Człowiek – istota żyjąca, rozumna, a zarazem krucha i podatna na zranienia – od zawsze poszukiwał czegoś, co da mu poczucie bezpieczeństwa i sensu. W obliczu nieprzewidywalnych zdarzeń, życiowych tragedii i moralnych dylematów potrzebuje czegoś trwałego – opoki, na której mógłby się oprzeć. Jest to nie tylko potrzeba psychiczna, ale i duchowa: pragnienie odnalezienia wartości, które nadają życiu kierunek.
Dziecko instynktownie znajduje ukojenie w ramionach matki – jej obecność to pierwsza opoka w życiu małego człowieka. Z czasem jednak, w miarę dorastania, przychodzi moment, w którym każdy musi samodzielnie zdecydować, na czym oprzeć swoją tożsamość i światopogląd. Czy będzie to tradycja, religia, nauka, sztuka, a może coś jeszcze innego?
Współczesny świat, choć dynamiczny i technologicznie rozwinięty, niesie ze sobą nowe zagrożenia. Wszechobecna technologia, a szczególnie sztuczna inteligencja – będąca przecież wytworem ludzkiego umysłu – bywa wykorzystywana do manipulowania rzeczywistością. Medialny chaos, dezinformacja i rosnąca polaryzacja społeczna sprawiają, że coraz trudniej odnaleźć autorytety, którym można by zaufać. Zamiast trwałych wartości pojawiają się powierzchowne slogany, uproszczone ideologie i modne hasła, które nie oferują realnego zakorzenienia. Człowiek pozbawiony stabilnego punktu odniesienia łatwo popada w frustrację.
Niektórzy próbują ucieczki – w hałas, używki, skrajny konsumpcjonizm, a nawet w nihilizm. Jednak taka ucieczka nie przynosi trwałej ulgi, lecz jedynie pogłębia poczucie pustki. Coraz częściej mówi się o kryzysie egzystencjalnym – zwłaszcza wśród młodych ludzi, którzy nie widzą przed sobą przyszłości, nie czują się reprezentowani przez żadne środowiska i nie wiedzą, komu mogą zaufać.
Jeszcze niedawno dla wielu ludzi opoką był Kościół. Dziś jednak i ta instytucja traci swoją wiarygodność – nie tylko z powodu postępującej sekularyzacji, ale także na skutek licznych skandali, które ujawniają nieetyczne zachowania tych, którzy powinni być moralnymi wzorami. Gdy duchowi przewodnicy zawodzą, a świeckie autorytety okazują się nietrwałe, rodzi się pytanie: gdzie szukać oparcia w dzisiejszym świecie?
Niepokojące jest to, że obserwacja nieobyczajnego życia niektórych kapłanów prowadzi niektórych do wniosku, że również fundamenty, na których opiera się sam Kościół, mogą być doktrynalnie wadliwe. To głęboko podważa zaufanie do instytucji, która przez wieki była dla wielu ostoją moralną i duchową.
Być może jednak odpowiedź na ten kryzys nie leży już w zewnętrznych strukturach, lecz w procesie świadomego, wewnętrznego rozwoju. Opoką może stać się filozofia życia oparta na uczciwości, samopoznaniu, odpowiedzialności i miłości bliźniego. Może warto powrócić do wartości, które nie dzielą, lecz łączą – takich jak szacunek, dialog i solidarność. W czasach wielkiej niepewności to właśnie drugi człowiek może stać się opoką – poprzez swoją obecność, współczucie i wierność prawdzie.
Być może dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej potrzebujemy nowej definicji opoki – nie jako instytucji czy zewnętrznego autorytetu, lecz jako wewnętrznej siły zakorzenionej w osobistym doświadczeniu, refleksji i odpowiedzialności za innych. W świecie, który wydaje się coraz bardziej płynny i nieprzewidywalny, tym, co może dać poczucie stabilności, są proste, lecz głębokie wartości: wierność sobie, troska o drugiego człowieka, odwaga mówienia prawdy i gotowość do niesienia pomocy tam, gdzie inni odwracają wzrok.
Szukając opoki, nie zawsze musimy patrzeć w górę – czasem wystarczy spojrzeć w głąb siebie lub rozejrzeć się wokół. Może to być przyjaciel, który słucha bez oceniania, książka, która inspiruje, wspólnota, która daje poczucie przynależności. Może to być własne sumienie – niekiedy cichsze niż zgiełk świata, ale jeśli mu się zaufa, może stać się najpewniejszym przewodnikiem.
Opoka nie musi być idealna – wystarczy, że będzie prawdziwa. A prawda, choć bywa trudna, ma jedną niezaprzeczalną cechę: trwałość. To na niej warto budować.