To, co najbardziej podoba mi się w religii chrześcijańskiej to tolerancja wiary. Jezus wysyła uczniów na misje, ale poucza ich: “Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice…” (Łk 10,10). Wiara narzucana jest nieporozumieniem. Musi być ona przyjęta rozumem, sercem i z własnej woli. Taka postawa pozwala zachować godność człowieka do samostanowienia. Już wielokrotnie dawałem temu wyraz, że jestem przeciwny wszystkim nakazom i zakazom. Źle się czuję, gdy nad człowiekiem wisi bez przerwy miecz wadliwej ludzkiej sprawiedliwości. Natomiast jestem zwolennikiem rygoru sumienia. Trzeba mieć wiedzę i rozeznanie, co jest dobre, a co złe. Ponieważ natura ludzka jest skażona słabościami, poczucie dobra i zła może ulegać uśpieniu. Wiedząc o tym, trzeba wykonać wysiłek, aby uczyć się od lepszych, mądrzejszych. Pokora w tym względzie jest najbardziej wskazana. Człowiek może się mylić. Uczy się całe życie.
Jezus przekazuje uczniom cały scenariusz zachowań na misjach. Przestrzega, że nie będzie łatwo: “oto was posyłam jak owce między wilki” (Łk 10,3). Ludzie są nieufni. Św. Hieronim pisał, że wielu błądzi z powodu nieznajomości historii. Można dodać, że wiedza religijna u wiernych jest na bardzo niskim poziomie. Niewiele osób chce dyskutować na tematy religijne. Wierni podporządkowują się Kościołowi, nawet gdy dostrzegają niedorzeczności w wierze. Wielu jest też oszołomów i fanatyków religijnych. Od takich trzeba uciekać. Nie ma sensu dyskutować i tracić czas. Jezus doskonale orientuje się z kim ma do czynienia. Wszyscy misjonarze są narażeni na upór ludzki, a nawet nienawiść. Jezus poucza o skromności zachowań. Kto przekazuje sprawy etyczne, musi dawać temu przykład, aby być wiarygodnym. Od kapłanów oczekuje się o wiele więcej niż od zwykłych ludzi. Ich zadaniem jest nie tylko mówić, ale pokazywać świętość zachowań. Kapłan, który zachowuje się nieetycznie wyrządza bardzo dużo krzywd. Dzisiaj kapłani płacą za swoje nieobyczajne zachowanie. Jezus miał świadomość sytuacji. Jak sam mówił: “Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Łk 10,2).
Wszelkie straszenie, jakie ma miejsce w omawianej perykopie i następnej “Biada nie pokutującym miasto” (Łk 10,13–16), jest dopiskiem autora, który reprezentuje ówczesną mentalność: “Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!” (Łk 10,13–15).
Jezus zna swoich uczniów. Z pobłażaniem przyjmuje ich wiarę w szatana. Kiedy uzdrawiali, cieszyli się, że wyrzucają złe duchy z ciał chorych. Jezus tego nie prostuje. Wie, że wiedza o nieistnieniu szatana by ich przerosła. Ogranicza się jedynie do spłycenia tego tematu, a jednocześnie przekazuje, co jest ważne: “Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie” (Łk 10,20).
Szatan jest obrazem zła. Mało kto to przyjmuje. Podobnie religia jest obrazowaniem spraw Bożych. Według takiego samego kryterium można używać pojęcia „szatan”. Ważne jest, aby rozumieć to pojęcie i jego etymologię (pochodzenie wyrazu). Teologia nie jest z porządku prawd historycznych, ale jest duchowym obrazem Boga i spraw Bożych. Dla niektórych istotna jest prawda historyczna. Inni mogą obrazować zło w postaci namalowanej.
Jezus mówi wprost: “zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łk 10,21). Przekazuje przy tym: “Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (tamże)”. Jeżeli przyjmie się te słowa za prawdziwe i wypływające z ust Jezusa, to być może faktycznie w ekonomii Boga długa jest droga poznawania prawdy, również tej historycznej. Kiedy obserwuję ludzi oczami teologa posiadającego zgłębioną konstrukcję wiary, to z jednej strony współczuje tym, którzy nie wiedzą i nie rozumieją, a z drugiej muszę pokornie zwiesić głowę, że nie jest jeszcze ten czas na mój ogląd wiary. To wszystko dzieje się z przyzwolenia Boga. Z Nim nie zamierzam walczyć. Robię swoje. Może jest to z imperatywu Boga: “zasiewaj nowy ogląd wiary, bo ziarno musi dojrzewać długo”.
Tak więc cieszę się garstką mi życzliwych odbiorców. Zauważam też powolny, ale stały wzrost ilości osób (100–120) odwiedzających codziennie moje strony internetowe. Wątpiącym i wahającym się proponuję wziąć do ręki Pismo święte, przeczytać setki książek, przez chwilę zapomnieć o starotestamentalnej katechezie, pozbyć się lęku przed karą Bożą, nastawić się pozytywnie na Boże natchnienie, zwrócić się do Boga o wsparcie intelektualne, a być może dojrzycie to samo, co ja.