Pani Urszula pyta

          Pani Urszula pyta:  Zrodziło się we mnie pytanie: dlaczego wszechmogący Bóg nie mógłby łamać stworzonych praw przyrody?

           Najczęściej Bóg jest traktowany jako Podmiot i przedmiot kultu. Kontakt z Nim jest duchowy, uczuciowy z poziomu serca. Filozoteizm jest metodą mówienia o Bogu na sposób racjonalny, a więc opiera się na pewnych przyjętych, oglądem zdroworozsądkowym (logiką), zasadach i założeniach. One to pozwalają utrzymać dyscyplinę badawczą. Przez to uporządkowanie metodyki badawczej, dochodzi się też do wspaniałych wniosków.  Bóg z racji nawet samej definicji boga musi być jak najbardziej prawdziwy, logiczny, konkretny, stały i jednoznaczny. Jako byt prosty, niezmienny z definicji nie może ulegać zmienności, emocjom. Sama definicja doskonałości Boga wystarcza, aby wytłumaczyć wszelakie działania Boga.

           Przykładowo, Bóg jako istota doskonała nie może pozwolić sobie na niedoskonałość. Z punktu widzenia logicznego doskonałość sama siebie definiuje i nie może być od tego odstępstwa. Gdyby nastąpiło odstępstwo od doskonałości, to doskonałość nie mogłaby być doskonałością. Bóg nie może sobie zaprzeczać. Na podstawie tylko tych założeń można wywnioskować np, że Bóg jest zawsze dobry, miłosierny wobec wszystkich grzeszników, a więc karanie, jako forma odwetu i sprawiedliwości nie może mieć miejsca (człowiek karze się zawsze sam). Idąc tą drogą rozumowania Bóg nie może łamać własnych praw przyrody. Może natomiast tak pokierować zdarzeniami, które mało prawdopodobne, jednak zdarzają się. Np. uzdrowienia, to przyspieszona reakcja odpornościowa organizmu, niezwykłe zdarzenie, ale w ramach obowiązujących praw przyrody.  Gdyby przeanalizować głoszone cuda pochodzące z rzetelnych źródeł, to najczęściej cuda są zdarzeniami, których prawdopodobieństwo zaistnienia było bardzo małe. Są cudowne z racji samego zaistnienia, a nie materii cudu. Wiele jest cudów, których materia jest ludziom nieznana, ale problem w tym, że człowiek jeszcze nie wszystko poznał, i wiele zjawisk jest jeszcze dla niego tajemnicą, np. fuzja jądrowa w obrębie ciała ludzkiego, bieg informacji na zasadach światłowodów, itd.  Bóg jest Stwórcą niezwykłych narzędzi. Ciekawe, że sa one stopniowo człowiekowi udostępniane.

            Pani Urszula  pyta:  Druga rzecz, nad którą się zastanawiam, to kwestia uznania przez Kościół istnienia zła osobowego. Proszę o linki, jeśli te tematy już Pan gdzieś wyjaśniał.

           Pytanie powinno być  raczej skierowane do teologów Kościoła, dlaczego tak bałamucą wiernych.  Ja na ten temat pisałem wielokrotnie. Temat ten przepracowałem dość dobrze i dzisiaj nie mam żadnych wątpliwości, że zło osobowe (szatan) jest tylko figurą słowną i obrazem zła. Nie znalazłem żadnego logicznego wyjaśnienia, a materiał badawczy podpowiadał mi, że szatan jako byt nie ma racji bytu.

          Zło wzięło się z grzeszności stworzenia. Człowiek jako istota stworzona  jest  niedoskonała, a więc automatycznie nie może być doskonała, dlatego Jezus mówił, że zgorszenia muszą przyjść. Nie mówił On jako prorok, ale ze świadomości Prawdy (mądrość boska). Grzeszność jest wynikiem niedoskonałości stworzenia (słabość ciała, atrakcyjność zła, pycha itd.). Jak pisałem w temacie Antropologia wiary 4:

           Świat toczy się wokół człowieka. Każdy w swoim mniemaniu jest w jego centrum. Taka filozofia człowieka powoduje a priori sprzeczność i subiektywność w odbiorze świata. Ze względu na różne zdolności, świat każdemu jawi się inaczej. To z kolei powoduje konflikt, a konflikt suponuje grzeszność. Jezus powiedział, że muszę przyjść zgorszenia: Zgorszenie przyjść musi (Mt 18,7). Znamy więc jedną z przyczyn. Każdy człowiek jest inny i posiada swoje ego. Dlaczego Bóg dopuścił do grzeszności. Nie miał wyjścia. Gdy zdobył się na udzielenie człowiekowi wolnej woli pozbył się kierowniczej roli nad jego duszą. Grzeszność jest więc rezultatem danej człowiekowi wolności.  

          Bóg jednak oczekuje od człowieka, aby pokonywał słabości i zmierzał do doskonałości, którą za życia i tak nigdy nie osiągnie (z racji logicznych).       

          Pani Urszulko. Nauka o Bogu musi być logiczna jak logiczna jest wszelka nauka. Bóg jest Absolutem i Jego logika musi Jego dotyczyć najbardziej. Jedynym wyjątkiem nielogicznym u Boga jest Boskie Miłosierdzie i Jego Miłość do stworzenia. Ten obszar aktywności Boga wymaga jednak osobnego omówienia. 

 Pozdrawiam serdecznie. PP.

3 myśli nt. „Pani Urszula pyta

  1. W dzisiejszym wpisie, podsumowując Swoją wypowiedź, użył Pan zdania, które w jakiś sposób odblokowało moją świadomość:
    “Nauka o Bogu musi być logiczna jak logiczna jest wszelka nauka. Bóg jest Absolutem i Jego logika musi Jego dotyczyć najbardziej.”
    Jakkolwiek od kilku lat śledzę to, co w ujęciu filozoteizmu mówi Pan o Bogu, to jakoś nie dostrzegłem tej oczywistej konkluzji. Jestem pod wrażeniem tego “odkrycia”. Dziękuję Panie Pawle.

    Przytacza Pana również dzisiaj własną wypowiedź z przed kilku dni, która dopiero teraz spowodowała zapalenie się czerwonej lampki w mojej głowie. Mówię o zdaniach: “Świat toczy się wokół człowieka. Każdy w swoim mniemaniu jest w jego centrum. Taka filozofia człowieka powoduje a priori sprzeczność i subiektywność w odbiorze świata. Ze względu na różne zdolności, świat każdemu jawi się inaczej. To z kolei powoduje konflikt,a konflikt suponuje grzeszność. (…) Każdy człowiek jest inny i posiada swoje ego. ”

    Od czasu, gdy zacząłem zagłębiać się w myśli Wschodu, odnoszące się do płaszczyzny egzystencjalnej człowieka, wyczulony jestem na rozgraniczanie tego, co dotyczy ego każdej istoty ludzkiej, od esencji naszego bytu.
    Wschodnia, buddyjska tradycji głosi, że esencja bytu każdego człowieka jest częścią Istnienia, przez co tak właściwie nie można rozróżnić jakiegokolwiek bytu (ja, ty, on), gdyż wszyscy jesteśmy częścią tego samego. Wszelkie podziały na ja, ty, on, rodzą się na zewnątrz nas, na powierzchni naszego ego, które skażone pragnieniami, osądami, oczekiwaniami, skłonne jest fałszować własną indywidualność i złudnie utożsamiać esencję bytu z egotyczną przestrzenią człowieka.

    Dokonanie takiej konstrukcji nie jest obce również w naszej, chrześcijańskiej kulturze. My także posługujemy się rozróżnieniem na człowieka zewnętrznego oraz wewnętrznego. Człowieka starego i nowego. Istotę, w której do głosu dochodzą dwa… “podmioty”. Istotę skłóconą z samą sobą, która “czyni to co nie chce, a nie czyni tego czego chce” (św. Paweł). My także dążymy do tego, aby “obumierał w nas stary człowiek”. Abyśmy “narodzili się na nowo w Chrystusie”. Aby “wszystkim, we wszystkich był Chrystus”. Ojcowie Pustyni mówili w tym miejscu o dążeniu do “czystości serca”. Dążenie do stanu tak doskonałego zjednoczenia się z Bogiem, gdzie nie byłoby już miejsca na rozróżnienie ja i On. Gdzie bylibyśmy po prostu zatopieni w Bogu, przy zachowaniu świadomości własnej podmiotowości.

    Otóż, odnosząc się do wspomnianych przez Pana zdań z przed kilku dni, muszę powiedzieć, że dla mnie tamta wypowiedź nie do końca sygnalizuje to rozróżnienie, o którym w tej chwili mówię. Można odnieść wrażenie, że w jakimś stopniu zgadza się Pan na utożsamienie mnie-człowieka z moją egotyczną przestrzenią.
    A tak na marginesie, nie odnosi Pan wrażenia, że również w oficjalnym nauczaniu Kościoła, nie do końca czytelnie jest akcentowane to istotne rozróżnienie, przez co robi nam się mętlik w głowie?

  2. Panie Pawle, dlaczego uważa Pan, że Boża Miłość czy Miłosierdzie, które jest Jej składową, są wyjątkiem nielogicznym u Boga? Czy miłość jest nielogiczna? Przecież kieruje się konkretnymi zasadami. Wg Jana Pawła II miłość konstytuuje pragnienie dobra osoby umiłowanej. Skoro Bóg jest Miłością/Wszechogarniającym Dobrem, to wszystkie Jego działania, które dopuszczone są ludzkiemu poznaniu, właśnie w niej – miłości odnajdują swoją logikę. Czekam z niecierpliwością na omówienie przez Pana “tego obszaru aktywności Boga” 🙂 Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *