90. Pouczenia moralne

90. Pouczenia moralne

 

 

          Jezus nie tylko gani fałszywe przysięgi, ale zachęca do nie przysięgania w ogóle. Najlepiej jasno stawiać sprawę używając dwóch słów: „tak” lub „nie”: Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi.  A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla.  Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym.  Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi (Mt 5,33–27).

          Prawo odwetu Oko za oko i ząb za ząb (Kpł 24,19n; Mt 5,38), które uważane było za prawo sprawiedliwe, Jezus przedstawia w świetle przebaczania i miłości przeciwników. Jezus wymaga przezwyciężenia zła dobrem. Bierność wobec przemocy. Hojność w dawaniu. Miłujcie waszych nieprzy-jaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (Mt 5,44). Trudno przyjmuje się słowa: kochajcie swych wrogów bardziej niż przyjaciół. Im miłość jest bardziej potrzebna, aby zerwać kurtynę nienawiści i wrogości.

          Wtedy Piotr zbliżył się do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?» Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18,21–22). Należy rozumieć – zawsze trzeba przebaczać bez żadnych ograniczeń. Wybaczając wrogom, sami dostępujemy wybaczenia u Boga.

          Uczynki wobec bliźnich należy czynić dyskretnie, bezinteresownie i bez kontekstów. Podobnie jałmużna winna być niezauważalna dla innych.  Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa,  aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu (Mt 6,3–4). Jedną z najszlachetniejszych form jałmużny jest zapraszanie ubogich, ułomnych, chromych i ślepych do swego stołu: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych (Łk 14,12–13). Albert Einstein nie był bardzo religijny, a kultywował żydowski zwyczaj zapraszania na obiady biednych studentów. Aby wiele otrzymać, trzeba wiele ofiarować. Należy być bezinteresownym. Nikt nie zrujnował się czyniąc dobre uczynki dla innych. Dobry czyn cieszy więcej, im nasz trud był większy (sentencja).

          Nie należy nikogo uszczęśliwiać na siłę, chyba, że jest to mały upominek wyrażający wdzięczność: uszczęśliwił go wspaniałym strojem  i okrył go szatą chwalebną (Syr 45,7). Prezenty o niedużej wartości są zmaterializowanym znakiem naszych życzeń słownych. Spełniają one pożyteczną rolę, o ile, przez swą znaczną wartość, nie stanowią zakłopotania.  Należy wystrzegać się drogich prezentów. 

          Należy zachować ostrożność w upominaniu bliźniego:  Gdy brat twój zgrzeszy […], idź i upomnij go w cztery oczy (Mt 18,15). Brata można upominać, co najwyżej kilkakrotnie. Dalsze działania są stratą czasu. Każdy pracuje na swój rachunek. We wszystkim jest miara, są wreszcie pewne granice (sentencja z Horacego).

          Nasza polska gościnność gdzieś się zawieruszyła. Coraz rzadziej się odwiedzamy. Zapominamy słów: gość w dom, Bóg w dom.

          Bóg obdarza nieskończoną miłością nawracających się grzeszników. Sprawiedliwych nie musi się powoływać. Oni już należą do Pana. Grzesznikom trzeba jednak pomóc. Nie jest wystarczające unikanie grzechu. Trzeba wzbudzić w sobie jeszcze akt wiary i miłości.

          Prawo: nie zabijaj (Wj 20,13; Pwt 5,17; Mt 5,21) rozszerza się na prawo nie czynienia żadnej krzywdy drugiemu człowiekowi, nawet słowem, które mogłoby urazić. Nalega, aby pojednywać się z przeciwnikiem.

          Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu (Dz 20,35). Jest to tzw. agrafon, czyli słowo Jezusa, niezapisane w Ewangelii, lecz żywe w ustnej tradycji. Nigdy nie należy odmawiać ubogim. Dawajcie, a będzie wam dane (Łk 6,38). Nasze modlitwy za biednych powodują, że inni im pomagają. U Żydów co siedem lat przypadał rok, w którym niewolnicy izraelscy odzyskiwali wolność, a dłużnikom darowane były długi (Wj 21,2–6; Kpł 25 25,1–7). Podobne prawa dotyczyły roku jubileuszowego, który przypadał co pięćdziesiąt lat (Kpł 25,8nn).

          Lubimy własne dobre uczynki. Jeszcze bardziej lubimy o nich opowiadać. Ujawnia się przy tym miłość własna. Pycha wślizguje się do naszych dobrych uczynków (św. Jan Vianney). 

          Często można zauważyć, że jeżeli ktoś ma władzę nad innymi lubi ją nadmiernie wykorzystywać. Urzędnicy państwowi, badający dzieło kogoś innego, znajdują w nim tysiące błędów. Lubią mieć ostatnie słowo w sprawie. Powinni jednak wiedzieć, że to oni są na służbie petentów. Ich praca ma polegać na pomocy często zagubionych w zawiłościach prawniczych petentom, zwykłym ludziom. Ton pism urzędowych: „wzywa się” jest bardzo często poniżający.

          Zazdrość czyni człowieka ciężko chorym. Nie jest on w stanie myśleć racjonalnie. Jest niezdolny do kochania bliźniego. Zazdrośnik jest dla siebie katem, a dla innych zmorą.

          Nie lubimy, gdy przypomina się nam, czy wytyka nasze wady. Stajemy się wtedy smutni, martwimy się, a nawet złościmy. Większość ludzi zna znaczniej lepiej innych niż samych siebie. Należy wejść w siebie i poznać samego siebie. Zobaczyć, czy u nas nie ma czegoś, co należałoby wyplenić.

          Nienawiść jest mieczem obusiecznym. Zabija obie strony. Dobry chrześcijanin jest porównywany do gołębicy, gdyż nie ma w nim nienawiści. Należy czynić tyle dobra na ile nas stać. Czynić dobro, gdzie to jest możliwe, kochać wolność ponad wszystko, nie zaprzeć się prawdy nawet przed tronem! (Ludwig van Beethoven).

          Język oszczercy jest gąsienicą plamiącą najpiękniejsze kwiaty zostawiającą wstrętny ślad swej śliny (św. Jan Vianney). Mowa ludzka zobowiązana jest jednoczyć, nie dzielić.

          Gniew zakłóca spokój. Sieje niezgodę, niechęć i nienawiść.  Jeszcze gorzej gdy wpada się w gniew i szykuje się zemstę.

          Nieczystość rodzi się z nieuporządkowania spraw cielesnych: Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie (Ga 5,19). Umysł zarażony niezdrowymi emocjami prowadzi nas do nieczystości z zaciekłością dzikich bestii rzucających się na żer. Trzeba pohamować wyobraźnię, nie pozwolić jej galopować tak szybko, jak by chciała (św. Jan Vianney).

          Nadmierne przywiązywanie się do rzeczy może spowodować niewolę i uzależnienie. Należy wystrzegać się długów.

          Czy to nie przykre, że badania wskazują, iż małżeństwa ateistów i agnostyków mogą być bardziej trwałe od małżeństw osób religijnych?

          Trzecie przykazanie dekalogu mówi: pamiętaj, abyś dzień święty święcił.  Dekalog dawniej nie miał takiego znaczenia jak dziś. Muszę wyraźnie zaznaczyć, że dekalog nie jest kodeksem, ale spisem zagadnień moralnych, do którego człowiek powinien się odnieść. Wiele przepisów starotestamentalnych uległo dezaktualizacji: Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić (Mt 5,17). Jezus wszystkie przykazania sprowadził do przykazań miłości. Święcenie dnia świętego (niedzieli) winno wynikać z nakazu własnej woli, a nie przymusu. Niezmierzone są łaski Ofiary Mszy Świętej: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. […] Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostateczny (J 6,51.54). I to powinniśmy mieć zapisane w sercu. Niejednokrotnie daje się zauważyć, że istnieje presja otoczenia, nie mówiąc już o głoszonych imperatywach w Kościele, do uczestnictwa we Mszach niedzielnych, spowiadania się co najmniej raz w roku, modlitwy porannej, modlitwy wieczornej itp. Moje stanowisko w tej sprawie wyraziłem już w poprzednich wykładach. Ciekawe, że to zagadnienie wzbudzało największe kontrowersje i emocje. Próbowano mnie przekonać, że grzechem ciężkim jest brak uczestnictwa we Mszy niedzielnej. Dopatruję się tu ogromnego uproszczenia i przesady. Mam inny pogląd na ten temat. Niepójście na Msze nie może być grzechem, bo nie wyrządza się tym nikomu żadnej krzywdy – brak uczynku grzesznego. Człowiek jedynie nie korzysta z ogromnego daru Bożego, jakim jest Ofiara Mszy Świętej. Przyczyn obiektywnych niemożności pójścia na Mszę może być wiele. Nie wszyscy potrafią ułożyć sobie niedzielne zajęcia w sposób optymalny. W moim przypadku, jeżeli nie pójdę na Mszę na godz. 6’30, to małe jest prawdopodobieństwo, że pójdę później. Nie wynika to ze złej woli, ale z przyjętych obowiązków. Praca w niedzielę na rzecz ubogich, potrzebujących, chorych jest milsza Bogu niż dzień spędzony u stóp tabernakulum. Grzechem może być natomiast zaniedbanie czy zaniechanie dobrych uczynków. Człowiek potrzebuje pomocy, można mu pomóc, niewiele to kosztuje, a jednak nie pomaga mu się. Brak ochoty do pomocy (nie wtrącanie się, obojętność) jest dużym zawinieniem. Nie wszyscy zdają sobie nawet z tego sprawę, że nie czyniąc (dobra, które można czynić) – też się grzeszy (Ez 3,18n; Mt 18,15). Jeżeli nie uczestniczy się w Mszy świętej z lenistwa, to grzechem jest lenistwo. Nieposzanowanie niedzieli prowadzi do zobojętnienia religijnego. Przyczyna grzechu leży po stronie woli. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. „Pamiętaj” jest przypomnieniem, a nie imperatywem. Dekalog nie formułuje jak należy dzień święty święcić. Nie ma prawa – nie ma grzechu, nie ma przestępstwa, jeśli nie ma prawa (prawo rzymskie). Może być wiele innych sposobów święcenia niedzieli (modlitwa, ofiara, dobre uczynki, adoracja) i są one równie Bogu miłe. Kapłani powinni przypominać, że Msza jest szczytem adoracji Boga i zachęcać do tej formy religijności. Nie mogą jednak straszyć ludzi ciężkim grzechem, bo to nie jest prawda. Należy wierzyć, że pomimo naszych grzechów, Bóg okazuje nam litość, bo nigdy na odwraca się od człowieka pełnego żalu i skruchy.

           Jestem przeciwnikiem wszelkich nakazów, zwłaszcza w tych aspektach, gdzie należy postępować według własnej woli i nakazu serca. Czy Bogu przyjemne jest przychodzenie na Mszę tylko dlatego, że tak wypada, albo z bojaźni, że spotkają wiernego  jakieś restrykcje ze strony kapłana, czy otoczenia? Znam osoby, które po przyjściu z Kościoła są wyjątkowo nieprzyjemne i podenerwowane. Czasem czynią w niedzielę więcej zła niż w tygodniu. Wydaje mi się, że poddane są one ogromnej presji sumienia i walce wewnętrznej. Dobro walczy ze złem i odwrotnie. Wierzę, że chcą być lepsze, ale tym bardziej podatne na pokusy. Nie wolno ich w takich momentach jeszcze bardziej rozdrażniać. Gdy obdzierają się same ze zła, czują się nagie i zawstydzone. Dotychczasowa powłoka jakoś je tuszowała. Teraz trzeba przywdziać powłokę dobra. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

          Czy Bogu przyjemna jest modlitwa wypowiedziana w pośpiechu? Wszystkie uczynki religijne winne wypływać z naszego serca, nie z nakazu czy przymusu.

          Dzień, który kradnie się Panu, nie utuczy. Jezus zaś powiedział, że szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2,27). Jak pogodzić dwa skrajne stanowiska? Zdrowy rozsądek jest najlepszym rozwiązaniem. Należy uszanować święto, ale czasem konieczne są inne czynności, które należy uczynić. Bogu można zawsze uczynić rekompensatę modlitwą czy innym uczynkiem ofiarnym. Bóg wielokrotnie chwalił roztropność Jakuba, Dawida. Dawid zdecydował się na spożycie chleba ofiarnego, gdy jego żołnierze byli głodni. Jezus usprawiedliwiał głodnych uczniów, którzy w szabat zrywali i łuskali kłosy (Mt 12,1–4). Prawa mają służyć dobru człowieka, a nie bezdusznie je sobie podporządkowywać.

          Jałmużna zmazuje grzechy i zabezpiecza przed popełnieniem innych. Jeżeli ma się dużo, należy ofiarować wiele; jeżeli ma się mało, trzeba dać tyle ile można, ale zawsze z dobrego serca i z radością. Biedny gdy daje innym, jest bogaty. W jałmużnie należy być rozsądnym i ją różnicować.  Gdy otrzymujesz, nie należy daru krytykować ani dawać wyraz swojemu niezadowoleniu: darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby (Cyceron).

          Ziemia jest własnością Boga. Żydzi uważali, że część plonów należy oddać Bogu, z tego tytułu płacono roczną dziesięcinę: Złożysz dziesięcinę z plonu wszelkiego nasienia, z tego, co rokrocznie ziemia rodzi (Pwt 14,22). Wszystkie dziesięciny otrzymywali lewici, którzy z kolei dziesiątą część przekazywali kapłanom jako ofiarę dla Pana. Człowiek żyje w świecie zorganizowanym. Płacenie podatków jest społecznym obowiązkiem. W Egipcie płacono 20 procentowy podatek od uzyskanych plonów. Wymigiwanie się od podatków jest społecznie nieetyczne.

          Drogowskazem godnego życia powinny być błogosławieństwa podane przez Jezusa: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.  Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.  Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.  Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.  Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was (Mt 5,3–11).

          Tak jak życie powinno być godne, tak człowiek ma prawo do godnej śmierci i godnego sposobu umierania. Teresa z Kalkuty dawała przykład, poświęcając się bezdomnym, chorym, którzy umierali leżąc na ulicy, pozbawieni elementarnych środków higieny, ale też i miłości bliźnich. Dla Samuraja godna śmierć to taka, gdy polegnie się w walce. Dla innych bohaterska, gdy oddaje się życie za kogoś lub sprawę. Dla osób starszych – w otoczeniu bliskich, a nie porzuconych jak zbędny balast, samotnych. Przykre, gdy godna śmierć staje się w naszych czasach luksusem.

          Czy istnieje korelacja między zjawiskami na niebie a losem poszczególnych ludzi i wydarzeniami na Ziemi? Z moich obserwacji życiowych wynika, że układ gwiazd, planet ma jakiś wpływ na geny i rozwój człowieka. Prawdopodobnie to pora roku jest tu czynnikiem decydującym. Jestem typowym „baranem”. Czy można posługiwać się znakami zodiakalnymi w ocenie drugiego człowieka? Myślę, że można, ale należy zachować dystans do opisów charakterologicznych. Wiedza zodiakalna może pomagać, ale nie może być wyrocznią. Futurologia zodiakalna to, co najwyżej, opis tendencji, skłonności, wpływu ogólnoustrojowego na dany znak zodiakalny. Przepowiednie są wróżbami, a wróżby traktowane serio są  grzeszne. W pewnym sensie są brakiem zaufania do Boga. Należy uważać, bo można zbliżyć się do ciężkiego grzechu przeciw Duchowi Świętemu. Manasses czcił wszystkie gwiazdy na niebie i oddawał im pokłon […], praktykował wróżbiarstwo i czary, ustanowił wywoływaczy duchów i jasnowidzów. Ogromem popełnionego zła doprowadził Pana do gniewu (2 Krl 21,3–6). Nie widzę natomiast nic zdrożnego w zabawach folklorystycznych, np. we wróżeniu z fusów swojego ożenku, laniu wosku itp. Wróżby należy traktować jako dobrą zabawę – i tyle.

          Odrzucam całkowicie lęki, gdy kot przebiegnie mi drogę. Mogę witać się przez próg. Mam za nic zgubione oczko  pierścionka zaręczynowego mojej żony (już 38 lat temu). Potłuczone lustro mówi mi tylko, że zostało zniszczone. Odrzucając tego typu przesądy, nie dopuszczam złych myśli, które mogą wyzwolić się w chwili słabości. Moja postawa sprawdza się w życiu i jestem jej wierny.  Kto wierzy w takie brednie (przesądy), swoją wiarą może spowodować, że staną się one realne (kuszenie losu).

          Temat złorzeczenia (przeklinania, bluźnierstwa) jest ciągle przeze mnie badany. Wypracowałem pewne wyjaśnienie istoty złorzeczeń i ich skutków, ale jest ono mocno filozoficzne i wymagające szerszego omówienia (istota relacji, dobrej i złej energii, funkcjonał). Proszę mi wybaczyć, że nie będę tego zagadnienia rozwijał. Zatrzymam się jedynie na skutkach złorzeczeń.        

          Unikałbym takich sformułowań jak: niech mnie (ciebie) piorun trzaśnie; niech cię diabli wezmą; bodajbyś zdechł.  Niech mi Pan to uczyni i tamto dorzuci  (Rt 1,17; 1 Sm 3,17; 14,4; 20,13; 25,22; 2 Sm 3,9,35;) było przekleństwem starotestamentalnym, siarczystym, radykalnym. O Elizeuszu mówi Stary Testament: Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: «Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!»  On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci (2 Krl 2,23–24);  A kto by rzekł swemu bratu: Raka [człowiek godny pogardy], podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: «Bezbożniku», podlega karze piekła ognistego (Mt 5,22). Bluźnierstwa, przekleństwa, złośliwości, urągania, szydzenia skierowane przeciw Bogu albo stworzeniom, wyrażające się w myślach, słowie albo w czynie są instrumentami i zachętą działania negatywnej „energii”. Z punktu widzenia zła obiektywnego uważa się je za jeden z najcięższych grzechów i przewinień. Każdy grzech w porównaniu z nimi jest lżejszy (św. Hieronim). Jakub rzucił przekleństwo na złodzieja posążków Labana (Rdz 31,19.32). Nie wiedział, że posążki skradła jego ukochana żona Rachela. Według niektórych badaczy biblijnych, śmierć Racheli przy porodzie Beniamina była wypełnieniem przekleństwa rzuconego przez Jakuba. Uważa się, że śmierć Abimeleka, syna Gedeona była w wyniku przekleństwa Jotama (jedynego brata, którego Abimelek nie zabił) na niego i mieszkańców Sychem (Sdz 9,50–57).

         Nie należy też mówić: Bóg cię pokarał. Stwierdzenie to wypacza obraz Boga i Jezusa miłującego człowieka, który za grzechy człowieka oddał swoje życie. Zamiast mówić, że za kogoś trzymamy kciuki, lepiej powiedzieć, że się za nich pomodlimy.

          Mówi się czasem, że czyn jest moralnie obojętny (adiafora).  Warto jednak zastanowić się nad słowami św. Tomasza z Akwinu, który mówił: żaden czyn świadomy nie może być moralnie obojętny, gdyż człowiek, działając świadomie, zmierza zawsze, choć w sposób niewyraźny, do jakiegoś celu. Na poparcie tej tezy wykorzystuje się słowa św. Pawła: czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwalę Bożą czyńcie (1 Kor 10,31).

          Na sądzie ostatecznym Bóg nie będzie nas pytał o naszą perfekcyjną doskonałość, lecz o miłość, do jakiej jesteśmy zdolni, mimo naszej niedoskonałości (Marek Dziewiecki). Warto pamiętać, że: Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani synowie za winy swych ojców. Każdy umrze za swój własny grzech (Pwt 24,16); Każdy jest kowalem własnego losu (Juliusz Cezar). Gedeon był wybrany przez Boga. Syn jego Abimelek był zbrodniarzem. Synowie Helego: Chofni i Pinchas byli nikczemni (1 Sm 2,12). Joel i Abiasz, synowie Samuela byli złymi sędziami, chciwi na pieniądze przyjmowali podarunki i wydawali niesprawiedliwe wyroki (1 Sm 8,2–3). Porządny ojciec, porządna matka, a dziecko zagadka. Niby nie pali, nie pije, a bije (satyryk Marian Załucki).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *