Puszka Pandory 5, materia

 

         Pamiętam, że już jako student miałem wątpliwości co do budowy materii. Rozumowanie było proste. Gdyby materia istniała jako samodzielny byt, to można ją dzielić w nieskończoność. Gdyby ktoś odkrył najmniejszą cząstkę materii, to zawsze można by ją przepołowić, itd. Nieskończoność jest nieuchwytna, a więc materia nie może istnieć swoim istnieniem. Ponieważ anihilacja była już znana, ona dawała ważną wiadomość. Po zderzeniu się elektronu z pozytonem znikają obie cząstki i wyzwala się energia promienista.  Co to znaczy, że cząstki znikają? Substytut nie może tak po prostu zniknąć. Substytutu nie ma, a energia przejmuje jej własności. Pamiętam, jak sobie wyobrażałem falę elektromagnetyczną w obiegu kołowym. Pośrodku koła coś co zakrzywia bieg promienia. Później dowiedziałem się, że uczony Erwin Schrödinger (1887–1961) uważał, że elektron to fala stojąca, istniejąca w otoczeniu jądra atomowego. Potem poznałem mnóstwo innych poglądów, które umocniły moją tezę, że materii nie ma jako takiej. Materia to złudzenie.

          Kiedy byłem już przekonany w swojej tezie, bardzo się ucieszyłem, bo miałem wspaniały argument przeciw materialistom. Wiara w Przyczynę  Sprawczą nigdy mnie nie opuszczała. Bez Boga nie można nic wytłumaczyć, ani zrozumieć. Jaki jest Bóg, to już zupełnie inne zagadnienie.

 Wspomnienia biograficzne  cz.73

          Nie umiem tego wytłumaczyć. 6 czerwca 2008 r. usiadłem i napisałem pierwsze zdania mojej pierwszej książki Rzeczywistość w świetle nauki filozofii i wiary. Zacząłem od nauk przyrodniczych. Starałem się pokazać, że wszystkie modele konceptualne są tylko instrumentem tłumaczenia zjawisk fizycznych. Dałem do zrozumienia, że nauka boryka się z barierami poznawczymi. W końcu doszedłem do tego, że świat jawi się człowiekowi i to każdemu inaczej. Jest jedna prawda, ale jest jakby za mgłą. Tym sposobem teorię Einsteina i inne sprowadziłem do tymczasowych modeli, które z pewnością nie wytrzymają próby czasu. Teoria została nadal teorią. Dla mnie było to odkrywcze, a zarazem odważne. Wszedłem na drogę konfrontacji z nauką.

          Wątpliwości jakie dotyczyły teologii były bardziej dramatyczne. Przede wszystkim trzeba było wyzwolić się z bojaźni, że narusza się świętości. Powoli uwalniając się z niej, uświadomiłem sobie, jak bardzo zakorzeniony jest u ludzi strach przed Stwórcą, karą i grzechem. Początkowo próbowałem mieścić się w kanonach dogmatycznych. Nie było to możliwe. Trzeba było zacząć wszystko fenomenologicznie, od początku, odrzucając wszelkie stare nawyki i wyobrażenia. Jedną z pierwszych myśli jakie mi przyszły do głowy to, że obraz Boga jest zniekształcony przez oficjalną katechezę religijną. Podanie zaś religii jest infantylne. Bóg nie jest cesarzem, który rządzi światem. Istnieje, ale istnieniem niezwykłym dla nas. On po prostu jest. Czysty Akt bez domieszki możności. My możemy poznawać jedynie skutki Jego działania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *