Czy można o religii mówić prosto

         Czy wobec tego nie byłoby lepiej, gdyby każdy, co mówi cokolwiek, mówił to jasno i zrozumiale, bez zawoalowania i przenośni. A może Jezus chciał dokonać selekcji i wybrać “lepszych”, (jesteście narodem wybranym) a pozostałych, gorszych, odepchnąć od siebie, nie interesując się nimi więcej?. A może z grona tych złych owieczek jeszcze niejedna wróciłaby do Niego i przyciągnęła kolejne? No więc jak to rozumieć? Czy błądzącym należy  podać rękę czy ich odtrącić, niech spadną w przepaść?

Czy można o religii mówić prosto. I tak i nie.

 

          Prosto, to przedstawiać gotowe aksjomaty wiary, np. Bóg istnieje, Jezus jest Synem Bożym, Bóg obiecał ludziom życie wieczne itd. Tego typu proste ujęcia występują w katechezie, książeczkach modlitewnych, czy w niektórych  w homiliach (kazaniach). Trzeba ich się jedynie nauczyć i przyjąć do realizacji. Prostą wiarą (dziecka) można dotrzeć do samego nieba. Ktoś powie: i to jest to, czego szukam, to mi wystarczy. Ci jednak nie powinni z niechęcią podchodzić do tych, którzy poszukują.

 

          Postawa (dziecka) nie wszystkim jednak odpowiada. Jest ona też czasem niebezpieczna, gdy zaufa się niewłaściwej osobie, czy instytucjom religijnym,  np. ks. Natankowi, kościołowi scjentystycznemu, sektom, czy innym herezjom, itp.

          Ktoś może zapytać, czy można ufać np. Pawłowi Porębskiemu, który tłumaczy trochę inaczej niż kościół zaplecze wiary? Jako twórca filozoteizmu mówię stanowczo: nie należy. Trzeba bardzo dobrze poznać osobę i jej poglądy, aby w pełni móc jej zawierzyć. Proponowane nowe myśli trzeba przepuścić przez własny rozum, sumienie i serce. Zawsze można powiedzieć: nie, nie zgadzam się z takimi poglądami.

           Ten kto nie godzi się na prosty ogląd wiary i chce rozumieć w co wierzy, musi uruchomić swój własny rozum, wolę i poświęcić temu czas. Czyli powinien wgłębiać się w tematykę, w proponowane sugestie egzegetyczne, konfrontować to ze swoją dotychczasową wiarą, czytać literaturę, poznawać Pismo święte. Siłą rzeczy musi wejść w dziedzinę, która nie jest łatwa. Aby tak naprawdę rozumieć religię trzeba wiedzy wszechstronnej, przyrodniczej, teologicznej i historycznej. Im dalej w las, tym większe trudności. Pytań jest coraz więcej. Zbliżając się do tajemnic wiary, coraz bardziej chodzi się po omacku. Ktoś powie. No właśnie, i po co  to robić. Są jednak tacy, którzy dostrzegają w tym fantastyczną przygodę poznawczą. Tacy są żądni wiedzy, chcą rozumieć, a przybliżenie do prawdy daje im ogromną satysfakcję.

          Dla tych, co poszukują, religia nie jest prosta. Mamy więc dwie postawy. Każdy może wybrać sobie własną. Trzeba jednak wzajemnie się szanować. Tego właśnie oczekiwałem na forum: katolickinet@googlegroups.com.

Katolik kojarzy mi się przykazaniem Jezusa o powszechnej miłości. Jestem temu wierny. Oczekuję od swoich braci i sióstr gestów życzliwości, wzajemnego szacunku.

 

Czy błądzącym należy  podać rękę czy ich odtrącić, niech spadną w przepaść?

 

          Kto poznał naukę Jezusa powinien słowo „odtrącanie” wymazać lub schować do lamusa słów nieużywanych. Odwrotnie, błądzącym należy podawać pomocną dłoń, zaopiekować się nimi, okazać serce. Błądzący, to przeważnie zagubieni, którzy nie mają twardego gruntu pod nogami. Często ich bojowa postawa jest atrapą pod którą znajduje się wylękniona osoba.

          Nie sztuka żyć w świecie ideałów, gdy wokoło ma się wspaniałą osobę i udane dzieci. Często taka piękna skorupa, nie wyćwiczona w boju życia, pęka pod niewielkim naciskiem losu. Osobiście mam ogromny szacunek do zwykłych ludzi, tych, co borykają się w każdym dniu. Bieda, zwyczajny język, nieporządek, może i alkohol. I z takiego środowiska wychodzi dobry człowiek, może lekarz, inżynier. Boże, jakie to piękne.

 

Jedna myśl nt. „Czy można o religii mówić prosto

  1. Istotą dla praktykujących Zen nie jest tworzenie jakiejkolwiek doktryny, budowanie filozofii życia, lecz skupienie się na własnym doświadczeniu Pustki – BOGA. Jest to w tym sensie zupełne przeciwieństwo chrześcijaństwa, które zaczyna się od Objawienia Boga w tajemnicy Chrystusa. Z tego też zapewne powodu od zawsze dbano o ścisłość przekazu i interpretacji źródeł – Pisma św. Dobrze wiemy, że ta troska często osiągała formy przesadne, obsesyjne, które narzucały „właściwe” interpretacje oraz potępienie inaczej myślących. Czy to rygorystyczne dbanie od doktrynę, ład i rytuał nie prowadzi czasem do zapominania, że istotą chrześcijaństwa jest przecież żywe doświadczenie jedności w Chrystusie, która jest czymś o wiele ważniejszym od tych wszystkich pojęć, formuł, dogmatycznych uregulowań? Czy ten rygoryzm oraz, najdelikatniej rzecz ujmując, zniechęcanie do własnych poszukiwań Boga, w oparciu o osobiste doświadczenia, nie jest ograniczeniem naszej wolności? Nie jest ugruntowywaniem przekonania, że moją rolą nie jest poszukiwanie, lecz naśladowanie tego co zostało uznane za prawdę? Ostatnio miałem rozmowę, która mną wstrząsnęła. Wykształceni ludzie. Należący do Domowego Kościoła, a zatem wymagający czegoś więcej od siebie. Na argumenty, które w sposób oczywisty zachęcały do innego, rozumnego spojrzenia na swoją wiarę, na konieczność przekraczania własnych utartych ścieżek, odpowiedzieli: Nas to nie interesuje. Nam wystarcza to co jest. Nie mamy potrzeby poszukiwania czegoś innego. Nie zastanawiamy się nad tym w ten sposób…Mając świadomość, że przekazy biblijne są obrazowaniem Prawdy, interpretacją przekazu od BOGA, wchodzi się w przestrzeń która jest do zagospodarowania. Przestrzeń otwartą. Przestrzeń, która jest wyzwaniem dla mnie jako osoby, bytu. Przestrzeń, która „wymusza” na mnie odpowiedzialność za własne życie oraz życie innych. Uznanie natomiast, że obowiązujące interpretacje są ostateczne i niepodważalne, poniekąd odbiera ten dynamizm i głębię osobistych doświadczeń. Świadomość, że moja prawda nie jest „mojsza” pozwala na nieustanną czujność w poszukiwaniu. Pozwala na dogłębne przeświadczenie, że inaczej myślący, wierzący, to moi bliscy, którzy mogą mnie wzbogacić. Bliscy, którzy poszukując „na innym poletku” mogą mnie inspirować… Tak. Jesteśmy na drodze do Prawdy. Wiara rozumna poszerza i pogłębia przestrzeń, która przed nami. To z jednej strony „przekleństwo” bo mamy świadomość jak wiele jeszcze przed nami. Z drugiej jednak strony jest błogosławieństwem, gdyż daje nam niebywały sens w naszej codzienności.Wiarę rozumną przyrównałbym jak Szrek do cebuli. Nie dlatego również że ma specyficzny zapach lecz, że ma warstwy. Pozbywając się jednej stajesz przed kolejną, kolejną, kolejną. Czyż to nie fantastyczne? Przez wieczność nie będziemy się nudzić! A zatem do dzieła. Wszystkiego dobrego na drodze do PRAWDY.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *