Ewangelia Mateusza c.d. 20

          Jezus udał się do swego rodzinnego miasta Nazaretu. Tam został rozpoznany przez mieszkańców: “Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas?” (Mt 13,55–56). Sąsiedzi są zdumieni i pełni wątpliwości. Nie podejrzewali, że wśród nich urodzi się ktoś, kto będzie przedstawiał się jako wysłannik samego Boga. Jezus bez wiary słuchaczy nie mógł uczynić żadnych znaków ani cudów. Skomentował jedynie swój pobyt: “Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony” (Mt 13,57). Być może słowa Jezusa były inspiracją do wiersza Wieś Stanisława Jachowicza: ˛«Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie». Faktem jest, że odkryta został pewna prawda o ludzkiej mentalności. Wszystko co obce jest wspaniałe, natomiast krajowe jest mało warte.  Łatwiej zrobić karierę na obcym gruncie niż u siebie. Wielu artystów przekonało się o tym osobiście.

          Do Jezusa dociera smutna wiadomość. Jan Chrzciciel został ścięty. Historia z tym związana pokazuje stosunki jakie panowały w domu Heroda Antypasa. Z punktu widzenia zamysłu Bożego Jan spełnił swoje zadanie. Na scenie pozostał sam Syn Człowieczy.

          Jezus dokonuje pierwszego cudownego nakarmienia pięcioma chlebami i dwoma rybami ok. 5000 mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci. Jezus przed cudem spojrzał w niebo i “odmówił błogosławieństwo” (Mt 14,19). Znaczy, że Jezus prosił Ojca o moc sprawczą. Ten fakt jest wsparciem tezy, że Jezus osiągnął Chwałę Ojca dopiero na krzyżu. Za życia korzystał jedynie z darów Ojca przez niespotykaną z Nim zażyłość. Po nakarmieniu takiej masy ludzi chciano obwołać Jezusa królem, ale Jezus “sam usunął się znów na górę”  (J 6,15). Jezus nie dopuścił do celebracji na proroka swojej osoby przez słuchaczy. Na niego czeka korona Ojca.  Gdy oddalił się od miejsca cudu, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Potrzebował Bogu podziękować i wyrazić dziękczynienie. Trudno wyobrazić sobie modlącego się Boga do Boga. Jezus był wtedy jednym z nas.

          Trzech ewangelistów (Mateusz, Marek i Jan) opisują scenę chodzenia Jezusa po tafli wzburzonego jeziora. Każdy z nich trochę inaczej portretuje to zdarzenie (Mt 14,22–33; Mk 6,45–52; J 6,16–21). Upływ czasu zrobił swoje. Mateusz dodaje epizod z Piotrem, który wyszedł Jezusowi na spotkanie. Prawdopodobnie na kanwie omawianego zdarzenia Mateusz chciał pokazać, że sama wiara uzdalnia człowieka do działań nadzwyczajnych. Przez jakiś czas Piotr również utrzymywał się na tafli jeziora, dopóki nie zwątpił (silny wiatr wytrącił go ze stanu pełnej ufności). Jezus uratował Piotra wyciągając go z wody.

          Chodzenie Jezusa po jeziorze w jakiś sposób przypomina panowanie Boga nad naturą: “On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach” (Hi 9,8), czy opis przejścia przez Morze Czerwone (Wj 14,15–29). Jezus również ma władzę nad przyrodą.

          Perykopa pokazuje troskę Jezusa o swoich uczniów, którzy znajdowali się na jeziorze w małej łodzi wśród wzburzonych fal i w znacznej odległości od brzegu. Tym samym wzmocnił ich wiarę w Opatrzność Bożą. Kiedy Jezus jest blisko, nikomu nie może stać się żadna krzywda: “Ja jestem. Nie bójcie się” (Mt 14,27).

          Do tego zdarzenia odnosi się również Ewangelista Marek: “Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć (Mk 6,48).  Słowa:  “i chciał ich ominąć” (Mk 6,48) brzmią bardzo tajemniczo. Jak mówią niektórzy teolodzy, być może Jezus początkowo nie miał zamiaru pomagać uczniom, a jedynie chciał pokazać swoją moc (epifania)? Wydaje się, że wtrącenie to ma raczej charakter przypadkowy lub zaczerpnięte jest z innego motywu Boga „przychodzącego”. Zresztą, nie ma tych słów ani w wersji Mateusza, ani Jana.

           Marek pokazuje ponadto zdumienie uczniów, którzy nie pojmowali jak można rozmnożyć chleb, uciszać burzę, chodzić po jeziorze: “Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały”  (Mk 6,52). Być otępiałym, to znaczy nie wszystko rozumieć. Można dostrzec tu pewną ekonomię ujawniania przez Jezusa swojego powołania i synostwa Bożego. Może należy w którymś momencie przerwać wątpliwości i zawierzyć Jezusowi całkowicie i bezdyskusyjnie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *