Nie jest świętym ten, kto się nim czuje, ale ten kogo za świętego uznano. Wybór jest całkowity ludzki i dokonany wg ludzkich kryteriów. Świętość nie zapewnia zjednoczenia z Bogiem. Jaka jest stan duszy ludzkiej wie tylko Bóg. Człowiek może się mylić. Przykładów można przytaczać wiele. Wielu za świętych uznano według potrzeb lokalnych patronów w dziejach Średniowiecza. Każdy Kościół chciał mieć swojego. Wielu papieży uznanych za świętych wzbudzają wątpliwość. Ostatnio podważa się kanonizację Karola Wojtyłę, papieża Jana Pawła II. Przykro o tym czytać, ale fakt jest faktem. Nie będę o tym rozstrzygał, ani się nad tym rozwodził. Historia wyjaśni wątpliwości. Ja zatrzymam się nad faktem ludzkiego budowania image Kościoła. Angażowanie Boga do ludzkich koncepcji znane jest od samego początku religii judaistycznej. W “usta” Boga wkładano różne słowa, niekoniecznie szczytne. Boga się nagminnie wykorzystuje do autoryzacji ludzkich pomysłów. To wygodne, ale i niebezpieczne. To człowiek rysuje obraz Stwórcy. Bierność Boga w tym względzie jest znamienne. Bóg utrzymuje dystans pomiędzy sobą a stworzeniami. Poniekąd jest to zrozumiałe.
Człowiek jest mądry według ocen ludzkich, ale głupi względem mądrości Boga. Z tego względu człowiek musi przyjmować postawę pokorną przed Bogiem. Podobieństwo do Boga powoduje, że człowiek uzyskuje niezasłużoną godność, a ona pozwala przyjmować przed Bogiem postawę stojącą, ale pełną pokory.
Bogu można się sprzeciwiać, ale trzeba się zastanowić, czemu to ma służyć. Czy warto? Bóg otacza nas swoją ojcowską miłością i nasz sprzeciw traktuje jako ludzką dumę, ale i przywilej. Sprzeciw nie znaczy o braku miłości. Niekiedy człowiek ma chęć wykrzyczeć Bogu Jego bierność.
Można się domyślać, że bierność Boga jest sygnałem o niewłaściwym wyborze drogi, albo czynów. Zamiast złościć się trzeba poszukiwać innych dróg i tak do skutku.