W 311 r. wydany został edykt tolerancyjny ogłoszony w Nikomedii przez czterech prawowitych współrządców imperium: Galeriusza, Licyniusza, Maksymina Dai i Konstantyna. Inspiratorem tego dekretu był Galeriusz. Uwięzieni więźniowie zostali wypuszczeni na wolność. Galeriusz zmarł kilka dni po ogłoszeniu edyktu. W 313 r. wydano akt prawny potwierdzający wolny wybór wyznania. Autorami tego aktu byli cesarz Konstanty i Licyniusz. Ważne jest spostrzeżenie, że akt ten mówił o tolerancji religijnej. Wkrótce powstanie państwo chrześcijańskie. Dla Kościoła nastanie pokój.
Konstantyn nawiązał współpracę z Kościołem chrześcijańskim. Jego następcy nie byli już tacy tolerancyjni wobec pogaństwa. Teraz zaczęły się zakazy uprawiania kultów pogańskich, burzenie ich świątyń itp. Julian Apostata był tym przejściowym cesarzem, który wziął w obronę pogan. Zginął w wieku 32 lat. Wraz z nim zakończyła się era pogaństwa rzymskiego.
Cesarz Teodozjusz I (379–395) w 380 r. nakazuje kult chrześcijański, a w 392 r. zakazuje kultu pogańskiego. Religia chrześcijańska stała się religią uprzywilejowaną. Cesarstwo zmierza do cesarstwa chrześcijańskiego.
Paradoksem jest, że pełne zwycięstwo Kościoła chrześcijańskiego stało się zaczynem czegoś, co pokutuje do dnia dzisiejszego. Kościół Chrystusowy, Święty, transcendentny został ujęty w ramach ludzkiej organizacji, z całym bagażem ludzkich spraw i niedoskonałości człowieka. Kontrolę na Kościołem przejął cesarz, który uważał się za jego głowę. Na mocy autorytetu cesarskiego rozstrzygały się dyskusje i spory teologiczne[1]. Autonomia Kościoła została zakwestionowana.
Współpraca z państwem przynosiła korzyści obu stronom. Kościoły otrzymały prawo do posiadania dóbr ziemskich, własnego sądownictwa. Od cesarstwa dostają dotacje pieniężne. Duchowni zostali zwolnieni od podatków i innych ciężarów państwowych. Trzeba było stworzyć ramy organizacyjne, urzędy, stanowiska, wojsko do ochrony. Znacznie wzrosła ilość świątyń chrześcijańskich (bazylika na Lateranie). Przylegający do niej pałac stanie się rezydencją papieską już w 314 r.
Korzyści materialne zmieniły oblicze Kościoła. Życie duchowe chrześcijan znacznie się obniżyło. Mniej ważne były nowe nawrócenia lecz pozycja i lukratywność posad w urzędach kościelnych. Korzyści materialne stały się celem. Bóg zajął miejsce w dalszym szeregu[2].
Pod auspicjami Kościoła będą dokonywane wielkie niegodziwości w imię otrzymanej od Boga władzy. Kościół przywłaszczy sobie prawo do bezbłędności powołując się na opiekę Ducha Świętego. Bóg zostanie wykorzystany do zaspokojenia ludzkich interesów.
Warto zatrzymać się nad tym pozornym sukcesem. Idąc za mamoną, ludzkimi sukcesami Boga umieszczono w ramach katechizmu opracowanego na potrzeby ludzkie. Został w pewien sposób zamknięty na dalsze dziejowe zmiany. Uznano, że Bóg powiedział już wszystko (Objawił się w pełni). Objawienie zostało zamknięte. Roma locuta, causa finita[3].
Można postawić pytanie, czy możliwy był inny scenariusz rozwoju Kościoła? Ze smutkiem stwierdzam, że nie na tym etapie rozwoju ludzkości. Tak musiało się stać. Czegokolwiek dotknie się człowiek to profanuje, niszczy i robi użytek dla siebie. Jezus wiedział o tym i wyjaśniał: muszą przyjść zgorszenia. Etap doskonałości człowieka jest jeszcze daleko przed nim. Należy wierzyć, że według nauki Jezusa, przyjdzie kiedyś taki czas, że to, co do Boga należy będzie oddawane Bogu, a co ludzkie – człowiekowi.
Kościół instytucjonalny poprzez odpowiednie zapisy (dogmaty, prawa kanoniczne, wypowiedzi papieży) pragnie chronić depozyt wiary od błędnych nauk. Między innymi głosi: Nikt nie może sam siebie upoważnić do głoszenia Ewangelii. […] Nikt nie może sam sobie udzielać łaski [4]. Trudno nie przyznać racji, że kościół zabezpiecza to, co jest najważniejsze – doktrynę wiary. Jednak błędem kościoła jest jej hermetyzacja. Wierni uznają, że kościół od dawna posiadł prawdy wiary, powołując się na Pismo święte i Tradycję. Wymienione źródła przyjmuje się za niepodważalne, ponieważ kościół głosi, że od samego Boga pochodzą.