O Nikodemie, dostojniku żydowskim, pisze tylko autor Ewangelii Janowej. Opisując jego spotkanie z Jezusem chciał przekazać znaczenie sakramentu chrztu oraz ukazać Jezusa jak Syna Bożego. Być może spotkanie Jezusa z Nikodem było motywem scenariusza teologicznego Ewangelii.
Nikodem był inteligentnym człowiekiem. Wiedział, że jak ktoś czyni takie znaki (cuda) jak Jezus, nie może być zwykłym człowiekiem. Czuł, że coś łączy Jezusa z Bogiem. Bardzo go to intrygowało i: przyszedł do Niego nocą (J 3,2). Spotkanie nocne sugeruje, że odbyło się bez świadków, w cztery oczy.
Jezus zaskoczył Nikodema stwierdzeniem: zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego (J 3,3). Nikodem nie pojmuje. Odbiera słowa Jezusa dosłownie. Zastanawia się, jak może człowiek powtórnie się narodzić? Czy jego religia (judaistyczna) nie wystarcza do tego, aby ujrzeć królestwo Boże? Jezus wyjaśnia: jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego (J 3,5).
Zdanie to budzi wątpliwość co do autentyczności słów Jezusa. Gdyby były to Jego słowa, to nikt poza chrześcijanami nie osiągnąłby zbawienia.
Trudno uznać, że treść rozmowy Nikodema z Jezusem została opubliczniona. Opowiadanie ewangeliczne spotkania było więc narracją własną autora Ewangelii. Chciał on przekazać konieczność chrztu jako deklaracji uczestniczenia w nowym nurcie religijnym.
Postać Nikodema pojawi się w tej samej Ewangelii w scenie, w której faryzeusze zastanawiają się nad dalszym postępowaniem względem Jezusa (J 7,50–51).
Autor Ewangelii usilnie chce wykazać, że Nowa Ewangelia niesie prawdy teologiczne. Dziwi się, że świadectwo niesione przez uczniów z trudem dociera do dostojników żydowskich. Jezusowi przypisuje słowa: Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? (J 3,12). Można tu dostrzec już zalążek pewnej pychy. Autor uzurpuje sobie prawo do Prawdy.
W dalszej części opowiadania autor przedstawia Jezusa w taki sposób jakby On sam promował się słowami: bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego (J 3,16–18).
To zdanie również nie może pochodzić z ust Jezusa. Niepodobne, aby Jezus sygnalizował potępienie dla tych, którzy w Niego nie uwierzą.
Wszelkie słowa potępienia wychodzące z „ust” Bożych, czy Jezusa należy traktować jako wątpliwe. Należy je jednak odczytywać jako teologiczną przestrogę. Niestety, stanowią też namiastkę dyscyplinowania wiernych do posłuszeństwa metodą kija i marchewki.