Ateiści mówią, że Boga nie ma i nie muszą być Bogu za nic wdzięczni. Chcąc nie chcąc korzystają jednak z wszelkich darów w jakie Bóg wyposażył każdego człowieka.
Ateiści nie mają potrzeby modlenia się. Nie wiedzą jednak, że każda myśl o Bogu już jest modlitwą. Sama intencja otwiera autostradę, po której w obie strony biegną myśli ludzkie (do Boga i powracające). Powrotne myśli niekiedy ulegają wzmocnieniu lub osłabieniu.
Tylko nierozsądni nie godzą się z tezą, że każdy skutek musi mieć swoją przyczynę. Świat jest skutkiem, a więc musi mieć przyczynę. Jeżeli ateiści podobnie myślą, to powstaje wspólna płaszczyzna porozumienia. Jest nią istnienie przyczyny. Jeżeli jest, to nasuwa się pytanie – jaka ona jest? Odpowiedzi mogą być różne. Ważne jednak, że o niej się mówi. Każdy może myśleć inaczej, ale mowa jest o tym samym – Stwórcy.
Ontologiczny opis Boga jest mało czytelny i mało zrozumiały. Natomiast Bóg działający czyni skutki, a one świadczą o Jego istnieniu.
Ateiści często burzą się i odrzucają antropomorficzny obraz Boga, tak bardzo rozpowszechniony w umysłach ludzi. Mają rację. To totalne nieporozumienie. Gdyby mówić o Przyczynie jako Akcie działającym, to można by wypracować z ateistami wspólne stanowisko. Pod pojęciem Aktu działającego (dla wierzących dynamiki Bożej), ateiści mogą spostrzegać naturalny bieg wydarzeń. Porozumienie między wierzącymi, a niewierzącymi byłoby bliskie.
Wiedza naukowa o nieistnieniu substratu materii powinna ukierunkować wszystkich (wierzących i niewierzących) do pojmowania dynamicznej natury świata. Istniejemy, a tak naprawdę materialnie nas nie ma. Świat jest wielkim złudzeniem opartym na emocjonalnej relacji między Stwórcą a stworzeniami, jak i między stworzeniami. A więc wszystko jest z Ducha i z Jego tchnienia.
Ateiści zaprzeczają jakąkolwiek ingerencję z zewnątrz i wpływ na życie człowieka. Wierzący z kolei dopatrują się ciągłej, widocznej ingerencji Boga w każdym wydarzeniu codziennego dnia. Pomijając fakt, że Bóg bez przerwy podtrzymuje świat w jego istnieniu, to prawda o jego ingerencji leży pośrodku. Bóg dał człowiekowi wolność i nie może bez przerwy ingerować i naruszać porządek wypracowany przez człowieka. Jeżeli człowiek chce, to może wywoływać wojny i czynić największe zbrodnie (Hitler). Bóg mu w tym nie przeszkadza (choć „smuci” Go ten fakt).
Ateiści również poszukują motywów swojego działania czy postępowania. Nie mając oparcia w Bogu muszą sami wypracowywać decyzje i brać za nie osobistą odpowiedzialność.
Ateiści czują się osamotnieni. Sami dla siebie muszą być autorytetem, sprawiedliwością, sędzią, a nawet bogiem. Nie mają żadnego i z nikąd oparcia. To bardzo trudne.
W gruncie rzeczy pojęcie „ateizm” jest tylko mylną etykietą. Wszyscy podobnie czujemy, kochamy, cieszymy się i smucimy. To co nas różni jest tylko roboczą dywagacją, dyskusją, polemiką. Wszyscy jesteśmy sobie równi: Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo (Jb 3,10). Przed Bogiem nie można się ukryć.