Śmierć jest naturalnym kresem ludzkiego życia, a nie zapłatą za grzechy jak głosi Paweł w Liście do Rzymian (Rz 6,23; KKK s. 246). Urząd Nauczycielski Kościoła naucza, że śmierć weszła na świat z powodu grzechu człowieka (KKK s. 246). Nic bardziej mylnego. Co prawda, próbuje wyjść z tej niedorzeczności głosząc, że posłuszeństwo Jezusa przemieniło przekleństwo śmierci w błogosławieństwo. Konstrukcja wiary chrześcijańskiej nie wytrzymuje próby czasu. Powszechnie wiadomo, że każde żyjące stworzenie dochodzi do kresu swego żywota. Człowiek z natury należy do tej samej biosfery. Budowanie konstrukcji na błędnych założeniach, wcześniej czy później, musi doprowadzić do jej upadku. Niestety nauka Kościoła staje się coraz bardziej niezrozumiała, przez co i krytykowana.
Filozoteizm dostrzega śmierć jako naturalne zjawisko biologiczne. Nie należy łączyć końca świata z katastrofizmem. Katastrofizm jest to pesymistyczny pogląd, że ludzkie dzieje zmierzają do nieuniknionej katastrofy ostatecznej. Już sam termin synteleia tou aionos (Mt 73,39n.49;24,3;28,20), który po polsku oddajemy jako koniec świata, zawiera w sobie sugestię, że nie chodzi tu o kres, ale o koniec pozytywny w sensie uwieńczenia, wypełnienia się. Pierwszy krok przez ogień czyśćcowy, zgoła najboleśniejszy, to poznanie własnych grzechów (lekarz medycyny i mistyczka Adrienne von Speyr 1902–1976). Wraz ze śmiercią dusza traci kontakt z żywym organizmem jakim było ciało. Samo ciało, bez oznaki życia jest już tylko wspomnieniem człowieka. Dusza utraciła swój punkt zaczepienia jaki otrzymała w momencie poczęcia. Cielesność jest człowiekowi dana i zadana. Brak ciała powoduje, że dusza człowieka nie czuje się komfortowo. Być może dlatego na jego przywitanie zjawiają się jego najbliżsi, którzy wcześniej pomarli. Wspierają go, aby przyzwyczaił się do nowej rzeczywistości. Życie wieczne będzie polegało na nie dającej się wyobrazić bliskości z Bogiem. Jednak na spotkanie przychodzi Syn Boży Jezus. Ojca nie można poznać. Zawsze będzie On nierozpoznany. Św. Teresa Wielka miała nadzieję zobaczenia Ojca mówiąc: chcę widzieć Boga, ale trzeba umrzeć, by Go zobaczyć. Jezus Chrystus zastępuje Ojca. Być może dla niektórych będzie to jeszcze jeden dowód koncepcji Boga w konieczności powołania Syna. Człowiekowi trudno uwierzyć, gdy nie zobaczy. Jezus Chrystus jest Ikoną Boga. Teraz łatwiej jest zrozumieć słowa Jezusa: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30)); Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14,9).
W Liście do Hebrajczyków Paweł napisał: Postanowione ludziom raz umrzeć (Hbr 9,27). Całkowicie się z tym zgadzam. Filozoteizm nie dostrzega żadnego sensu reinkarnacji. Niestety nawet u chrześcijan jest wielu zwolenników reinkarnacji. No cóż, można tylko wzruszyć ramionami.
Każdy w jakiś sposób zastanawia się nad swoją śmiercią. Wiara pozwala na odsunięcie strachu. Nikt nie chciałby umierać w cierpieniu. Jeżeli nadszedł nasz czas, umierajmy mężnie (1 Mch 9,10).
Dopisek do wczorajszego wykładu
Kościół głosi, że Jezus Zmartwychwstał. Tak to prawda, ale nie tak jak sobie to wyobraża większość wierzących. Po śmierci Jezus ukazał się swoim uczniom pokazując, że choć umarł to nadal żyje. Śmierć nie jest więc kresem. Zmartwychwstały Jezus nie zmartwychpowstał, ale rozpoczął życie w nowej rzeczywistości, w nowym ciele uwielbionym. Człowiek nie jest w stanie zobaczyć tego ciała, dlatego Jezus pokazywał się w obrazie ciała pozornego, w widzeniach neurotycznych. Niektórzy w ogóle go nie widzieli mimo, że byli wśród widzących.
Obraz otchłani (niebo-czyściec-piekło) w ujęciu
filozoteistycznym
Dusze ludzkie również zmartwychwstają, ale jak mówi nauka Kościoła po sądzie ostatecznym. Jeżeli jeszcze nie zmartwychwstali, to gdzie są teraz? Dusze ludzkie po śmierci łączą się z promieniami Światła Bożego. Im dusza czystsza tym większą potrafi znieść temperaturę żarliwości Boga. Jej miejsce jest bliżej Źródła. Dusze chłodne nie mogą wytrzymać żaru Boga i dlatego umiejscawiają się w dalszej odległości od Źródła. Miejsce to potocznie nazywa się piekłem. Pomiędzy Źródłem a daleką odległością rozciąga się tzw. czyściec. Dusze odczuwają pragnienie zbliżenia się do Boga. Cierpią z tęsknoty. Cierpienie dusz jest dla nich oczyszczające. Powoli przyzwyczaja
ją się to żaru Boga, aż w końcu następuje mistyczne zjednoczenie z Ojcem. Po zmartwychwstaniu dusze odejdą od Światła Bożego i staną się na nowo ludźmi w ciałach uwielbionych, w nowej rzeczywistości (nowa ziemia).
Jezus po śmierci odwiedził dalekie peryferie promieni Bożych, aby pocieszyć tych, którzy są na końcu: poszedł ogłosić [zbawienie] nawet duchom zamkniętym w więzieniu (1 P 3,19). Teraz i oni uwierzyli, że Bóg istnieje. Jezus nie zdążył nacieszyć się Źródłem-Ojcem bo chciał dać znać o swoim zmartwychwstaniu i dlatego gdy spotkał Magdalenę powiedział: jeszcze nie wstąpiłem do Ojca mego.
Wspomnienia biograficzne cz.35
Od 1 kwietnia otrzymałem stanowisko samodzielnego referenta ds. epd z pensją 3700 zł. Na Barburkę dostałem dyplom nadania stopnia inżyniera górniczego III stopnia.
15 czerwca Krysia obroniła pracę magisterską na WSP w Krakowie.
W czerwcu ukończyłem studium Projektowanie systemów epd w Zakładzie Kształcenia i Doskonalenia Kadr w Katowicach.
Wigilię spędzaliśmy w samotności. Krysia była w ciąży. Rodzina była parę ulic dalej.
1 marca urodziła się nam pierwsza córeczka. Kochałem ją już jak była w łonie Krystyny. Daliśmy jej na imię Ania. Błędem byłoby przypisywać imię to z moją pierwszą miłością. Anna jest pięknym imieniem. To wszystko. Z chęcią przejąłem część obowiązków. Krysia powoli dochodziła do siebie po ciężkim porodzie. Kąpałem kruszynkę i masowałem. Czuwałem w nocy, a nad ranem, przed pracą karmiłem. Krysia zapowiadała, że następnych dzieci nie będzie. Po dwóch latach oszukałem Krystynę w delikatnej sprawie i 12 listopada 1980 r. urodził się nam syn Łukasz.
Opracowałem program komputerowy do wyliczania zasobów (węgla) metodą Bołdyriewa. Rozwiązywał on zagadnienie w przestrzeni dwuwymiarowej. Był to na owe czasy hit programowy. W CUG (Centralny Urząd Geologii) stałem się osobą poznawalną.
Cztery miesiące po urodzeniu się Ani zostałem wyróżniony w CUG wyjazdem służbowym z ramienia RWPG do Moskwy w celu nawiązania kontaktów naukowych podobnych resortów. Przez cały czas od 12 do 17 czerwca piło się tam alkohol. Szybko łapałem język rosyjski. Po powrocie, dla zabawy, zacząłem opowiadać Krystynie wszystkie wydarzenia po rosyjsku. Sam się dziwiłem, jak szybko można złapać cudzy język.
Swoje obowiązki w pracy poszerzyłem o sprawy ekonomiczne. Ukończyłem kurs: Wdrożenie systemu epd w zakładach podległych CUG w zakresie ewidencji i rozliczania środków trwałych. Za moją namową utworzono w przedsiębiorstwie Pracownię Informatyczną. Zakupiono dziurkarki do kart perferowanych. Zostałem jej kierownikiem. Od 1 października otrzymałem 500 zł funkcyjnego. Niestety czasy się zmieniały i wkrótce trzeba było Przedsiębiorstwo zlikwidować. Część pracowników przeszła do Zakładu Badań Geologicznych. Opuściłem mojego dyrektora, któremu byłem wdzięczny za szacunek jakim mnie darzył.