“Inny przykład zupełnie niezrozumiałej aberracji tego kościoła, w najbardziej uroczystym dniu dla chrześcijan, Dniu Zmartwychwstania Pańskiego, kapłani zwracają się z inwokacją zamiast do Jezusa Chrystusa, to do Lucyfera, a przecież w Biblii nie występuje ani jeden przypadek, w którym wymiennie używało się Chrystusa z Lucyferem” (M Główczyk).
Polemika z tezami Marka Główczyka dotyczy jednego z najbardziej rozpowszechnionych, a zarazem najbardziej nietrafnych zarzutów wobec tradycji chrześcijańskiej — rzekomego przyzywania „Lucyfera” w najświętszym dniu roku liturgicznego. Autor stawia mocne twierdzenie: “W najbardziej uroczystym dniu dla chrześcijan, Dniu Zmartwychwstania Pańskiego, kapłani zwracają się z inwokacją zamiast do Jezusa Chrystusa, to do Lucyfera.” Dla poparcia swej tezy powołuje się na fragmenty liturgii Wigilii Paschalnej. Jednak uważna analiza zarówno tekstów źródłowych, jak i ich kontekstu historyczno-językowego, wskazuje wyraźnie, że takie odczytanie jest nie tylko nieporozumieniem, lecz prowadzi wręcz do odwrócenia sensu liturgii.
Kluczowy dla całej sprawy jest fragment starożytnej Proklamacji Wielkanocnej — Exsultetu, śpiewanego podczas błogosławieństwa paschału. W jego tekście rzeczywiście pojawia się łacińskie słowo «lucifer». Jednak w łacinie klasycznej, jak i w łacińskim przekładzie Biblii (Wulgacie), słowo to oznacza po prostu „niosącego światło”, „jutrzenkę”, „gwiazdę poranną”, a więc planetę Wenus — symbol światła zapowiadającego świt. Nie było ono imieniem demona, lecz terminem astronomiczno-poetyckim.
W kontekście liturgii Wielkanocnej «lucifer» oznacza Chrystusa, który jako „Światłość świata” wstaje z martwych, rozpraszając mrok grzechu i śmierci. W przekładach współczesnych języków unika się dosłownego pozostawiania tego słowa właśnie po to, by uniknąć anachronicznego skojarzenia z postacią demoniczną. Stąd pojawiają się tłumaczenia: „Jutrzenka”, „Gwiazda Poranna” lub bezpośrednio „Chrystus”. Dla teologów sens tego określenia jest jednoznaczny — «lucifer» w Exsultecie odnosi się wyłącznie do Zmartwychwstałego Pana.
Jak więc doszło do późniejszego utożsamienia „lucifera” z diabłem? Dopiero średniowieczne interpretacje — nacechowane alegorycznym sposobem czytania Pisma — odczytały w słowach z Księgi Izajasza (Iz 14,12: „Jakże spadłeś z nieba, o Jutrzenko…”) symboliczną historię o upadku zbuntowanego anioła. Tymczasem tekst Izajasza odnosił się pierwotnie do pychy króla Babilonu, nie zaś do szatana. Na tej interpretacyjnej pomyłce — rozbudowanej później przez literaturę, sztukę i tradycję ludową — wyrosła dopiero legenda o Lucyferze jako osobowym demonie.
Zarzut, jakoby Kościół podczas liturgii zwracał się do diabła, wyrasta zatem z mieszanki błędnej filologii, uproszczonych skojarzeń i powielanej przez środowiska antykościelne dezinformacji. Nie istnieją żadne wiarygodne źródła potwierdzające taką tezę. W liturgii Kościoła — od starożytności po współczesność — Chrystus jako „Światłość” był określany terminami «lucifer» oraz «phōsphoros» (w 2 P 1,19), oba znaczące dosłownie „niosący światło”. Nie było to nigdy imię złego ducha.
Cała teza o „modlitwie do Lucyfera” w Wielkanoc jest więc fałszywa, a jej źródłem jest nieporozumienie językowe oderwane od kontekstu historycznego. W hymnie wielkanocnym słowo «lucifer» odsyła do Chrystusa — Jutrzenki, która zwycięża ciemność. Narracje sugerujące, że Kościół nazywa Zbawiciela „Lucyferem-szatanem”, są wytworem nieudolnych tłumaczeń lub celowych manipulacji, nie zaś rzeczywistych praktyk liturgicznych.
Dopiero późniejsza tradycja, tworzona przez wieki interpretacji i legend, nadała słowu «lucifer» znaczenie negatywne i demoniczne. Biblia wprost tego nie czyni; jest to dopiero owoc średniowiecznej wyobraźni. Dlatego utożsamianie łacińskiego «lucifer» w Exsultecie z diabłem jest błędem prowadzącym do zniekształcenia istoty chrześcijańskiego przesłania.