1988.11.29 wtorek Dzień 16
Pobudka o szóstej rano. Wstało się dość ociężale. Kolegów pogryzły komary — mnie trochę mniej. Śniadanie w pośpiechu. Przed hotelem czekały na nas mikrobus i peugeot. Ruszyliśmy do Doliny Królów. Promem przeprawiliśmy się przez Nil. Wykupiliśmy bilety (10 $ od osoby).
Dolina Królów robi ogromne wrażenie. Grobowców jest tak wiele, że nie sposób obejrzeć wszystkich. Najbardziej zapamiętałem grobowiec Tutmozisa III, faraona XVIII dynastii z okresu Nowego Państwa oraz Tutenchamona (ok. 1342–1232 przed Chr.) faraona XVIII dynastii, odkryty w 1922 roku z pełnym wyposażeniem. Zwiedzaniu towarzyszyło palące słońce.
Następnie pojechaliśmy do Doliny Królowych. Na naszych oczach prowadzono wykopaliska. Wrażenia podobne — podziw budzi ogrom pracy ówczesnych budowniczych oraz kunszt i artyzm ich wielowiekowych dzieł.
Kolejnym punktem programu była Świątynia Królowej Hatszepsut, władczyni z XVIII dynastii (ok 1503 – 1482 przed Chr.). Tam spotkaliśmy polskiego archeologa. Opowiadał nam, że jest tu już po raz dwudziesty pierwszy i tylko raz, przez piętnaście minut, spadł deszcz. Zrobiliśmy kilka zdjęć i udaliśmy się do «Medinet Habu», świątyni Ramzesa II Wielkiego z XIX dynastii. Znów ogarnął nas zachwyt nad wielkością i pięknem tych obiektów.
Po wyjściu wypiliśmy kawę i płynny owoc rozcieńczony wodą w małej, obskurnej kawiarence. Po powrocie do hotelu Jacek R. próbował dodzwonić się do Malewa w Kairze przez kieszonkowy radiotelefon — niestety za późno. Wraz z Jackiem Z. i G. poszliśmy na stację autobusową i kolejową, aby zebrać informacje i przygotować się do wyjazdu.
Wracając, zajrzeliśmy do restauracji, gdzie była reszta grupy, zajadająca się domniemanie pyszną potrawą. Widok niedojedzonych placków mówił sam za siebie. Zakupione wino za 20 $, które miało poprawić smak, również okazało się niedobre.
Mimo wszystko, w doskonałych humorach wróciliśmy do hotelu. Po kolacji zasiedliśmy do brydża. W duecie z Jackiem R. zdobyliśmy mistrzostwo. Dopiero po północy położyliśmy się spać.
1988.11.30 środa Dzień 17
Po siódmej poszliśmy z Jackiem R. na stację kolejową. Bilety sprzedają tu dopiero od ósmej, więc staliśmy w kolejce przez godzinę, by dowiedzieć się, że do Kairu bilety sprzedają w innej kasie.
Pożegnanie z grupą Zbyszka było serdeczne. Przekazaliśmy im rzeczy, które nie będą nam już potrzebne — lekarstwa, filmy, ryż i inne drobiazgi. Ewa C. przygotowała nam na drogę kanapki, a Ewa K. podała numer telefonu do swojej matki, aby do niej zadzwonić.
Właściciel hotelu bezpłatnie odwiózł nas na stację. Towarzyszyli nam Jacek Z., Bogdan i Krzysiek. Na stacji — swojski widok: na torach pasące się kozy.
O dziwo, wagon pierwszej klasy był całkiem przyzwoity: z klimatyzacją i stosunkowo czysty. Czas spędziliśmy na rozmowach. Do Kairu dotarliśmy dopiero po godzinie 23. Do hotelu poszliśmy pieszo, po drodze kupując pieczywo.
Piekarnie w Egipcie są czynne całą dobę i serwują świeżutkie wypieki. W naszym „Crownie” zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać.
1988.12.01 czwartek Dzień 18
Noc minęła spokojnie. Do «Crowna» przyjechała trzecia grupa z Lucyną i Tomkiem Raczyńskimi na czele. W krótkich słowach wymieniliśmy się informacjami. Podobnie jak my, choć w mniejszym stopniu, zostali pozbawieni części towaru. Po śniadaniu udaliśmy się do Malewa. Niestety, wciąż znajdowaliśmy się na liście rezerwowej na trasie z Budapesztu do Warszawy. Zdecydowaliśmy się jednak lecieć, licząc, że uda nam się dostać miejsca, choćby w korytarzu. W przeciwnym razie czekałaby nas podróż koleją, której najbardziej obawiał się Jacek G. Ostateczna decyzja o odlocie w sobotę została podjęta. W niemieckich liniach lotniczych potwierdziliśmy odlot grupy Zbosia. Ciekawe, że niemieckie linie nie mają połączenia komputerowego — potwierdzenie lotu przekazują teleksem, podając poszczególne nazwiska. Resztę dnia spędziliśmy na zakupach. Wracając wieczorem do hotelu, zakupiliśmy Brandy. Krótkie spotkanie z trzecią grupą zakończyło nasz program dnia.
1988.12.02 piątek Dzień 19
Noc była koszmarna. Połowa nieprzespana. Komary ciągle cięły potwornie. Całe ręce i twarze mieliśmy pogryzione. Ze złością wyskoczyłem z łóżka, koledzy jeszcze spali. Dzień spędziliśmy na chodzeniu po mieście. Wieczorem pożegnaliśmy Kair. Taksówką dostaliśmy się na lotnisko.
1988.12.03 sobota Dzień 20
Malew zagwarantował nam przelot aż do Warszawy. Po godz. 8 rano witaliśmy naszą ukochaną Polskę. Próby ściągnięcia samochodu z Kielc nie udały się. Do kosztów wycieczki dołożyliśmy jeszcze taksówkę, która nas przywiozła do Kielc.
* * *
Zakończyła się nasza wycieczka. Pomimo moich przykrych dolegliwości i chwil cierpienia, jestem z niej bardzo zadowolony. Pozostały piękne wspomnienia, nowa wiedza i cenne doświadczenia.
Gdybym wówczas posiadał wiedzę historyczną, którą mam dzisiaj, zupełnie inaczej odbierałbym wszelkie artefakty starożytnego Egiptu. Po zapoznaniu się z literaturą opisującą miejsca warte zobaczenia w Izraelu – wiem, że obecnie w wielu z nich stoją bazyliki i kaplice – nie żałuję, że nie było nam dane tam być.