Ewangelia wg Łukasza cz.11

 

          Sprawa postów (Łk 5,35–39; Mt 9,14–17; Mk 2,13–22) jest  perykopą synoptyczną. Napisane jest, że uczniowie Jana jak i faryzeusze dużo poszczą. Można postawić pytanie, po co to czynią. Post jest to dobrowolne powstrzymanie się od jedzenia w ogóle, lub od spożywania pewnych rodzajów pokarmów (np. mięsa) przez określony czas. Pościć można z przyczyn zdrowotnych lub z przyczyn religijnych. W religii post jest formą pokutną i polega na odmawianiu sobie określonych przyjemności. Niekoniecznie dotyczy to mięsa. Wiele osób pości, nie jedząc mięsa równocześnie napycha się innymi potrawami do syta. To nieporozumienie i religijna obłuda. Akt ofiarny nie powinien być na pokaz, ale w cichości ducha. Post powinien dawać poczucie „cierpienia” i to „cierpienie” powinno być darem współuczestniczenia w Męce Pana. Post powinien być ofiarą dedykowaną. Można ją też ofiarować Bogu bezimiennie, aby dobro z niego wypływające mógł sam rozdzielać wśród potrzebujących.

          W perykopie napisane jest, że uczniowie Jezusa nie pościli. To zrozumiałe. Trudno pościć mając przy sobie Pana. Jezus zapowiada, że przyjdzie czas, gdy kiedy odejdzie, wtedy uczniowie będą pościli. Faryzeusze tego nie rozumieli. Jezus nie był dla nich Panem lecz bluźniercą. Ich zdziwienie jest więc zasadne. Jezus drażnił ich wrażliwość religijną. Prowokacje Jezusa powodowały, że faryzeusze i kapłani byli zbulwersowani Jego postawą. Powoli rodził się u nich gniew i chęć zabicia Jezusa.

          Jezus wyraźnie daje do zrozumienia, że przychodzi coś nowego (nowy ogląd wiary). Nowe wymaga innego spojrzenia, innej postawy życiowej: «Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków» (Łk 5,36–38). Słowa Jezusa są wymowne. Młodego wina nie wlewa się do starych bukłaków, czyli Ewangelia musi opierać się na nowej nauce. Wszelkie próby nawiązywania do Starego Testamentu, jak to czynił Mateusz nie do końca pasują do nauki Jezusa. Podobnie Tradycja jest też skostniała. Trzeba na nowo budować wiarę. A jednak Kościół nie zadał sobie tego trudu. Może było to za trudne na owe czasy? Może trzeba było dwóch tysięcy lat, aby dojrzeć? Moje prace są próbą nowego oglądu wiary, propozycją nowych dróg poszukiwań.  Niestety jestem osamotniony. Nikt nie próbuje zmierzyć się z proponowanym materiałem. Nie ma konfrontacji, dialogu, a nawet krytyki. Bojaźń przed naruszeniem narosłej piramidy (wiary starotestamentalnej) jest ogromna. Ci, którzy mogliby mieć coś do powiedzenia wolą nie ruszać tego tematu. Nie chcą narażać się na przykrości.

0 myśli nt. „Ewangelia wg Łukasza cz.11

  1. Pod koniec pisze Pan o nowym oglądzie wiary oraz braku konfrontacji. Ma Pan rację mało można zauważyć tutaj komentarzy i dyskusji. Wynika to z tego, że ludzie są na ogół zmęczeni albo po prostu leniwi. Dla mnie najbardziej kontrowersyjnym tematem pańskiego oglądu wiary są dwie sprawy, mianowicie : Jezus oraz szatan, diabeł – zło w osobie. Udowadnia Pan, że Jezus dopiero na krzyżu stał się Bogiem – jest to ciekawa koncepcja tym bardziej, że podaje Pan wiele dowodów. Jednak człowiek mocno przyzwyczaja się do swoich poglądów oraz lubi przy nich pozostawać. Dlatego ciężko jest mi w to wierzyć, po za tym dzieląc się tym z innymi ludźmi zazwyczaj jestem uważany za heretyka (z jasnych przyczyn). Drugim tematem jest zło, ,, wszystko fajnie ” ale najbardziej nie pasuje mi motyw opętanie oraz realne wypowiedzi egzorcystów, którzy doświadczają działania Złego. Wypowiedź ta to nic w stylu ,,proszę mi powiedzieć jak żyć” tylko jest to moja forma opinii wobec pańskiej oglądu wiary. Pozdrawiam Grzegorz Cudny 🙂

    • Panie Grzegorzu

      Dziękuję za wpis. Odbieram go jako przejaw Pańskiej wrażliwości na moją ujawnioną troskę ogólnego milczenia. Tak przyznaję, sprawił mi Pan przyjemność swoim wpisem. Dziękuję.
      Co do meritum, to w zasadzie przedstawił Pan swoje stanowisko w wierze. Nie jest to polemika. Brak prezentacji dowodów swoich racji. Pozostaje nam pozostać więc na swoich poglądach. Jak Pan zauważył podpieram się często dowodami, które samo Pismo święte mi oferuje. Rozumiem jednak Pańskie stanowisko. Miałem podobne jeszcze wiele lat po skończeniu studiów teologicznych. Pokonanie własnej doktrynacji wiary, mocno zakorzenionej, jest bardzo trudne. Wymaga też odwagi osobistej, aktu woli. Podobnie bałem się jak ognia etykiety „heretyk”. Dzisiaj czuję się wolny od lęku i jest to niesamowite uczucie.

      Pozdrawiam. Paweł P.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *