Najnowszym osiągnięciem człowieka jest wykorzystania komórek macierzystych do regeneracji chorych tkanek. Zaczęło się niepokojąco. Źródłem ich były zapłodnione ludzkie embrionalne komórki. Powszechnie przyjęta etyka słusznie zabrania badania na żywych płodach. W Singapurze uznano jednak, że do czternastego dnia, zapłodniona komórka jest na tyle w wstępnej fazie rozwoju człowieka, że można przymknąć na to oko. Świat krytycznie ustosunkował się do singapurskich badaczy. Na szczęście odkryto (też w Singapurze), że źródłem komórek macierzyńskich są też ludzkie pępowiny, które po odegraniu swojej roli są zbędnę. Świat otrzymał ogromne narzędzie regeneracyjne. Komórki macierzyste wprowadzone do chorego organu powodują powstawanie komórek nowych – zdrowych. Chore komórki zostają wyparte.
Aby nauka doszła do tego punktu, zginęło wiele zapłodnionych komórek. Czy słusznie? Dla niektórych odpowiedź jest prosta – dokonano zabójstwa. Dla innych to koszt postępu. Zginęło wielu, aby inni mogli żyć. Kto ma rację? Odpowiedź trzeba szukać w nauce Chrystusa. Czy On wypowiadał się na ten temat? Nie, ale Jego nauka zawiera w sobie prawdy uniwersalne. Znaczącym przykładem jest zbawienna śmierć Jezusa. Jego Ofiara krzyża pozwoliła uratować wiele istnień ludzkich. Innym przykładem są słowa Jezusa o śmierci Łazarza: Ta choroba nie jest na śmierć, ale dla chwały Bożej, aby był uwielbiony Syn Boży przez nią (J 11,4).
Od dawna wiadomo, że życie ludzkie nie jest cacy. Życie, jako zdarzenie jest procesem burzliwym. Widać to dobrze w świecie zwierząt. Jeden zjada drugiego, aby przeżyć. Wiele organizmów żyje po to, aby stanowić karmę dla drugich. Przyroda jest rozrzutna. Z jednego kasztanowca, który wydaje tysiące kasztanów może nie narodzić nawet ani jeden nowy kasztanowiec. Ile ginie plemników, aby narodził się jeden człowiek? Bądź co bądź, za tym stoi Stwórca. Jeżeli to od Boga pochodzi, to nie warto o tym dyskutować i się spierać. Tak jest i tak powinno być. Człowiek niech nie wychodzi przed szereg. Na niewiele to się zda. Człowiek powinien wykazać się rozsądkiem.
Jestem przeciwnikiem aborcji, ale dostrzegam w ludzkiej komórce dopiero co zapłodnionej brak rozeznania i świadomości. Kilkudniowy zarodek nie ma nawet wyrobionego instynktu obronnego. Może naukowcy singapurscy mieli trochę racji. Trzeba rozważyć i przyjąć, że postępu nikt nie zatrzyma. Ciekawość ludzka jest bezgraniczna. Czy Bóg to przewidział? Cosik mi się zdaje, że tak. Sam pokazał w swoich projektach życiowych rozrzutność twórczą. Nienarodzone duszyczki Bóg zagospodaruje. Ważne, aby nie cierpiały. Nie były one świadome sytuacji, ani nie odczuwały bólu. We wszystkim musi być zachowany rozsądek. On jest gwarantem, że Stwórca będzie z nas zadowolony.
Pomysł, aby karać za aborcję jest nadgorliwością parlamentarną i chwytem reklamowym rządzących. Wara, aby prawodawca zażądał ode mnie prawnie np. obowiązkową wymianę trzustki, która jest chora. Nic im do tego. To co we mnie, jest moje i tylko moje. Mam ochotę wypić piwo, to wypiję.