Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje jako byt osobowy, absolutny i transcendentny, a jednocześnie pragnie relacji z człowiekiem, to naturalnym dążeniem ludzkiego rozumu jest poszukiwanie odpowiedzi na pytania o Jego wolę i obecność w świecie. W tym kontekście Biblia, nawet jeśli odczytywana nie jako dosłowna historia, pozostaje ważnym dokumentem religijnego doświadczenia. Ukazuje dynamikę wiary, zmagania człowieka z tajemnicą Boga, pytania o sprawiedliwość, cierpienie i nadzieję. W ten sposób może pełnić funkcję przewodnika duchowego, niezależnie od dosłowności wydarzeń, które opisuje.
Niemniej jednak, odczytywanie Biblii jako świadectwa ludzkiego poszukiwania Boga wymaga większej odpowiedzialności intelektualnej i duchowej. Wierzący nie może już polegać wyłącznie na autorytecie tekstu, lecz musi podejmować osobisty wysiłek rozumienia i rozeznania. Objawienie, jeśli jest autentyczne, musi współgrać z rozumem, sumieniem i doświadczeniem egzystencjalnym. To właśnie w tej syntezie — między tradycją a rozumem, tekstem a życiem — może wyłaniać się autentyczne poznanie Boga.
W tej perspektywie szczególnie istotne staje się pytanie o etyczne konsekwencje wiary. Jeśli Bóg jest Dobrem absolutnym, to życie w zgodzie z Nim oznacza życie według uniwersalnych zasad etycznych, które przekraczają konkretne kody religijne. Miłość, sprawiedliwość, wolność, prawda — to wartości, które wskazują na obecność transcendencji w ludzkim świecie. Nie chodzi więc tylko o przynależność do konkretnej tradycji religijnej, ale o autentyczność postawy duchowej i moralnej.
Paradoksalnie, uznanie symbolicznego lub mitologicznego charakteru pewnych biblijnych opowieści może prowadzić do pogłębienia wiary — nie tej opartej na literalnych interpretacjach, lecz dojrzalszej, bardziej osobistej i świadomej. Wiary, która nie boi się pytań, wątpliwości i niepewności, ponieważ ufa, że Bóg — jako Prawda — może zostać odnaleziony także poza granicami literackiej formy objawienia.
Ostatecznie, pytanie o istnienie Abrahama i Mojżesza nie jest tylko problemem historycznym, ale duchowym. Zmusza nas do refleksji, czym jest wiara, gdzie szukać autorytetu i w jaki sposób żyć w relacji z Tym, który — jak głoszą tradycje monoteistyczne — nieustannie przemawia do człowieka. Być może nie przez cudowne interwencje czy kamienne tablice, ale poprzez sumienie, sens, miłość i tęsknotę za nieskończonością, która nie pozwala człowiekowi spocząć w powierzchownych odpowiedziach.
W obliczu zmiany do literalnej lektury Biblii i wątpliwości co do historyczności jej kluczowych postaci, człowiek wierzący staje wobec zadania pogłębionej refleksji teologicznej, filozoficznej i egzystencjalnej. Z jednej strony pojawia się ryzyko relatywizmu i zwątpienia — z drugiej jednak otwiera się możliwość dojrzalszej wiary, niezależnej od dosłowności przekazu, a zakorzenionej w prawdzie bytu, sumienia i osobowego poszukiwania Boga.
To, co było dotąd oczywiste — literalna prawdziwość historii biblijnej — ustępuje miejsca refleksji hermeneutycznej: trzeba odczytywać teksty święte nie tylko jako zapisy wydarzeń, ale przede wszystkim jako symbole duchowych prawd, archetypów i uniwersalnych dążeń ludzkiego ducha. W takim podejściu Abraham i Mojżesz nie tracą znaczenia — przeciwnie, stają się ikonami wiary, zaufania, przymierza i wierności, niezależnie od ich statusu historycznego.
Filozofowie egzystencjalni, jak Søren Kierkegaard czy Karl Jaspers, zwracali uwagę, że religia nie polega na posiadaniu dowodów, ale na skoku wiary — akcie, który wymaga odwagi i przekracza czysto intelektualne kategorie. Rudolf Bultmann mówił o konieczności „demitologizacji” — nie po to, by religię zniszczyć, lecz by dotrzeć do jej egzystencjalnego rdzenia. Z kolei Emmanuel Levinas przypominał, że Bóg objawia się nie tyle w spekulacjach, ile w twarzy drugiego człowieka — w etycznym zobowiązaniu wobec Innego.
Dlatego kluczowym pytaniem nie jest już tylko „czy Abraham istniał?”, lecz: co jego postać mówi o mnie i moim życiu? Czy jestem gotów zaufać Temu, który wzywa do opuszczenia „ziemi znanej” — wygodnych schematów i gotowych odpowiedzi — w poszukiwaniu Prawdy, której pełni nigdy tu nie osiągnę, ale której ślady mogę rozpoznać?
W tym sensie zmiana paradygmatu nie oznacza porzucenia religii, lecz jej oczyszczenie — przejście od wiary dziecka do wiary dorosłego. Od przyjmowania prawd na podstawie autorytetu, do osobistego, dramatycznego i odpowiedzialnego dialogu z Bogiem, który nie przestaje być Tajemnicą, ale która nieustannie pociąga człowieka ku sobie.
Przedstawiona zmiana podejścia do wiary może budzić rozczarowanie wśród wierzących, ale Bogu zapewne bardziej zależy na prawdzie niż na tym, by na siłę utrzymywać obrazy, które nie wytrzymują konfrontacji z rozumem i uczciwością intelektualną. Prawda nie obraża Boga; przeciwnie – to właśnie ona, a nie lęk przed wątpliwościami, może być najgłębszym wyrazem szacunku wobec Jego istnienia.