Pożyteczne jest dla was moje odejście (J 16,6). Słowa Jezusa niosą ogromną treść teologiczną. Jak wielokrotnie wspominałem o mojej niechęci do opisów wszelakich cudownych wydarzeń, to tym razem uważam, wraz ze śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa nastąpił czwarty[1] największy cud Stwórcy. To nie tylko chodzi o Wcielenie Boga w postać człowieczą, ale wielkie uświęcenie człowieczeństwa. Przywrócenie mu godności dziedzica: za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie (J 17,19). To wielkie święto odnowienia zjednoczenia się dwóch przestrzeni: rzeczywistej i duchowej. Świat jest jedną wielką budowlą sakramentalną, dziełem jedynego Boga. Człowiek w Chrystusie stał się jego Dziedzicem. To dar wypracowany przez Jezusa.
Ofiara Jezusa przez Jego „materialne” człowieczeństwo spowodowała, że Świat „materialny” również uduchowił się. Jeżeli najmniejsza „cząstka” w człowieku nabrała charakteru duchowego, to znaczy, że cała „materia” świata otrzymała tę samą przedmiotowość.
Mówi się, o Chwale Jezusa. Rzecz bezsporna, ale warto dostrzec, że równocześnie my wszyscy, cały świat otrzymaliśmy dary z tego płynące. Słowa Jezusa: On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego weźmie i wam objawi (J 16,14–15) przekazują, że szafarze (osoby uprawnione do dysponowania darami Bożymi i owocami męki Pańskiej) będą mogli korzystać z owoców Jego Ofiary: radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać (J 16,22).
Świadomość, że Zmartwychwstanie Jezusa było wielkim świętem i radością przyszła dopiero później. Ewangelia Jana, która powstała ok. 60 lat później od śmierci Jezusa jest przykładem jej odczytania. Jest ona wstecznym jej opisem. Kiedy czyta się tę Ewangelię, to bije z niej ta radość. Odczuwa się, jakby uczestniczyło się w tej radości in situ (na miejscu jako świadek wydarzeń) i w owym czasie. Historiograficznie jest to mylące. Po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa nastąpiło wielkie zamieszanie. Z tego też powodu powstało wiele oddzielnych lekcji, ewangelii, opisów. Powstała gnoza. Na temat Jezusa powstało tysiące opisów.
[1] Pierwszy cud, to powołanie świata do istnienia
Drugi cud, to tchnienie życia
Trzeci cud, to uczłowieczenie (uduchowienie) istoty człekokształtnej
Oj, zmieszał mi Pan w głowie, nie mniej niż w odkrywaniu rąbka z tajemnicy Trójcy św.Opisując zasługi Jezusa Odkupiciela, zarazem przedstawia je Pan jako odnowienie stanu pierwotnego człowieka, a jednocześnie jako wyjątkowe uświęcenie natury ludzkiej, nie wspominając o całym świecie rzeczywistym. Nie mogę sobie z tym poradzić.Jeżeli zgodzi się Pan ze mną, że Bóg obdarowując człowieka w chwili stwarzania, obdarzył go Sobą. Jeżeli zgodzi się Pan ze mną, że nie jest możliwe, aby różnicować dary Boga, lecz wszystkie należy uznać za Pełnię. Jeżeli zgodzi się Pan ze mną, że Odkupienie było przywróceniem możliwości pierwotnej relacji człowieka z Bogiem (relacja Boga względem człowieka nigdy się nie zmieniła). To nie mogę pojąć tej nowej jakości w uduchowieniu człowieka i świata z chwilą Odkupienia. Nowa, jako stan, który był nieosiągalny od chwili sprzeniewierzenia się człowieka względem swego Stwórcy, owszem. Jednak nowa, jako zupełnie nowa jakość…?Oczywiście dostrzegam wyjątkowość Ofiary Chrystusa w skali na jaką stać moje rozumowanie. Jednak to zamykam w aspekcie powrotu do utraconych darów – przywrócenie dziedzictwa.Pozdrawiam
Panie Zbyszku Być może za szybko Pan reaguje na mój tekst i pisze pierwsze myśli. W gruncie rzeczy, to i ja nie rozumiem Pańskiego zamieszania. Nie bardzo wiem, co mam wyjaśniać. Powiem tylko, że główną myślą w wykładzie było to, że Jezus swoją Ofiarą nie tylko dokonał czynu odkupieńczego, ale pokazał na co stać człowieka, jako istoty stworzonej. Może użyłem niefortunnego określenia „uświęcenie człowieczeństwa, ale zaraz tłumaczę, że chodzi o przywrócenie godności dziedzica.Chętnie ustosunkuję się, ale do konkretnego pytania.
Obiecuję od dzisiaj nie odpisywać na Pana teksty przed śniadaniem.A tak poważnie, to po tych dwóch słowach wyjaśnienia z Pana strony, wszystko jest jasne. Zgadzamy się w istotnych kwestiach. A szkoda. Byłaby możliwość burzliwej wymiany myśli.Faktycznie gra słów w Pana tekście sprowokowała moją wyobraźnie do zastanowienie się, czy nie ma Pan na myśli jakiegoś innego stanu uduchowienia człowieka, poza możliwością powrotu do tych relacji, w jakich był on ze Stwórcą, przed grzechem pierworodnym. Pozwolę sobie jeszcze na koniec przytoczyć myśl Mistrza Eckharta, która w pewnym sensie koreluje z tym o czym mówimy, a jest piękna: “Stwarzając dał nam Bóg Swą Miłość, dał nam swego Świętego Ducha, abyśmy mogli kochać Go tą samą miłością, jaką On kocha Siebie. Kochamy Boga Jego Własną Miłością i świadomość tego przebóstwia nas” Pozdrawiam