Wobec braku zaufania do instytucji kościelnych, nieprzejrzystości przekazu kanonów wiary, w obliczu chaosu informacyjnego, teorii spiskowych, niedopowiedzeń, zakłamań, półprawd czy zasłaniania się „tajemnicami” — łatwo dziś poczuć się zagubionym i zdezorientowanym. Jak w tym wszystkim odnaleźć sens? Jak nie stracić gruntu pod nogami?
Nawet popularne dziś narzędzia AI prezentują rozbieżne odpowiedzi, zależne od źródeł i intencji ich twórców. Coraz wyraźniej czuć, że otacza nas gnostyczna mgła, dezinformacja i celowo wytwarzany zamęt — jakby komuś zależało, by ludzkość nigdy nie zaznała spokoju. Zamiast jedności — mnożą się podziały. Zamiast prostych dróg — labirynty bez wyjścia.
Co więc pozostaje? Jak zachować równowagę psychiczną i duchową? Być może warto sięgnąć do najprostszych narzędzi, jakie mamy — własnego rozeznania, intuicji, logiki, moralności wpisanej w ludzką naturę. Niekiedy to właśnie prostota okazuje się schronieniem przed zamętem.
Pomaga także zatrzymanie się. Cisza. Odwaga, by stanąć twarzą w twarz z własnym sumieniem — bez pośredników, bez filtrów. W świecie szumu — milczenie staje się aktem odwagi. W chaosie — wewnętrzne uporządkowanie to prawdziwa rewolucja. Nie chodzi o porzucenie wspólnoty czy tradycji, lecz o świadome wejście w głąb siebie — tam, gdzie rozbrzmiewa cichy, lecz stanowczy głos prawdy.
W rozterkach duchowych rzadko znajdziemy gotowe odpowiedzi. Ale możemy odnaleźć pytania, które prowadzą dalej. A to już pierwszy krok ku światłu. Duchowość może być osobistą podróżą — trudną, ale prawdziwą. Być może właśnie ta autentyczność, a nie zewnętrzne struktury, przywraca człowiekowi poczucie sensu, godności i wewnętrznego pokoju.
Oparcie się na nauce również nie zawsze przynosi ukojenie. Język matematyczny, opisujący prawa przyrody, nie dla wszystkich jest zrozumiały czy przystępny. Co więcej, prawa rządzące światem subatomowym lub makrokosmosem wciąż nie są w pełni poznane. Nauka również jest w «drodze» — bada, sprawdza, weryfikuje, błądzi. To droga, która wymaga cierpliwości.
Wszelkie autorytety — duchowe i naukowe — którym rzeczywiście zależy na prawdzie, zwykle zachowują pokorę i dystans. Nie potrzebują rozgłosu. Nie muszą mieć racji w każdej sprawie. Wiedzą, że prawda nie lubi pychy — lecz pokorę, ciszę i czas.
Studiując przez ponad pół wieku zagadnienia religioznawcze oraz nauki ścisłe, dochodzę do wniosku, że prawdy należy przede wszystkim szukać w sobie — jak sugerował już Sokrates. To w naszym umyśle, sercu i duszy znajduje się naturalna zdolność odczytywania sygnałów (w tym orbsy, orby) ze Źródła (Stanu) Prawdy — informacji nieskażonych, ponadczasowych, wolnych od zniekształceń kulturowych, ideologicznych czy instytucjonalnych.
Problem polega jednak na tym, że te głębokie intuicje i wewnętrzne wglądy trzeba jeszcze przekształcić na język ludzki — opisać je w formie zrozumiałej zarówno dla siebie, jak i dla innych. A to już proces złożony i indywidualny. Jego rezultat zależy od naszych cech osobowościowych, poziomu świadomości, zdolności interpretacyjnych, wrażliwości, doświadczeń życiowych, a nawet chwilowego stanu umysłu.
Dlatego warto podchodzić do wszelkich przejawów duchowego poznania z pokorą i świadomością własnych ograniczeń. Każdy z nas może uchwycić jedynie fragment większej całości. Jednak ten fragment może być wystarczający, by odnaleźć wewnętrzny pokój, sens i kierunek.
Podjąłem się trudu przedstawienia Starego Testamentu w świetle wiary rozumnej — tak, aby Biblia stała się bliższa współczesnemu człowiekowi i nie odstraszała go swoją złożonością. Pomijając jej ciemniejsze strony, dostrzegam w niej cenne źródło wiedzy, duchowych przeżyć i inspiracji. Jej największą wadą jest, moim zdaniem, przedstawianie Boga jako Istoty surowej, gniewnej, karzącej — co, wierzę, nie odpowiada Prawdzie. Ten obraz oparty jest na ludzkich wyobrażeniach Bożego Majestatu. Choć nie neguję natchnienia twórczego autorów, przebija przez ich teksty ludzka natura oraz pragnienia — często bardzo przyziemne.
Mimo to, Stary Testament pozostaje wspaniałą literaturą — wymagającą, wielowarstwową, symboliczną. Jej właściwe odczytanie wymaga wiedzy, pokory, otwartego serca i świadomości kontekstu historyczno-kulturowego. Temu właśnie służy moja praca.
Staram się unikać agresywnej konfrontacji z faktografią wydarzeń — moim celem nie jest podważanie treści już głoszonych, lecz zrozumienie źródeł, epoki, celu i sensu tej niezwykłej literatury.
Zakończyłem omawianie ksiąg historycznych. Jeśli sił mi wystarczy, podejmę się także analizy ksiąg dydaktycznych (mądrościowe). Niech Opatrzność nie pozwoli mi zbłądzić.