Katecheza młodych cz.87.

–      Czy jest coś szczególnego w ewangeliach, co ciebie zaskoczyło?

–      Tak, słowa:  Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5,48). Słowa te można przyjąć jako ironię. Nikt przecież nie może osiągnąć doskonałości Boga. Tak można pomyśleć w pierwszym, spontanicznym odruchu. Jednak warto zastanowić się. Może słowa Jezusa nie są ironiczne? Co wtedy? Świadczą one, że doskonałość jest powszechnie dostępna i możliwa. Jeżeli jest zachęcana przez Jezusa, to musi być pożądana. Stanowi wartość, jest czymś dobrym. Ponieważ człowiek należy do dziedziców Boga, tym samym posiada w sobie boskie atrybuty, jak rozum, wolną wolę, zdolność miłowania. Człowiek ma świadomość własnego poznania (epistemologia). Żadne zwierzę nie ma świadomości własnego istnienia. Człowiek ogarnia rozumem świat. Bada prawa przyrody. Rozumie je. Próbuje rozeznać istotę bytów, ba, nawet Boga samego. Boskie atrybuty w człowieku, to wywyższenie człowieka do boskiego wymiaru intelektualnego. Skoro tak, to podobnie jak Bóg możemy sięgać po doskonałość. Doskonałość ma granicę w nieskończoności dobra, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby tam sięgać. Oczywiście, w pokorze powinniśmy znać swoje miejsce. Kto wychodzi przed szereg, w gruncie rzeczy ośmiesza się.

–      Czy poklask u ludzi jest czymś złym?

–      Nie. Jak odniosłem się do poprzedniego twojego pytania, naturalną rzeczą jest dążenie do doskonałości. To pragnienie sprawia, że człowiek chce być zauważany. To dążenie naturalne, które siedzi głęboko w człowieku. Można powiedzieć, że jest to odruch bezwarunkowy, czasami kompletnie niezależny od człowieka. Nasz drogi L.W na twarzy ma wypisaną dumę. On nie może się z tego uleczyć. Jedynie sprawia, że staje się przez to zabawny, a może i godny politowania. Gorsza jest fałszywa duma. To niezasłużone wysokie mniemanie o sobie. Najczęściej wiąże się z poniżaniem drugiego.  Takich przykładów jest bardzo wiele wokół nas. Proszę porównać młodych doktorów nauk ze starszymi profesorami. Profesor dojrzały, pełen pokory wobec wielkości nauki i duma nowo upieczonego doktora, który liznął jej trochę. Biskupi, którzy nie umieją normalnie, po ludzku rozmawiać z wiernymi. Używają swoistego języka patrystycznego. Politycy to najczęściej niedouczeni karierowicze. Oczywiście nie o wszystkich mowa, ale proszę mi wskazać dzisiaj jakieś autorytety? Dla nich nie o dobro społeczne chodzi, a utrzymanie lukratywnych stanowisk. W ewangelii poklask u ludzi jest rozumiany jako chwalenie się swoją dobrocią, jałmużną, ofiarą. Jezus naucza, że dobre uczynki winne być dokonywane nie dla poklasku. Świadkiem ich powinien być jedynie Bóg. To pouczenie, choć sprzeczne z naturą człowieka jest piękne. Nie szkodzi jednak, gdy świadkami dobra są Bóg i ludzie. Cudze uczynki dobra są pouczające i zachęcające.

0 myśli nt. „Katecheza młodych cz.87.

  1. (…) doskonałość jest powszechnie dostępna i możliwa. Jeżeli jest zachęcana przez Jezusa, to musi być pożądana. Stanowi wartość, jest czymś dobrym. Ponieważ człowiek należy do dziedziców Boga, tym samym posiada w sobie boskie atrybuty, jak rozum, wolną wolę, zdolność miłowania. Człowiek ma świadomość własnego poznania (epistemologia).
    Może wreszcie mnie Pan skarci za ciągłe wrzucanie takich kamyczków do tego Pana ogródka (myślę o podanym poniżej linku do materiał na YouTube). Co ja jednak poradzę, że dotyka Pan kwestii dla mnie istotnych, przy czym moje poszukiwania odpowiedzi, wykraczają w tej materii poza pewne ramy.
    Mam bowiem już dość słów, porad (nie myślę w tej o Panu), które można usłyszeć w niemal każdym miejscu: bądź dobry, kochaj Jezusa, zaufaj Mu, kochaj innych ludzi, powinieneś wybaczać, módl się, ofiaruj to Bogu, podążaj za Nim…
    Często odnoszę wrażenie, że większość z wygłaszających takie pobożne rady, nie potrafi wskazać faktycznej drogi dojścia do celu. Możliwe że powie ktoś: jak to, przecież to jest droga dojścia do celu (bądź dobry, kochaj Jezusa, zaufaj Mu, kochaj innych ludzi…)
    OK. zatem zapytam wprost: jak być dobrym? Jak kochać Jezusa, jak Mu zaufać? Jak kochać innych ludzi?
    Co najczęściej usłyszymy w odpowiedzi?
    Staraj się, próbuj, szukaj!
    OK. Ale jak i gdzie? Błędne koło!
    Czytając dzisiejszy Pana wpis, otrzymuję istotną wskazówkę, tożsamą z towarzyszącymi mi od jakiegoś czasu przemyśleniami. Pisze Pan: (…) doskonałość jest powszechnie dostępna i możliwa. (…) Ponieważ człowiek należy do dziedziców Boga, tym samym posiada w sobie boskie atrybuty …
    Tymi stwierdzeniami rozlewa Pan miód na moje rany. Mówi Pan wprost do mojej duszy.
    (…) człowiek (…) posiada w sobie boskie atrybuty. W SOBIE!, POSIADA JE W SOBIE. Zatem, pełnię siebie odnajdziemy, zagłębiając się W SOBIE!
    Tak. Ale w sobie, to znaczy gdzie?
    Przyznam, że przez całe lata możliwość poznania, utożsamiałem z przeniknięciem własnym rozumem danej kwestii. Jak gdyby istotą mojego bytu był mój rozum. Jakiś czas temu, dotarło jednak do mnie, że istotą, esencją mojego bytu nie może być rozum – to fantastyczne narzędzie dane mi przez Boga. (Nawet określenie, mój rozum wskazuje, że rozum należy do mnie, zatem do bytu, do tego, który po prostu jest, istnieje). Zatem określenie, w sobie, oznaczać musi inną głębię. Głębię, która wymyka się utożsamieniu jej z formą mojego ciała, które przecież przemija, rozpada się. Mając tak istotną wskazówkę, wierząc, że człowiek posiada duszę – pierwiastek Bora w sobie, wiem już gdzie szukać. Przy czym stwierdzenie – szukać, chętnie biorę w cudzysłów.
    (…)Ponieważ człowiek należy do dziedziców Boga. Jest bytem niemal doskonałym, jak chętnie za Panem powtarzam, to skłaniam się do twierdzenia, że poszukiwanie, w klasycznym znaczeniu tego słowa, po prostu nie ma sensu.
    Poszukiwanie bowiem zakłada, że czegoś mi brakuje. Owszem, może mi brakować ładu w moim życiu, lecz na pewno nie brakuje mi – człowiekowi, jakiegoś składnika, który warunkowałby możliwość osiągnięcia doskonałości. Zatem wszystko czego mi potrzeba, to zaufanie Bogu i wiara w to, że jestem bytem kompletnym. Że sensem mojego istnienia jest po prostu świadome bycie tu i teraz. Bycie w pełnej zgodzie z samym sobą. Akceptowaniem siebie takim jakim jestem w danej chwili. Z niekończącą się świadomością, że (…) podobnie jak Bóg możemy sięgać po doskonałość. Doskonałość ma granicę w nieskończoności dobra, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby tam sięgać. Oczywiście, w pokorze powinniśmy znać swoje miejsce.
    Głosi Pan, Panie Pawle, że ziarna PRAWDY można znaleźć wszędzie. Mam wrażenie, że są one obecne również w tej wypowiedzi: http://www.youtube.com/watch?v=8PPtfgOeJXQ , którą zamieszczam, jako uzupełnia mojej wypowiedzi.

    • Panie Zbyszku

      Dziękuję za trafny komentarz. Ja jedynie go uzupełnię. Człowiek posiada duszę jako pierwiastek Boga w sobie. Choć jest istotą ontologicznie kompletną, to po przyjściu na świat, w świadomości (w duszy), poza darami łaski, jest czystą kartą (tabula rasa). Świadomość pierwotna i inne precjoza duchowe są darmowym darem Boga. Dziecko umierając przedwcześnie lub przed porodem posiada już zasoby duchowe i świadomości konieczne do zbawienia. Bóg pragnie jednak, aby człowiek uzyskał własne zasoby, które by legitymowały go do godności dziedzica i współtwórcę świata. Zasoby te zdobywa się przez generowanie dobra wynikające ze świadomości (za życia, świadomość egzystencjalna mocno połączona z rozumem) i własnej woli. Dobro ma przełożenie na Miłość i odwrotnie. Im bardziej człowiek staje się doskonały, tym generuje większe pokłady dobra. Dobro, używając modelu konceptualnego, „funkcjonał” jest miernikiem tych zasobów. Przez generowanie dobra zapełnia się dusza ich „rejestracją”.

      Gorąco pozdrawiam. Paweł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *