– Katecheza katolicka mówi, że Jezus objawia nam Boga? Czy jest to słuszna teza?
– Boga nikt nigdy nie widział (1 J 4,12), bo On jest w nas gdy się wzajemnie miłujemy (tamże). Obraz Boga jest więc w nas. Jak Boga dostrzegamy w duszy i w sercu jest sprawa indywidualną. Jezus przede wszystkim wskazuje (objawia), że Bóg istnieje. Podobieństwo do Boga wynika z jedności serca i duszy. Jezus został obdarowany przymiotami Boga. Patrząc na Jezusa można mieć wrażenie, że tak wygląda Stwórca. Podobny obraz uzyskuje się patrząc w oczy malutkiego nieskalanego dziecka. Boga można zobaczyć też w każdym człowieku, np., w żebraku, w mnichu, ba nawet w każdym stworzeniu. Wszędzie tam gdzie emanuje dobroć i miłość. Bóg jest samą miłością. Z miłością związana jest harmonia i piękno. Niektórzy dostrzegają Boga w muzyce, w sztuce. Odczuwają Jego obecność, gdy się modlą lub rozprawiają o Nim. Ja mam ogromne odczucie, że jest przy mnie, gdy piszę.
– Jeżeli istnieje tyle Jego obrazów, to nasuwa się pytanie, jaki jest naprawdę?
– Ciągle ciąży w tobie myśl, że jak ktoś istnieje, to ma jakąś postać. Musisz wyzwolić się z takiego sposobu myślenia. Bóg jest wyjątkową Ideą. Wykreowana w umyśle posiada moc sprawczą. Po czasie można dojść do wniosku, że wykreowanie było faktycznym odkryciem. Bóg umożliwił człowiekowi ten zabieg. Zaszczepił w człowieku za Nim tęsknotę. Ta trudno wytłumaczalna tęsknota jest dowodem, że On istnieje. Człowiek bez Boga jest zagubionym zwierzątkiem o wysokim intelekcie. Nie pasuje do otocznia. Jest za mądry, a zarazem samotny, bez wizji i planów. Ot tak, przeżyć, najlepiej przyjemnie. Owszem można coś zrobić dla innych, ale niekoniecznie. Brakuje bodźca, inicjatywy. Wszystko jest bez sensu.
– A w czym wierzący widzi sens?
– Wieczność jest gwarantem sensu życia, Wszystko, co się czyni, ma w tym odbicie. Wieczność nie ma granic, a więc nic nie ogranicza człowieka. Nieskończoność ma w sobie niesamowitą nadzieję. Jeżeli coś się teraz nie udaje, to jest czas zmienić to w przyszłości. Ważne jest, aby żyć ze świadomością eschatologiczną. Wszystko przymierzać w daleką przyszłość. Trzeba żyć wiecznością.
Witam Panie Pawle
Nie mogłem się powstrzymać i zabieram głos. Proszę wybaczyć, ale w uzupełnieniu Pana odpowiedzi na pytanie z dzisiejszego wpisu: Jeżeli istnieje tyle Jego obrazów, to nasuwa się pytanie, jaki jest naprawdę?
Znajduję coś takiego: http://wyslijto.pl/plik/1na7783i5u484853
Spojrzenie na to zagadnienie z innej perspektywy znalazłem tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=dFQCbLAMmyU
Bardzo bliskim jest mi ostatnio przeświadczenie, że nieporozumieniem jest szukanie Boga gdzieś tam, gdyż on jest we mnie. Więcej, pełnię Boga mogę doświadczyć, gdy zaakceptuję, że jestem bytem kompletnym. Stworzonym, ale kompletnym. Pan by powiedział, że człowiek jest bytem niemal doskonałym.
To dla mnie obecnie oznacza, że człowiek zagłębiając się w esencję swojej istoty może poznać, że jest częścią ISTNIENIA, które jest też darowane każdemu innemu człowiekowi. Może nieustannie przybliżać się do poznania Boga. Więcej możemy poznać, że ISTNIENIE – BÓG, jest w każdym stworzeniu, we wszystkim, co stworzone. Czymś naturalnym wówczas jest miłość do innych ludzi, stworzeń. Jakże bowiem nie kochać kogoś, czegoś, co w pewnym sensie jest mną? Oczywiście daleko idące uproszczenie.
Jeżeli zatem jestem kompletny (jestem jaki jestem), to absurdem jest dążenie by się stawać kimś bardziej na poziomie moich emocji, pragnień, oczekiwań. Istotniejszym jest podejmowanie wysiłku, aby po prostu być istniejącą świadomością zanurzoną w ISTNIENIU – BOGU.
Tak. Nieustanne uświadamianie sobie, że istnieję, rodzi kolejne przebłyski świadomości, które sprowadzają mnie w głębię mojego istnienia. Tam natomiast bardzo naturalnym jest przeżywanie zanurzenia się w ISTNIENIU – BOGU.
Pozdrawiam
Zbigniew Kubik
Panie Zbyszku
Pańska słowa wspaniale komponują się w treść dzisiejszej katechezy. Dziękuję. Paweł