Podstawą nauk Jezusa są napisane ewangelie. Najlepszą ich egzegezą jest omawianie je łącznie. Trzy ewangelie synoptyczne, pozornie podobne są dla siebie uzupełniające. Każda ma własny styl, podstawę teologiczną, cel i jest skierowana do różnych odbiorców. Ewangelia Mateusza, Łukasza, a także Jana zawierają także własne koncepcje teologiczne ewangelistów. Wynikają one z gorliwości przekazu, ale zniekształcają prawdę faktograficzną. Aby nie skupiać się na ich koncepcjach należy ewangelie traktować jako obrazy słowny, jako wizje autorów. Wizje mają swoje prawa autorskie i podlegają ocenie estetycznej. Jednak dla dzisiejszych odbiorców stanowią problem, bo niektóre kłócą się z logiką zdroworozsądkowego podejścia do prawdy. Można z przykrością stwierdzić, że sami ewangeliści spowodowali obniżenie wiarygodności faktografii przekazu. Dzisiejszy odbiorcy chcą wiedzieć jaka była prawda. Niestety, musza ją wydobywać z tysięcy napisanych słów. Być może jest to działanie zamierzone, bo z całości doktryny judeochrześcijańskiej wierzący muszą bez przerwy szukać prawdy, odrzucając plewy i nieścisłości. Depozyt wiary nie opiera się na utartych przekonaniach, ale jest wynikiem ciągłych poszukiwań. Dlaczego tak ma być, jest zgoła tajemnicą.
Podobnie rozumienie działanie Wszechświata jest nieskończonym procesem naukowych poszukiwań. Na poziomie subatomowym, gdzie znajduje się kwintesencja istoty Wszechświata istnieje blokada poznawcza. Procesy tam zachodzące są niekonwencjonalne, statystyczne, poddane procesom prawdopodobieństwa, zasady nieoznaczoności.
Z braku syntetycznego ujęcia ewangelii, gdybym miał prowadzić egzegezę ewangelii, to bym zaczął od jednej wybranej, a z innych dopisywał bym nowe zagadnienia.
Egzegeza Starego Testamentu prowadzona przez ostatnie miesiące spotkała się ze średnim zainteresowaniem moich czytelników, dlatego do dalszych prac potrzebuję ich zachęty.