Proces nieustannego zadawania pytań

          Skrybowie to nie tylko przepisywacze tekstów biblijnych, lecz w pewnym sensie także ich współtwórcy. Proces kopiowania nie ograniczał się bowiem do wiernego odtwarzania istniejących manuskryptów. Bardzo często podczas przepisywania dodawano własne komentarze, uzupełnienia, a niekiedy także interpretacyjne sugestie, które stopniowo przenikały do głównego tekstu. W ten sposób dzieła, które miały być niezmienne i święte, podlegały nieustannej ewolucji. Z biegiem stuleci dopiski, poprawki i różnice w tłumaczeniach powodowały, że pierwotny przekaz ulegał rozszerzeniu, zniekształceniu, a czasami nawet całkowitej reinterpretacji. Niekiedy prowadziło to do wzbogacenia tekstu, ale częściej osłabiało jego autentyczność i podważało wiarygodność źródła. Można więc powiedzieć, że Biblia – w swojej materialnej postaci – była nie tylko dziełem natchnienia, lecz także efektem niekończącej się pracy i twórczej ingerencji kolejnych pokoleń skrybów.

          W tym kontekście nachodzi mnie refleksja, czy w tych tekstach rzeczywiście obecna jest prawdziwa wiedza o Bogu, czy może jedynie twórcza projekcja ludzkiej wyobraźni. Każdy dopisek, każda zmiana, każde tłumaczenie wydaje się być nie tyle odsłanianiem tajemnicy boskości, ile jej reinterpretacją dokonywaną w granicach ludzkich możliwości pojmowania. Być może właśnie dlatego należałoby na nowo zdefiniować teologię – nie jako naukę o Bogu samym w sobie, lecz raczej jako naukę o tym, jak człowiek wyobraża sobie Boga i jak tę wyobraźnię przelewa na papier. W takim ujęciu teologia jawi się nie tyle jako system odkrywania obiektywnej prawdy, ile jako świadectwo dziejów ludzkiej myśli, marzeń i prób zrozumienia tego, co nieskończone.

          O tyle jest to słuszne, że człowiek nie może w pełni poznać Istoty stojącej wyżej w hierarchii wartości i wymykającej się wszelkim kategoriom ludzkiego rozumu. Możemy jedynie opisywać Ją poprzez metafory, symbole i porównania, które są odbiciem naszej własnej kondycji i ograniczeń. Dlatego każda teologiczna definicja jest bardziej świadectwem tego, kim jesteśmy my – ludzie – niż tego, kim naprawdę jest Bóg. Nasze słowa i pojęcia przypominają szkło, przez które spoglądamy w stronę boskości: zawsze częściowo zniekształcone, nigdy przejrzyste do końca. Być może to właśnie w tej niedoskonałości kryje się jednak wartość – pokazuje ona, że poszukiwanie Boga jest procesem nieustannego zadawania pytań, a nie osiągnięciem ostatecznej i niepodważalnej wiedzy.

          Dobrze, że oprócz nauki człowiek ma możliwość poznawania Boga sercem i własną świadomością. Na tej niwie istnieje znacznie mniej ograniczeń i uwarunkowań logicznych, które często wiążą nasz umysł. Dzięki temu nawet prości ludzie, pozbawieni wykształcenia teologicznego, mogą zachwycać się Bogiem równie głęboko jak najwięksi znawcy i uczeni. W duszy bowiem Bóg jest dostępny dla każdego, niezależnie od poziomu wiedzy czy pozycji społecznej. Trzeba tylko nastroić się na duchową komunikację – otworzyć się na ciszę, wewnętrzne wyczulenie i gotowość przyjęcia tego, co niewidzialne, a jednak odczuwalne.

          Można powiedzieć, że poznanie sercem jest bardziej uniwersalne i pierwotne niż wszelkie systemy teologiczne. Nie wymaga skomplikowanych pojęć ani intelektualnych konstrukcji, lecz prostoty, ufności i wewnętrznej uważności. To właśnie w tym wymiarze człowiek doświadcza obecności Boga najbardziej autentycznie – nie poprzez definicje i doktryny, ale przez spotkanie, które przemienia wnętrze i kształtuje życie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *