Portret Jezusa 2

          Jezus powołując uczniów wyraził wolę tworzenia wspólnoty, która miała pomagać w szerzeniu  Jego idei. Myślą przewodnią było ukazanie Boga w nowym świetle. Bóg starotestamentalny, sprawiedliwy, ale groźny, nagradzający, ale i karzący był obrazem fałszywym.  Odpowiadał bojaźni ludzkiej i ich skromnej wiedzy. Żydzi nauczeni byli słuchać i być posłuszni władzy. Wychowani na prawie  odwetu, choć Księga Kapłańska zakazywała okazywania nienawiści bliźniemu, kierowania się osobistą zemstą czy żywienia jakiejkolwiek niechęci (Kpł 19,17-18), więcej żyli instynktem zwierzęcym niż wyższymi normami etycznymi. Żydom brakowało wzorca. Odczytywali Boga według własnych prymitywnych potrzeb. Na prawa boskie narzucili własne normy prawne pochodzące z czasów Hammurabiego (XVIII w. przed Chr.).

         Jezus oczekiwał od uczniów aktywności w naborze innych zwolenników: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi (Mt 4,19). Zastosował chwyt marketingowy – leczył i uzdrawiał. Dawał ludziom to, co potrzebowali, za co mogli być Mu wdzięczni. Przy tej okazji przedstawiał siebie i swoje możliwości. Jezus posiadał wiedzę. Znał Torę. Z przestrzeni Bożej Prawdy odczytywał istotę rzeczy. Był psychologiem i znawcą ludzkich serc. Jego nauka była bardzo głęboka i trudna w odbiorze. Stosował rachunek logiczny, sylogizmy. Jedno wynikało z drugiego:  Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,1). Przedstawiał zawiłą relację pojęciową. Jego kazanie na Górze jest analizowane do dnia dzisiejszego.  Egzegeci wyciągają z nich ukryte myśli i definicje pojęć. Kto z napotkanych dziś osób wytłumaczy, co znaczy Błogosławieni ubodzy w duchu? Ukryte tu są różne pokłady pojęciowe i przenośnie. Można się spotkać z opisem: Moje rozumienie ubogich… jest dość dwuznaczne – albo są to ludzie w jakimś stopniu duchowo upośledzeni, niedorozwinięci, nieoszlifowane diamenty itp. albo wręcz przeciwnie – ludzie o takiej prostocie ducha że ich ubóstwo polega na koncentracji tylko na tym co dla duchowości najlepsze i niejako ignorują tzw. marności światowe. Gdyby zdanie ograniczałoby się do słowa “ubodzy” byłoby to określenie jednoznaczne, natomiast określenie w “ubodzy duchu” daje cały wachlarz znaczeń. Trzeba uwzględnić tu też słowa tłumaczenia. Nieraz bardzo trudno znaleźć odpowiednie słowo tłumaczące tekst oryginalny. Niekiedy aby zrozumieć tekst należy posłużyć się analizą kontekstową i całościową tekstu.

         Ja sam optowałbym za tłumaczeniem wyrażenia “ubodzy w duchu” nie jako coś w rodzaju ubóstwa materialnego, biedy, ale czystości ducha otwartego na Prawdę, otwartego na Boga. Ubogi w duchu to ten, który może całym sercem przyjmować dary od Boga, Prawdę i wolę Bożą. Ubogi w   duchu jest ubogi z  agresywności ludzkiej, pożądliwości do stanowienia o swojej racji. Tylko ci co są całkowicie oddani Bogu mogą dostąpić królestwa niebieskiego, bo taka dusza może się w pełni połączyć w duchem Ojca Niebieskiego.

0 myśli nt. „Portret Jezusa 2

  1. “Ja sam optowałbym za tłumaczeniem wyrażenia „ubodzy w duchu” nie jako coś w rodzaju ubóstwa materialnego, biedy, ale czystości ducha otwartego na Prawdę, otwartego na Boga. Ubogi w duchu to ten, który może całym sercem przyjmować dary od Boga, Prawdę i wolę Bożą. Ubogi w duchu jest ubogi z agresywności ludzkiej, pożądliwości do stanowienia o swojej racji. Tylko ci co są całkowicie oddani Bogu mogą dostąpić królestwa niebieskiego, bo taka dusza może się w pełni połączyć w duchem Ojca Niebieskiego.”

    Dla mnie również bliskie jest takie rozumienie „ubóstwa w duchu”.

    W książce „Medytacja chrześcijańska” , autorstwa Johna Maina OSB wyczytać można, że ubóstwo jest warunkiem duchowego rozwoju, który jest zadaniem dla każdego chrześcijanina. Modlitwa natomiast jest tutaj narzędziem, które kształtuje w nas to ubóstwo duchowe. Na modlitwie bowiem odwracamy się od swojego „ja” i zwracamy się ku Bogu. uznajemy i doświadczamy własnego ubóstwa, czyli całkowitej zależności od Stwórcy. (porównaj s. 86-87).

    John Main idąc za Janem Kasjanem propaguje modlitwę kontemplacyjną, W takcie medytacji najpełniej ograniczamy bowiem umysł do pojedynczego wersetu, słowa. W konsekwencji jesteśmy w stanie porzucić na modlitwie wszelkie słowa, myśli, wyobrażenia o sobie oraz Bogu.
    Powtarzając jedynie mantrę – pojedyncze słowo, doświadczamy swoistej pustki – ubóstwa duchowego. Doznajemy łaski trwania w obecności Tego, Który Jest.

    Podobnie w relacjach międzyludzkich. Odwracając się od mojego „ja”, a kierując uwagę na dobro drugiego (stając się bardziej ubogim w duchu), jestem w stanie pełniej doświadczyć z nim jedności. A doświadczając z kimś jedności, zanikają wszelkie moje pragnienia, pożądliwości, oczekiwania, gdyż doświadczam przecież pełni relacji.

    I tak pełnia relacji staje się pustką dla moje „ja”, i jednocześnie pełnią dla tego, co w sobie uznaję za istotę bytu.

    Zdrowia Panie Pawle.

  2. Być ubogim w duchu to może być nawet odmowa wstąpienia do Kościoła co nie jest równoznaczne z wyrzeczeniem się Jezusa ale ubóstwo wyraża się tu w braku przynależności do jakiejkolwiek organizacji( tak wypowiadała się Simon Weil).
    Laurence Freeman OSB pisał,że być ubogim to być”w Chrystusie”, który jest “w nas”,oznacza to
    bycie outsiderem w stosunku do wszystkiego,co stanowi mniejszość w porównaniu do Jego całości. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *