Ewangelia wg św. Łukasza cz. 11

          Trzeba przyznać, że każdego ewangelistę można za coś krytykować, ale i pochwalić. Łukasz wprowadził wiele własnych zamysłów, ale pisze ładnie i ciepło. Odbiór Ewangelii Łukasza jest zdecydowanie przyjemniejszy. Poza tym bardziej wskazuje na najważniejsze elementy wiary, na miłość i miłosierdzie Boga. Od Mateusza pozyskuje się wiedzę (niestety skażoną własnymi pomysłami).   

          Perykopa Miłość nieprzyjaciół (Łk 6,27–36; Mt 5,38–48) występuje również u Mateusza. Oba teksty różnią się jednak narracją.  Mateusz powołuje się na polecenie sekty w Qumran: “Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził” (Mt 5,43). Oba autorzy przytaczają jednak te same słowa Jezusa: “Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują (oczerniają)” (Łk 6,28; Mt 5,44). W różnych miejscach obu ewangelistów przywoływane są słowa: “kto by cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugi” (Łk 6,29; Mt 5,39).

          Nauka Jezusa szokuje. Żydzi mają w pamięci prawo odwetu: oko za oko i  ząb za ząb (Kpł 24,19n). To prawo dla nich jest prawem sprawiedliwym. Teraz słyszą coś kuriozalnego: “miłować prześladowców i wrogów”. Nie rozumieją, że dla Boga wszyscy są Mu bliscy. Trzeba wywrócić w sobie dotychczasowe rozumowanie. Trzeba kierować się miłością (dobrem), a nie gniewem. Z racji miłości do bliźniego, trzeba otoczyć troską nieprzyjaciela. To jemu jest źle, bo musi postępować nieetycznie względem nas. Jemu trzeba pomóc. “Człowiek, który postępuje dobrze, ma twarz pogodną”, jak mówi Księga Rodzaju (4,7), a zły jest smutny, rozgoryczony, pełen negatywnych emocji. Jezus proponuje zupełnie inną perspektywę etyczną. Ona jest nastawiona na drugiego człowieka, a nie na własne ego. Przede wszystkim liczy się drugi człowiek. Ciemiężony pozostaje na pozycji darującego. To znowu szokujące. Wydawało się przed chwilą, że człowiek rezygnuje ze swej pozycji, a tu mówi się o jego wywyższeniu na pozycję ojca, patrona, dawcy, darczyńcy. Przewrotna logika. Ciemiężony i ciemięzca zostają wywyższeni do godności dzieci Bożych. Kto na tym zyskuje? Obaj. Ciemięzca jest otaczany miłością, a dawcą tej miłości jest ciemiężony.  Miłość będzie wynagradzana. W gruncie rzeczy mowa jest o atrybucie boskim. Łukasz wyjaśnia: “Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny” (Łk 6,36).

          Podobnie nie należy sądzić, ani potępiać. Tak naprawdę nikt nie zna cudzych myśli i motywów postępowania. Za niektórymi uczynkami leży ludzka rozpacz, samotność czy  kompleksy. Trzeba Bogu zostawić rozstrzyganie spraw etycznych. Przykładem jest aborcja. Ona wzbudza niechęć do matkobójczyni, ale aborcja jest na pewno jej dramatem (i oczywiście dziecka). Nie należy pochwalać czynu niegodnego, ale matce należy okazać wsparcie i miłość. Niektóre matkobójczynie nie potrafią otrząsnąć się z dramatu i podjętych decyzji do końca życia. Trzeba im uświadomić, że Jezus właśnie takie grzechy wziął na swoje barki. Bogu trzeba powierzyć swój ból i cierpienie. Bóg daje człowiekowi szanse przez całe życie.  

          Dalsze perykopy przekazują pouczenia na temat jak postępować w życiu, co jest ważne, a co nie. Napisano: “Uczeń nie przewyższa nauczyciela” (Łk 6,40) w sensie bogatego doświadczenia życiowego. Mądrości trudno jest się nauczyć. Zdobywa się ją przez doświadczenie, refleksje i zgłębienie tematu. Aby zrozumieć naprawdę, trzeba zanurzyć się w istotę zjawiska. Dotknąć najmniejszą cząstkę rzeczy, skonfrontować ją z całą rzeczywistością. Na to potrzeba czasu. Uczeń może przewyższać nauczyciela biegłością rozeznawania bodźców zmysłowych, refleksem, pomysłowością. Łukaszowi chodziło o mądrość nabytą.

          Z obserwacji wynika, że ludzie bardzo lubią pouczać innych. Każdemu wydaje się, że jego ogląd świata jest najlepszy. Tymczasem nie dostrzegają, że sami narażeni są na schematy myślowe, blokady poznawcze. Niejednokrotnie głusi są na nowe spojrzenia i fakty. Patrzą, a nie widzą, słuchają, a nie słyszą. Jeżeli Łukasz pisze: “Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka” (Łk 6,42), to znaczy, że należy nie do końca ufać własnym poglądom. Świat jest jeszcze pełen tajemnic i trzeba mieć w sobie pokorę, że daleko jeszcze do poznania prawdy absolutnej (prawda jest w asymptocie). Każde zdarzenie ma różne oblicza. O każdej rzeczy można mówić z różnych perspektyw. Każdy też może przekazywać cząstkę prawdy. Podczas studiowania doktryn filozoficznych prawie każdej filozofii przyznawałem kawałek racji. Nikogo nie można odrzucać, bagatelizować. Trzeba przyjmować z założeniem, że jest to czyjaś prawda. Kiedy opowiadane są przeżycia, np. senne (neurotyczne), to często pojawiają się uśmiechy na twarzy słuchaczy. Mówi się: „nawiedzony”.  Z pobłażaniem słucha się cudzych opowiadań. Względem własnych umiejętności i  możliwości nie dowierza się, że coś podobnego mogło się komuś wydarzyć. Można nie wierzyć, ale uznawać, że jest to cudza prawda, w którą ktoś wierzy. Moja matka (95 lat w 2017 r.) po tysiąc razy opowiada z dawnych czasów niezwykłe wydarzenia z jej życia. Niektórzy nie mogą już tego słuchać. Ja przeciwnie. Przyjmuję, że są to jej prawdy. Ona w nie wierzy, ona nimi żyje, one czyniły skutki w jej życiu. One mają dla niej jakiś sens. Nikt nie jest w stanie sprawdzić wiarygodności podobnych opowieści, a więc i  z tego powodu nie można im zaprzeczać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *