu literackiego wprowadził anioła Gabriela, który w pięknej scenie Zwiastowania przekazał Maryi zamysł Boży. Inaczej niż Mateusz pisze, że to Maryja ma nadać imię Jezus swojemu Synowi: któremu nadasz imię Jezus (Łk 1,31).
Ewangelie św. Łukasza i św. Mateusza w początkowej części historii Jezusa nie pokrywają się ze sobą. Na ich podstawie nie można ustalić chronologii wydarzeń. Wszystkie księgi biblijne są dziełami bardziej dydaktycznymi (używanie inkluzji – włączenia, słowa – klucze, powtórzenia) niż historycznymi. Łukasz zdaje się nic nie wiedzieć o tak ważnych wydarzeniach, jak mord dzieci w Betlejem czy ucieczka rodziców Jezusa do Egiptu. Mateusz natomiast nic nie mówi o tym, że rodzice Jezusa wybrali Nazaret jako miejsce pobytu.
Obaj ewangeliści uważają za słuszne przedstawienie genealogii Jezusa. Jednak, oba rodowody są zupełnie różne wyjąwszy okres od Abrahama do Dawida. Historyczna wartość genealogii jest wątpliwa. Rodowód Jezusa podany przez Łukasza, jakkolwiek zewnętrznie jest rodowodem Józefa, w rzeczywistości jednak jest najprawdopodobniej rodowodem Najświętszej Panny. Jeśli Maryja nie miała braci, a była dziedziczką, to mąż jej Józef wchodził w prawa i przywileje synowskie w stosunku do Helego, który był Jej ojcem (przypis Łk 3,23).
Gwiazda betlejemska może być motywem legendarnym i symbolicznym. Na Bliskim Wschodzie jest symbolem króla. O wymordowaniu dzieci w Betlejem nie wspominają żadne świeckie źródła. Rodziny Jezusa i Jana Chrzciciela miały być spokrewnione i znane sobie, tymczasem Ewangelista Jan oświadcza, że Jan Chrzciciel nie znał Jezusa: Ja Go przedtem nie znałem (J 1,33). U Mateusza historia narodzenia Jezusa bardzo przypomina historię Mojżesza z Księgi Wyjścia.
Faraon nakazuje zabijać nowo narodzone dzieci izraelskie; Herod zaś każe wymordować dzieci w Betlejem.
Mojżesz unika zasadzki faraona;
Jezus zasadzki Heroda.
Powrót Mojżesza do Egiptu przypomina powrót Jezusa z Egiptu.
Tak jak faraon dowiaduje się od astrologów, że ma się narodzić Mojżesz, tak Herod otrzymuje od astrologów informację o narodzeniu się Króla-Mesjasza.
Stary Testament jest wzorem dla Mateusza, a Mojżesz jest typem Jezusa. Mateusz pokazał związek, jaki widzi między Mojżeszem i Mesjaszem.
W ewangelii Łukasza nie brak akcentów historiozoficznych z dominantą w postaci idei. Wszelkie nadzwyczajne opisy, dodatki miały jedynie pokazać nadzwyczajność zdarzenia. Łukasz starał się pięknie zobrazować narodziny Jezusa. Język jego jest bogaty, elastyczny i piękny. Dla mnie zdarzeniem cudownym jest sam fakt Wcielenia Boga w istotę człowieczą.
Niezgodności w obu ewangeliach mogą wzbudzać nieufność co do prawdziwości i rzetelności przekazów.
Według teologa ewangelickiego Rudolfa Bultmanna (1884–1976) Jezus był żydowskim rabinem, który został ukrzyżowany. Według niego, język mitologiczny obecny w ewangeliach nie jest już zrozumiały dla człowieka, a wiara nie może być zredukowana do przyjmowania za prawdziwe serii cudownych wydarzeń. Lansował postulat demitologizacji orędzia nowotestamentalnego.
Ernst Käsemann (1906–1998), niemiecki teolog luterański i wykładowca uniwersytecki w przeciwieństwie do swego mistrza R. Bultmanna uważał, że dzięki tekstom ewangelicznym jest możliwe poznanie życia Jezusa Chrystusa i głoszonego przez niego przesłania.
Aby wydobyć z obrazów literackich fakty historyczne należy z materiału biblijnego wyciąć wszelkie ozdobniki.
Maryja, córka Anny, została brzemienną. Przyczyna tego faktu pozostanie dla nas tajemnicą. Groziło jej ukamienowanie. Józef ulitował się nad Maryją i wziął Ją za żonę. Ona poczęła dzieciątko i nadała mu imię Jezus. To bulwersujące i szokujące stwierdzenie wobec oficjalnej katechezy zupełnie mnie nie zniechęca do wiary, że Jezus jest Synem Bożym. W genealogii Jezusa były już osoby urodzone z nierządu. Tamara miała bliźniaki z teściem Judą. Weszła ona do genealogii Jezusa: Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama (Mt 1,3) itd.
W całym Piśmie świętym daje się zauważyć przychylny stosunek do nierządnic (ale też wszystkich zepchniętych na margines) jako osób w gruncie rzeczy słabych, ale zdolnych do podstawowego warunku zbawienia – wiary. Pomimo grzechu, Bóg otacza wszystkich swoją ojcowską miłością.
Abraham miłował swojego syna Izmaela pochodzącego od nałożnicy Hagar. Bóg zaopiekował się nim, gdy wraz z matką musiał opuścic dom ojca Abrahama.
Rachab była nierządnicą, która jako jedna z pierwszych wyznała wiarę w jedynego Boga: Bóg wasz jest Bogiem wysoko na niebie i nisko na ziemi (Joz 2,11). Dzięki swej wierze i odwadze zapewniła sobie i swojej rodzinie zbawienie. Stała się bohaterką wiary oraz świadkiem zbawienia na wieki: Przez wiarę nierządnica Rachab nie zginęła razem z niewierzącymi, bo przyjęła gościnnie wysłanych na zwiady (Hbr 11,31; por. Jk 2,25).
Innym przykładem są słowa Boga do proroka Ozeasza: Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu (Oz 1,2). Można wyciągnąć wniosek, że w osądzie Boga wiara była ważniejsza od czynów. Małżeństwo Ozeasza miało też wymiar symboliczny. Było zapowiedzią zagłady narodu wybranego (naród, który uprawiał nierząd).
Dzielny Jefte, sędzia i przywódca z Gileadu, był synem nierządnicy (Sdz 11,1).
Jezus nie napiętnował Magdaleny z Magdali. Do dnia dzisiejszego nierządnice są traktowane pogardliwie i przypisuje się im wielkie grzechy. Według sprawiedliwości Bożej ujawnia się w nich jedynie słabość ludzka. Bóg poucza nas, że powinniśmy do słabszych kierować całą naszą miłość i serce.
Pismo św. sugeruje, że ważniejsza jest miłość do bliźniego niż do bliskiej osoby w rodzinie (żony, dzieci). Żon można mieć wiele, a dzieci i tak odchodzą od rodziców. Można więc wyciągnąć wniosek, że rodzina jest potrzebna do ekonomii prokreacji. Tak naprawdę liczy się każdy człowiek indywidualnie. Ten, kto zapłodnił kobietę, jest bardzo ważny z punktu widzenia tylko ludzkiego. Dla Boga liczy się nowy człowiek. W myśl tej tezy nie jest ważna przyczyna brzemienności Maryi. Podobnie jak w wymiarze wieczności nie ważne będą nasze pokrewieństwa. Wszyscy będziemy dziedzicami Jedynego Ojca.
Maryja wychowywała Jezusa w wierze żydowskiej. Jezus należał do tych wrażliwych chłopców, którzy już od dziecka zachwycili się Bogiem. Bardzo wcześnie Jego umysł pracował już na innym poziomie – duchowym. Od najmłodszych lat poszukiwał i łaknął Ojca Niebieskiego. Jego relacja z Bogiem była coraz silniejsza. Powoli wciągał się w stany mistyczne. Być może jeździł po innych krajach (Indie), badał inne kultury, konfrontował to z wiarą swojej matki. Okres jego dojrzewania pozostanie dla nas tajemnicą. Zresztą nie jest on dla nas tak ważny. Jezus doszedł do szczytu mistycznego – zaślubin z Bogiem. Nastąpiło zjednoczenie się dwóch natur (ludzkiej i boskiej). Jezus stał się prawdziwym Bogiem, pozostając prawdziwym człowiekiem. Ten moment określany jest jako Wcielenie (łac. incarnatio).
Zaślubiny mistyczne przeżywało wielu znanych świętych: Teresa z Avili, Katarzyna ze Sieny, Jan od Krzyża i inni. Różnica zaślubin mistycznych świętych i Jezusa z Bogiem polegała na tym, że święte (święci) przeżywały jedynie moment zjednoczenia mistycznego, a Jezus połączył się z Bogiem na stałe. To zdarzenie (Wcielenie) określam jak czwarty największy cud Boga (I – powstanie świata, II – powołanie życia, III – uczłowieczenie istoty człekokształtnej).
Mój obraz narodzin Jezusa stanowi zupełne przewrócenie Tradycji Kościoła. Zawiera w sobie zdroworozsądkowe podejście. Przede wszystkim dowartościowuje człowieka i jego możliwości. Ujawnia, co tak naprawdę jest ważne: nie królestwa, zaszczyty, władza, lecz miłość do słabszych. Bóg mówi nam, że grzechy wynikające ze słabości wziął na siebie. Od nas oczekuje jedynie postawy miłości. Czyż nie jest pięknym wydarzeniem to, w którym okaleczona Maryja zostaje Matką przyszłego Syna Bożego? Właśnie w taki sposób Bóg pokazuje swoją moc i wielkość. Być może, że ze złego uczynił takie wielkie dobro. Czyn na miarę Króla i Nieograniczonego Majestatu. Czy takie rozumowanie nie jest piękniejsze od katechetycznego obdarowania Maryi darem niepokalanego poczęcia, darem niezasłużonym? W tym wydarzeniu odczytuję przesłanie do nas, że nigdy nie należy tracić nadziei. Trzeba jedynie Bogu zaufać. Bóg nas wynagrodzi wielokrotnie.
Tradycja i katecheza oferuje nam piękną opowieść, którą aby zrozumieć, trzeba ubogacić nadzwyczajnymi wydarzeniami. Od II wieku zaczęto uwypuklać tezę zachowania dziewictwa przez Maryję po narodzeniu Jezusa. Bóg i Jego Syn stawiani są na piedestale. Pokazują swoją moc, czyniąc rzeczy nadzwyczajne. Oto przyszedł moment Bożej Chwały.
Bogu nie jest potrzebna oprawa królewska. On sam z siebie jest Jedyny i Wielki. Wszystko, co czyni, czyni dla człowieka. My jesteśmy Bogu potrzebni. Człowiek jest tu postacią najważniejszą. Bóg nie chce nad nami górować. Obrazy królewskie jakie sporządzamy, mogą być jedynie naszym hołdem dla Boga.
Przedstawioną hipotezę skonfrontuję z katechezą oficjalną Kościoła.
Katecheza pokazuje narodziny Jezusa jako narodziny już Króla.
Moja hipoteza mówi, że Jezus dopiero miał stać się Królem.
Katecheza mówi, że Bóg zaplanował narodziny Jezusa. Przygotował niejako grunt. Narodzinom towarzyszyło szereg cudownych zdarzeń. Zaczęło się od urodzin Niepokalanej Maryi. Potem ukazanie się Maryi anioła Gabriela i cudowne Zwiastowanie, następnie cudowne narodziny Jezusa, po którym Maryja pozostała dziewicą. Jezus jest Synem Bożym od chwili poczęcia. Józefowi Bóg osobiście wyjaśnia okoliczności brzemienności Maryi.
Moja hipoteza nie zaprzecza Boskiej determinacji zdarzeń, ale pomija wszystkie zdarzenia cudowne, które w zasadzie służą jedynie do pięknego malowania obrazu Jezusa-Króla. Bóg rzadko narusza prawa, które sam ustanowił. Narodziny Jezusa były podobne do innych narodzin ludzkich. Moja hipoteza podkreśla zdolność każdego człowieka do osiągnięcia takiego zjednoczenia z Bogiem, jakie osiągnął Jezus. Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz (Kpł 11,45; 19,2). Bóg zaprasza wszystkich do świętości. Obdarza człowieka swoją naturą duchową, dając mu możliwość stania się tak doskonałym jak On sam. Inaczej mówiąc, Chrystusem mógł zostać każdy. Jezus bezbłędnie odczytał intencje Boga: bo człowiek został stworzony na obraz Boga (Rdz 9,6). Był tym pierwszym człowiekiem, który zasłużył na miano Syna Bożego. Bóg Go zaakceptował. W mistycznym uniesieniu połączył swoją pełną naturę z naturą ludzką. Jezus w pełni otworzył się na Boga. Przyjął Jego zaproszenie. W zamian został Jego Synem. Bardzo ważne jest tu sprzężenie zwrotne w relacji z Bogiem. Bóg nas zaprasza i udziela łaski. My możemy tę łaskę przyjąć lub nie. Gdy otwieramy się na Boga, łaska niejako spływa od Niego.
Katecheza przedstawia Maryję jako wyjątkową osobę, która miała zaszczyt urodzić Boga. Otrzymała od Boga dary nadzwyczajne bez Jej udziału (niezasłużone).
Moja hipoteza mówi, że godność Maryi wzrosła dopiero po roli, jaką odegrała w całym swoim życiu oraz po jej śmierci. Do Nieba nie wchodzi się tytułem dziedzictwa, lecz zdobywa się je osobistym wysiłkiem będącym odpowiedzią na łaskę powołania. Kocham Ją nie za to, że Bóg Ją wyróżnił, tylko za matczyną postawę, Jej cierpienie, działania na rzecz naszego Zbawienia.
Katecheza z jednej strony przekazuje determinację Boga odnośnie Niepokalanej Maryi, a z drugiej wolność wyboru Maryi podczas Zwiastowania. Dość trudno odpowiedzieć na pytanie, co by było, gdyby Maryja nie przyjęła Bożego zaproszenia?
Moja hipoteza uwalnia nas od konieczności kreowania karkołomnych zdarzeń, aby zlepić je w jedną sensowną całość.
Katecheza podpiera się proroctwami. Jedno z nich było wygłoszone przez Izajasza do króla Achaza (736–728 przed Chr.): Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel (Iz 7,14).
Moja hipoteza nie odrzuca proroctw, choć dopuszcza polemikę na temat ich odczytania. Interpretacja mesjańska proroctwa Izajasza ma dziś dwie formy. Jedna – nowsza – rozumie i wyjaśnia je w sensie dosłownym w opowieści o Ezechiaszu, którego miała wnet porodzić młoda małżonka [Abija] króla Achaza, co miało być znakiem trwałości dynastii Dawidowej według obietnicy Boga, zapisanej w 2 Sm 7,1nn, a w sensie typicznym o Chrystusie.
Pytanie. Dlaczego Jezus na początku nie chciał jawnie mówić, że jest Mesjaszem? Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie (Mt 9,30); Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem (Mt 16,20).
Odp. Jezus powoli objawiał swoją misję mesjańską. Wiedział, że przez zbyt radykalne głoszenie Jego mesjanizmu zostanie błędnie odczytany. Nie chciał być postrzegany politycznie lecz religijnie.
Pytanie: Jak odczytywać opisy ewangelistów względem przedstawionej hipotezy?
Odp. Ewangeliści mieli ogromny problem z ukazaniem prawdy historiograficznej. Aby ją opisać, zabrakło hagiografom odpowiednich słów. Uznali, że lepiej obrazować niż fotografować wydarzenia. Przekazali nam ozdobiony kult (mistrzem był Łukasz, a następnie Mateusz).
Brak tu miejsca na pełny przekaz mojej hipotezy. Zapewniam, że najwięcej dowodów znajduje się w samym Piśmie świętym. Należało je jedynie fenomenologicznie (bez obciążeń) odczytać.
Zarówno katecheza oficjalna jak i moja hipoteza są zbieżne. Dochodzimy do momentu kultu. W mojej hipotezie nie ujmuję niczego z kultu obowiązującego. Egzaltacja cudów katechetycznych zamieniona została jedynie na świadomość wielkości człowieka, pięknej i wspaniałej postawy Jezusa. Jezus jest przez to mi bardziej bliższy. Jest jednym z nas. Daje nadzieję, że możemy osiągnąć to, co On. Żłóbek jest obrazem późniejszego Króla. Nie trzeba nic zmieniać w pięknym przeżywaniu chwil z pastuszkami, trzema królami itp. Moja wiedza w niczym mi nie przeszkadza we wzruszeniach, jakich doznaję, śpiewając piękne kolędy: Bóg się rodzi, moc truchleje…; Anioł pasterzom mówił….,….. Śpiewając kolędy, oddaję Chrystusowi należną Mu cześć. Wyrażam Mu swoje uwielbienie.
Jestem głęboko przekonany o potrzebie zmiany sposobu głoszenia Ewangelii. Trzeba zacząć od szkoły podstawowej, a skończyć na kazaniach w kościele. Dzisiaj o Bogu trzeba mówić prawdę, a przekazy emocjonalne mają dopełniać naszą wiarę. Przeżycia duchowe winne być wypełnieniem wiary.
Kościół dla wielu ludzi przestaje być manifestacją i narzędziem obecności Boga w świecie, a przecież posiada mistyczny urok, potrafi zachwycić i wzruszać. Kto kocha Chrystusa, kocha Kościół i pragnie, aby Kościół coraz bardziej był wyrazem i narzędziem miłości, która od Niego emanuje (papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est).
Dzień dobry.W odniesieniu do Boga, w każdej sytuacji jest wyjście i ukryty sens. Dlaczego postać Maryi jest ważna w historii zbawienia? Pierwsze, najważniejsze słowo Maryi: „FIAT”, w sytuacji zajścia w ciążę (przed zamieszkaniem z Józefem), było wyrazem Jej zawierzenia Bogu. Nie wydaje mi się, by jako panna brzemienna pozostała bez ludzkich emocji, takich jak obawa, lęk czy zmartwienie. Postawą wiary przełamała słabość kobiecą. Jako w pełni ludzka istota nie była „naj-”, lecz Jej odpowiedź: „TAK” wobec Boga i zaistniałego macierzyństwa, stanowiła czysty akt odważnej miłości. Ta postawa jest godna naśladowania. Przez swoje człowieczeństwo i postawę wiary Maryja staje się nam bardzo bliska i przestaje być nieosiągalnym wzorem. Madonna to nie ikona, w którą wystarczy wpatrywać się z podziwem. Każdy może uczyć się od Niej relacji z Bogiem. Naśladowanie Maryi jest możliwe, kiedy dostrzeże się, jak pokonywała swoje ludzkie cierpienie. Myślę, że łatwiej stawiać kogoś za wzór, kto pokonał trudności, wiążące się z jego osobą i życiem, niż tego, który we wszystkim byłby na sztucznym piedestale pod tytułem: „NAJ-”. W przedstawionej przez Pana zdroworozsądkowej hipotezie o roli „okaleczonej” (cierpiącej) Maryi w historii zbawienia, która przyjęła swoje powołanie do macierzyństwa i otoczyła miłością Syna Bożego, widzę obraz pięknej postawy Kobiety, cechującej się żywą wiarą, pełną ufności. Bardzo podoba mi się też u Maryi to, że Ona „nie grała pierwszych skrzypiec”, ale pozostawała w cieniu Jezusa. Wskazywała na swego Syna i Mu ufała: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Piękne jest również to, że wszystko, co się wokół Niej działo, rozważała na modlitwie z Bogiem w cichej komnacie swojego pokornego serca, otrzymując światło i siłę. (Łk 2,19)Maryja była bardzo ludzka, była jedną z nas, była po prostu człowiekiem.Pozdrawiam, Marta Złotnicka