Unia hipostatyczna

         W średniowieczu chrześcijańskim dominowały: Kościół Rzymski, Aleksandryjski i Wschodni, z tym że Kościół Wschodni dzielił się jeszcze na wiele opcji (Kościół Antiocheński, Ariański, Nestoriański). Kościoły te, w jakiś sposób, ze sobą rywalizowały. Każdy uważał, że racja i prawda leży po jego stronie. W zależności od punktu wyjścia, teologia rozwijała się z bagażem przyjętej tezy. Św. Cyryl aleksandryjski bronił Wcielenia Boga w postać Jezusa, tym samym Matka Jego, według niego, stała się Matką Boga. Ta konstrukcja myślowa jest nie do zrozumienia. Kobieta sama stworzona przez Boga, stała się rodzicielką Syna Boga, który jest równy Ojcu (czysty politeizm). Ta zagmatwana konstrukcja teologiczna jest wyłącznie dziełem ludzkim. Przytaczane teksty biblijne na obronę tej konstrukcji są naciągane. Z niej można  przytoczyć teksty zaprzeczające tej tezie. Brnąć dalej, z Matki uczyniono Najświętszą Dziewicę, nawet po porodzie.

          Cyryl za wszelka cenę chciał udowodnić słuszność swojej racji. Zagłębiał się we wszelkie dostępne dzieła, nawet apokryficzne. Pojęcie physis, używane do określenia jedności natury (określenie  Apolinarego) zostanie wykorzystane do pojęcia uni hipostatycznej, czyli związku boskiej i ludzkiej natury Jezusa Chrystusa po Wcieleniu. Sobór chalcedoński z 451 r. zdogmatyzował to pojęcie. Jezus Chrystus, będąc jedną Osobą, posiada dwie natury boską i ludzką (diofizytyzm). Ich zjednoczenie dokonało się:

 

– bez zmiany natur (immutabiliter gr. atreptos), to znaczy spotkanie ze sobą natury boskiej i ludzkiej w Jezusie Chrystusie nie zmieniło w żaden sposób ani ludzkiej, ani boskiej natury. Każda pozostała sobą ze specyficznymi dla siebie właściwościami.

 

– bez pomieszania (inconfuse gr. asynchytos), to znaczy obydwie natury Jezusa Chrystusa po zjednoczeniu nie uległy pomieszaniu ze sobą. Nie powstała więc jakaś trzecia bosko-ludzka natura. Pozostały dwie odrębne natury, boska i ludzka, a każda z nich zachowała specyficzne dla siebie właściwości.

 

– bez rozdzielenia (indivise gr. adairetos), to znaczy mimo obecności dwóch natur w Jezusie Chrystusie po Wcieleniu nie było dwóch osób, lecz jedna Jezusa Chrystusa, w której spotkało się ze sobą bóstwo i człowieczeństwo. Nie wolno więc rozdzielać Jezusa Chrystusa Boga od Jezusa Chrystusa człowieka.

 

– bez rozłączenia (inseparabiliter gr. achoristos), to znaczy, że po Wniebowstąpieniu Jezusa Chrystusa natura ludzka nie odłączyła się od boskiej. Tak więc Jezus Chrystus również po wniebowstąpieniu pozostał w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem.

          Zjednoczenie osobowe dokonało się z chwilą poczęcia natury ludzkiej Jezusa w łonie Matki i pozostało po śmierci ciała Jezusa. Po śmierci Jezus zachował naturę ludzką pomimo braku ciała.  Jednocześnie Jezus Chrystus jest współistotny Bogu Ojcu (homousios) co do bóstwa. Chrystus zachowuje swoją wolę, którą podporządkuje woli Ojca.

          Podejście filozoteistyczne jest podobne. Różnica polega na tym, że filozoteizm uważa, że Wywyższenie Jezusa nastąpiło dopiero na krzyżu, natomiast unia hipostatyczna jest w każdym człowieku przez naturę ludzką i duchową (dusza).

2 myśli nt. „Unia hipostatyczna

  1. Witam serdecznie. Proszę dokładnie przestudiować teologiczną naukę o Communicatio idiomatum oraz w sposób obiektywny przeanalizować proponowaną przez Pana niezasadność dogmatu unii hipostatycznej bo obawiam się (a wręcz jestem przekonany), że nie rozumie Pan tego o czym mówi.Jeżeli zakłada Pan tezę o niemożliwości logicznego przyjęcia narodzenia Odwiecznego Logosu z Marii oczywiście przy w/w założeniu to owa ,,rozumna wiara” albo jest czczą gadanina albo zmyślnym zwrotem pseudosofistycznym (sofistykę pojmuję w sposób całkowicie pozytywny, nie definiuje je w dzisiejszym-pejoratywnym znaczeniu). W żaden sposób nie chciałem Pana obrazić czy zdenerwować proszę jedynie o obiektywizm , który w Teologii ma szczególne znaczenie a objawia się również w otwarciu na UNK i jego postanowienia. Tu właśnie istnieje rozbieżność między tzw teologiem świeckim a teologiem trzymającym się konkretnej hermeneutyki i metodologii teologicznej. Metodologia katolicka zaś zakłada ufność i wierność UNK. To tak jak z fizykiem, dla którego prawo ciążenia jest punktem wyjścia do obranych tez. Po za tym wierność słowom głoszonym przez Chrystusa (który jest Prawdą i jedynym Słowem Ojca) oraz wierność założonej Przez Niego Eklezji jest podstawą metodologii katolickiej.Po za tym pisanie w Pana artykule o ,,czystym politeizmie”w odniesieniu do Marii zakłada to, że nie rozumie Pan dogmatu Wcielenia i roli Marii w owym wydarzeniu. Tak mogłoby być gdyby z Miriam uczynić Matkę Boga w senie ontycznym lub wprowadzić proces deifikacji.(oczywiście byłaby to bardzo naciągana teza). We współczesnym świecie nie możemy narzekać na lansowanie wiedzy samej w sobie , jeszcze gdy ukażemy tylko i wyłącznie siłę argumentacji nauk szczegółowych i oparcia wszystkiego na metodzie eksperymentalnej wtedy możemy podziwiać samych siebie w swej sile przekonywania naiwnych (szczególnie wierzących, którzy wg tych naukowców owej siły argumentacji nie posiadają). Odnośnie owych szkół teologicznych i roli Cyryla w Kwestiach teologicznych. Absolutnie nie odrzucam historycznie udowodnionych faktów związanych z walką Cyryla o władzę (przykład Hypatii jest dość znamienny) jednak -o dziwo- w Jego postępowaniu widzę działalność Ducha Chrystusa. Proszę zauważyć o jakiej epoce historycznej mówimy, w związku z tym proszę zauważyć szczególną rolę chrześcijaństwa w kształtowaniu ówczesnych umysłów. Przypomina to oczywiście epokę późnego średniowiecza gdzie religia była wprzągnięta w całość życia społecznego. Reasumując ,,ta zagmatwana konstrukcja teologiczna” jest 1. nie tak zagmatwana jak się wydaje (niektórym) na pierwszy rzut oka i 2. ,,wcielenie Boga w postać Jezusa tchnie-bardzo przepraszam- modalizmem. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Andrzej Teolog katolicki.

    • Dziękuję za komentarz. Ma Pan rację. Unia hipostatyczna Jezusa w oderwaniu od unii hipostatycznej człowieka jest nie do zrozumienia. Trudno więc o obiektywizm. Badania filozoteistyczne na tym polegają, że wszystkie aspekty wiary są na nowo fenomenologicznie rozpatrywane. Nie było łatwo oderwać się od korzeni oficjalnej nauki Kościoła, ale gdy pokona się tę barierę, człowiek staje się otwarty na inne przemyślenia, w tym własne. Jak sam Pan napisał: „w otwarciu na UNK i jego postanowienia. Tu właśnie istnieje rozbieżność między tzw. teologiem świeckim a teologiem trzymającym się konkretnej hermeneutyki i metodologii teologicznej. Metodologia katolicka zaś zakłada ufność i wierność UNK”. Dokładnie straciłem ufność i wierność UNK (nie tylko ja, dla przykładu choćby ks. Tomasz Więcławski i inni) Dziś odbieram ją jako konstrukcję teologiczną tworzoną przez setki lat. No właśnie, setki lat. W tym roi się od własnych koncepcji ewangelistów, idei zapożyczonych z innych religii, itp. Dopóki nie zdejmie Pan wewnętrznej blokady, jaka jest w Panu zakorzeniona, pewnie od młodości, trudno będzie się nam porozumieć. Jeżeli to możliwe, proszę traktować moje wypowiedzi jako inny punkt widzenia, ale człowieka całkowicie niezależnego. To wszystko.
      Również pozdrawiam. Paweł Porębski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *