Bóg jako ekspresja ludzkiej świadomości

          Pod koniec życia Georg Wilhelm Friedrich  Hegel doszedł do wniosku, że Bóg jest ekspresją ludzkiej świadomości. Jak rozumieć te słowa? Ekspresja to sposób wyrażania (uzewnętrzniania) swoich uczuć. Hegel mówił więc to, co jemu w sercu grało. Łączył on Boga ze swoją świadomością. Bóg dla niego był mocno immanentny wewnątrz jego umysłu. Bóg był jego wytworem myśli. Można rzecz, pewną jego prywatnością. Jeżeli Bóg istnieje, to jest to jego Bóg. Jak rozumiał, Bóg też ulega rozwojowi jak jego umysł. Podąża za rozwojem jego rozumu i świadomości. Doskonali się, tak samo, jak i on. Czy taki model konceptualny jest do przyjęcia? Dla wielu zapewne tak. Mają oni podobny pogląd, co Hegel. Dla wielu jest zwykłą konceptualną bzdurą. Dla mnie jest to jego obraz Boga i nie zamierzam poddawać go krytyce. Wystarczy, że wiem, że jest jego. Swoim rozumem doszedł do swojej granicy poznania.

          W jego oglądzie brakuje mi Boga osobowego. Przyjmuję, że w każdym umyśle rodzi się własne pojęcie Boga, ale On musi istnieć niezależnie od swoich stworzeń. Jest, który Jest (por. Wj 3,14) mówi o tym wyraźnie. Jego samodzielne, samoistne istnienie jest konieczne do zrozumienia powstania świata. On był przed czasem. Dopiero, gdy pojawił się człowiek, istota rozumna, umiejscowił swoje imię w każdym z nich wg ich świadomości i zdolności intelektualnej.

          Dopóki człowiek nie dźwignie się na piedestał boski, nie może być dla Boga partnerem. Jezus pierwszy doszedł do tej godności. Bóg przyjął Go i wyposażył we własne boskie atrybuty w Akcie działającym. Mówienie, że Jezus Chrystus jest Bogiem, jest zasadne. Tajemnica ta została odczytana przez Kościół. Czy można mieć jakieś wątpliwości? Owszem, wątpliwości są czymś naturalnym. Pewności nabrałem dopiero po zapoznaniu się z całością wiedzy (wiara rozumna) o Jezusie. Nabrałem przekonania, a więc wiary, że Jezus Chrystus był bardzo Bogu potrzebny. Życie pełne miłości do Boga i drugiego człowieka oraz heroiczna śmierć odkupieńcza, przekonuje mnie, że Jezus sięgnął szczytu i osiągnął to, co Bóg pragnie dla każdego. Zdaję sobie sprawę, że to o czym mówię, wymaga wiary. Forsuję tezę (z przymrużeniem oka), że Bóg nie potrzebuje jej tak dużej, bo jest ewidentną Przyczyną sprawczą wszystkiego, natomiast więcej wiary trzeba, aby wierzyć w boskość Jezusa Chrystusa. Przedmiotem wiary jest nie logiczna wiedza, ale koncepcja, że tak właśnie się stało. Koncepcja jest pochodzenia ludzkiego, a więc nie musi być doskonała. Można z pokorą przyjąć, że coś jest na rzeczy. Prawdę poznamy niebawem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *