61. Indyferentyzm religijny

61. Indyferentyzm religijny

 

 

Agnostycyzm (gr. agnostos – niepoznawalny), pogląd, według którego nigdy nikomu nie uda się dowieść istnienia lub nieistnienia Boga, bądź negujący całkowicie lub częściowo możliwość poznania bytu. Termin „agnostycyzm” wprowadził w 1863 r. Thomas Henry Huxley (1825–1895). Wyklucza możliwość poznawczą człowieka na polu „istoty” rzeczy jak i „istoty” związków przyczynowo-skutkowych. Agnostycyzm przybiera różne formy i nie wyklucza się wzajemnie z ateizmem lub teizmem. Agnostycyzm religijny to pogląd religijny, który w odróżnieniu od ateizmu nie twierdzi, że Boga nie ma. Twierdzi tylko, że nie wiadomo czy jest i w związku z tym jest to kwestia wiary, a nie poznania. Agnostycyzm religijny odrzuca wszelkie treści religijne, zawarte w tradycji i w świętych księgach, uważając, że ich wartość poznawcza jest zbliżona do baśni czy legend. Agnostycyzm poznawczy to pogląd filozoficzny polegający na przyjęciu niemożności pełnego, rozumowego lub empirycznego ustalenia prawdziwości kluczowych faktów z dziedziny teorii bytu, takich jak istnienie materii, Boga, czy nawet realności świata zewnętrznego. Agnostycyzm poznawczy w odróżnieniu od agnostycyzmu religijnego nie musi stać w ostrej sprzeczności z religiami – głosi tylko, że religie to kwestia pozarozumowej wiary.

 

Indyferentyzm to postawa zobojętnienia i braku zainteresowania wobec istotnych spraw społecznych (indyferentyzm społeczny), politycznych (indyferentyzm polityczny), moralnych (indyferentyzm moralny), religijnych (indyferentyzm religijny czyli apateizm). Przeważnie wiąże się z wewnętrzną pustką i utratą sensu życia. Obojętność religijna i rozwijająca się zindywidualizowana religijność stawiają Kościołowi większe wyzwanie niż ateizm wraz z jego zaprzeczeniem istnienia Bo­ga, stwierdziła Papieska Rada Kultury ze­brana na posiedzeniu plenarnym w Waty­kanie w dniach 11–13 marca 2004 r. Skrajna forma indyferentyzmu religijnego polega na zupełnym ignorowaniu Boga. Jeśli już „pozwala” Mu się istnieć, to w postaci nieokreślonego Absolutu, energii życiowej, siły wyższej, ducha nieosobowego, losu czy przeznaczenia. Indyferentyzm religijny nie jest tym samym co ateizm i bezpośrednie odrzucenie Boga. To raczej obojętność na Boga, która wynika ze zobojętnienia na samego siebie i na własny los. Jest rzeczą logiczną, że Bóg nie interesuje kogoś, dla kogo wszystko jest bez sensu. Bóg interesuje naprawdę tych, którzy pragną zrozumieć własną tajemnicę oraz odkryć sens własnego życia (ks. Marek Dziewiecki).

 

Ateizm mówi wprost: wiem, że Bóg nie istnieje. Negacja Boga, wyraża się przede wszystkim w odrzuceniu religii. Ateiści uważają, że rzeczywistość zmysłowa i empiryczna kończy się na sobie samej, wyczerpuje się w sobie, zmierza ku nicości. Pomimo dużej ilości przesłanek za istnieniem Boga, nie są one dla niektórych przekonywujące. Często, nie chodzi o dowody, ale o postawę niechęci wobec wiary. Ateizm nie wymaga żadnych argumentów, bo nieistnienie żadnych bogów jest dla niego oczywiste. Relacje mistyków, przeżyć ludzi, których odratowano po śmierci klinicznej, relacji o cudach itp. – wszystko to są dla ateistów źródła bałamutne. W Polsce pierwszy traktat ateistyczny De non existentia Dei napisał Kazimierz Łyszczyński, niestety spalony na stosie w Warszawie w 1689 r. Ateizm oficjalnie przyjmują partie socjalistyczne, komunistyczne i skrajnie liberalistyczne. Świat współczesny, ateistyczny podejmuje próby dawania sobie rady bez Boga.

 

          Już od Renesansu pojawiły się próby wyparcia religii z życia społecznego i zastąpienia jej naturalizmem, agnostycyzmem, niewiarą, indyferentyzmem. Dzisiejsze tendencje ateistyczne biorą swój początek od filozofów Oświecenia. Kształtuje się „irreligia” (nie-religijny, nie-sakralny). Od tego czasu starano się wyrugować Boga z życia człowieka. Według nich Bóg jako Istota nieracjonalna, a jedynie duchowa, nie nadążał za rozwojem  człowieka. Irreligia jest systemem odrzucającym wszelkie przejawy religijności i wrogość wobec religii. Należy zauważyć, że obecnie nabiera w kulturze światowej największego impetu. Religię traktuje się jedynie jako czynnik utrzymujący równowagę psychiczną w warunkach ograniczonego poczucia bezpieczeństwa w społeczeństwie, w którym doświadcza deficytu podstawowych dóbr (pożywienia, trwałego pokoju, czystej wody). Jest ona oparciem, terapią dla tych, którzy czują niepokój, niepewność losu i rozczarowanie.

          Bez Boga, człowiek jest istotą ciągle poszukującą. W głębi duszy tęskni za utraconym Rajem i za „pierwotną harmonią”. Końca znaleźć nie można, bo świat jest nieskończony. Niektórzy twierdzą, że bezsens świata jest inspiracją do tworzenia sobie nadziei, poprzez urealnianie istnienia Boga. Bóg został przez człowieka wymyślony, bo jest On człowiekowi potrzebny. Jednak, Bóg wymyślony miałby tylko mądrość ludzką. Tylko wierzący,  który otworzył się na Boga, może odczytać mądrość prawdziwego Boga. Negatywny stosunek do Boga przekłada się na negatywny obraz człowieka.

          Ateizm przybiera wiele form. Najczęściej jest to pogląd, że Bóg to idea „dobra”. Odmawia się Mu odrębnej osobowości i umieszcza we Wszechświecie (panteizm) w zasięgu ludzkiej inteligencji. Nic nie jest Bogiem, wszystko jest boskie. Można Boga negować, ale jest niemożliwe, żeby się Go pozbyć (André Frossard). Ateiści też wierzą, że Boga nie ma. Z moich obserwacji wynika, że ateiści z racji przyjętej postawy, są wyczuleni na etykę czasem bardziej, niż niejeden wierzący. Ze względu na swoją „samotność”, brak oparcia w Bogu, są osobami ostrożnymi w uczynkach, wyważeni, bez nienawiści. Być może, to oni są bliżej Boga, niż niejeden wierzący. Przykładem „złych” postaw osób deklarujących się jako katolicy są obecni niektórzy posłowie, czy też niektórzy zwolennicy znanego radia religijnego. Byłem i jestem gorącym przeciwnikiem byłego reżimu, ale wolałbym czasem porozmawiać z niejednym byłym „towarzyszem”, niż z nietolerancyjnym „świętoszkiem”. Polska się laicyzuje. Ludzie tracą wiarę, a wyznawcy Boga (politycy) publicznie się kłócą. Dzisiejsza polska scena polityczna jest dla mnie wielkim zaskoczeniem i napawa mnie ogromnym smutkiem. Brakuje autorytetów moralnych, wielkich mężów stanu. Na pewno są, ale trudno im się przebić ponad miernotę polityczną. Z krzyża naszego Pana czyni się narzędzie walki politycznej (partie chadeckie, Radio Maryja). Podział dóbr materialnych jest niesprawiedliwy. Panuje ogólne przyzwolenie władz na kominy płacowe.

 

Mądrość to umiejętność praktycznego wykorzystywania posiadanej wiedzy i doświadczenia. Jest to też zdolność do nacechowanego głębokim, emocjonalnym zaangażowaniem, działania zwiększającego w długiej perspektywie czasowej nie tylko dobro własne, ale też dobro ogólne. W tym sensie używa się tego terminu w takich zwrotach jak np. mądrość życiowa, czy mądrość rodzicielska. Mądrość to umiejętność oceniania spraw z jak najszerszej i możliwie jak najbardziej obiektywnej perspektywy, umiejętność panowania nad własnymi emocjami i popędami, posiadanie sprawnego mechanizmu psychicznego podejmowania decyzji. Mądrość nie jest tożsama z wiedzą.  Broda nie czyni filozofem, habit nie czyni mnicha (przysłowie). Mądrości nie można się nauczyć, mądrość się ma lub się jej nie ma. Mądrość można jednak osiągnąć przez głębokie przemiany wewnętrzne. One to powodują czasem całą przebudowę człowieka. Nawet w jednej chwili człowiek może doznać olśnienia. Definicja mądrości jest jednak w zasadzie niejasna. Brak odpowiedniej płaszczyzny odniesienia co do oceny mądrości. Nawet mądrość Boga jest przed człowiekiem ukryta, i przez to, jedynie częściowo może stanowić bazę odniesienia. Elokwencja jest przemawiającą mądrością (Cyceron). Mądrość to doskonałość duszy ludzkiej (Lucius Annaeus Seneka ok. 4 przed Chr.65)

 

Wiedza to ogół wiarygodnych informacji o rzeczywistości wraz z umiejętnością ich wykorzystywania. Różne są źródła wiedzy. Przede wszystkim źródłem wiedzy jest nauka, ale też i odbiór zmysłowy (obserwacja, zapach, słuch), literatura, własne doświadczenia, doznania. Wiedza może być teoretyczna i praktyczna (umiejętność). W filozofii zagadnienie wiedzy rozważa epistemologia. Ona to ujawnia też problem wiarygodności wiedzy posiadanej w umyśle z rzeczywistością. Rzeczywistość jako jedyne prawdziwe źródło wiedzy jest odbierana subiektywnie i z pewną dokładnością. Niektórzy proponują, aby słowo „wiedza” zastąpić słowem „tak mi się wydaje”. Wiedza więc zależy od zdolności, właściwości i predyspozycji odbierającego wiedzę. To oczywiście wprowadza pewną nieufność do przekazywanej wiedzy. Nie łudźmy się, do tej pory, tak naprawdę nie wiemy co to jest życie, śmierć, energia, materia. Ostatecznie wszystko zależy od sumień poszczególnych ludzi. Gdyby stworzyć nową etykę, opartą na dzisiejszej wiedzy (i niewiedzy), powinna ona raczej proponować zalecenia, a nie autorytatywnie się wypowiadać. Wszystko jest jeszcze tajemnicą, nawet sposób na życie. Św. Tomasz z Akwinu, jeden z największych umysłów i autorytetów średniowiecza pod koniec życia (1273 r.) stwierdził, że wszystko co napisał wydaje mu się „trywialne” i jest „jak słoma”.

          Bez Boga świat byłby żałosny, smutny i bez sensu. Owszem można sobie życie zapełnić wspaniałymi zdarzeniami (działania charytatywne, czynienie dobra), ale one mają dla niewierzącego charakter skończony. Ateista może być radosny, bo życie jest piękne. Dla niego jednak kiedyś, wszystko się skończy. Człowiek wierzący powinien być otwarty na nieskończoność, która daje siłę i ciągłą nadzieję. Gdy nie ma nadziei, nie ma i prawdziwej radości. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że można bez zastrzeżeń uznawać istnienie Boga (mieć pozytywną opinię na ten temat), a zarazem być człowiekiem niewierzącym. Czym innym jest uznawać prawdziwość zdania: „Bóg istnieje”, czymś zaś zupełnie innym jest wierzyć w Boga. Można mieć wiedzę, a nie być mądrym i odwrotnie. Ktoś, kto w coś wierzy, nie musi być zawsze gotowy odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego on w to wierzy?”; ale gdy coś wie, w takim razie trzeba odpowiedzieć na pytanie: „Jak on to wie?” (Ludwig Wittgenstein).

          Czy można uwierzyć, że suma mas dwóch protonów i dwóch neutronów tj. 4.0319 u (u=0,166 * 10-23 grama) jest większa od masy atomu helu 4.0015 u, który składa się z tych składników? Ten defekt  (niedobór – energia wiązania jądrowego) masy powoduje, że atom nie rozpada się. Nie dający temu wiary ustawia się na poboczach nauki.

          Czy można zrozumieć, że fale elektromagnetyczne rozchodzą się w próżni? Jeżeli nie ma środowiska nośnego, to co drga i faluje? Czy można wyobrazić sobie równocześnie dwojaką naturę światła (falową i korpuskularną), materii (korpuskularno-kwantową, falową)? Fale elektromagnetyczne przy wyższych częstotliwościach przypominają coraz bardziej zachowanie się cząstek. Co to jest foton? Co to jest masa? Zgodnie z modelem standardowym cząstki elementarne uzyskują masę poprzez oddziaływanie z polem, które wypełnia całą przestrzeń. Pole to na poczatku świata jednak nie było stabilne. Różne cząstki elementarne wchłonęły różne ilości pola Higgsa, co spowodowało powstanie różnych mas. Ciekawe, że niektóre cząstki, jak np. fotony pozostały bez masy; ale dlaczego elektrony w ogóle zdobyły jakąś masę – pozostaje tajemnicą i nikt jeszcze nie dał sensownego wyjaśnienia tego zjawiska.  Dzięki oddziaływaniu z polem Higgsa cząstki elementarne mają nabierać masy. Inaczej elektrony, kwarki, neutrina byłyby nieważkie jak kwanty świetlnego promieniowania. Pole kwantowe Higgsa powinno mieć swoją cząstkę – Higgsa (bozon). Obecnie trwają badania nad jej wykryciem w Wielkim Zderzaczu Hadronów, znajdującego się w CERNie pod Genewą. Dlaczego po Wielkim Wybuchu, gdy pole grawitacyjne osłabło, wszystkie cząstki (elektrony, mezony, neutrina oraz antycząstki), tego samego rodzaju, tworzyły się według tej samej reguły? Niezależnie w którym kierunku ulatywały, były takie same!   Jak zrozumieć niezwykłe właściwości wody w temp. 4 stopni? Dlaczego ciało w próżni wprawione w ruch, nieustannie porusza się? Jak ciała przekazują sobie informacje, że istnieją, aby się przyciągać?  Jak zdroworozsądkowo zrozumieć transformację Lorentza? Życie zaprzecza prawom przyrody (prawo entropii). Wszystkie te dziwy przyrody przyjmujemy z pokorą, nie znając ich dogłębnej istoty.

          Wiele osób, etycznie poprawnych, ma dylemat wiary. Objawienie ich nie przekonuje. Brakuje im dowodów namacalnych. Dziwią się, dlaczego Bóg, tak po prostu, nie ujawni się. Dlaczego to wszystko jest takie irracjonalne, okryte tajemnicą? Dlaczego ciągle zmuszeni jesteśmy szukać Go, pielęgnować, modlić się?    Dokądże, Panie, wzywać Cię będę –  a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! –  a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną,  powstają spory, wybuchają waśnie (Ha 1,2–3). Dlaczego trzeba Go ciągle adorować?

          Są osoby, które uznają Boga, lecz nie ma to żadnego wpływu na ich życie i moralność: Twierdzą, że znają Boga, uczynkami zaś temu przeczą, będąc ludźmi obrzydliwymi, zbuntowanymi i niezdolnymi do żadnego dobrego czynu (Tt 1,16). Pojęcie religijności jest w pewnym sensie zamazane. Sam człowiek, i to przez całe życie, zadaje sobie pytanie na ile jest, czy nie jest religijny. Nie należy przykładać człowiekowi etykiet: ateista, bezbożnik, niewierzący, czy odwrotnie: dewot, fanatyk, święty, bo to jest mylące i najczęściej mija się z prawdą. Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni (Mt 7,1). Ostateczny sąd o tym, kto z nas jest lepszy, a kto gorszy zostawmy Bogu. Religijność człowieka jest jego tajemnicą, nawet dla niego samego. Człowiek niereligijny może w jednym momencie stać się człowiekiem religijnym, jak np. francuski dziennikarz, przyjaciel papieża Jana Pawła II André Frossard.

          Pomimo tylu nauk, brak właściwej nauki dla antropologii ogólnej (nauki o człowieku) jak i dla prozopologii (nauki o osobowości człowieka). Być może, ówczesny system personalizmu wypracuje właściwe metody badawcze jako, że człowiek jest podstawowym kluczem wszelkiej rzeczywistości. Szkoda, że człowiek nie może wyjść na zewnątrz i spojrzeć na siebie z odpowiedniego dystansu. Pewien obraz otrzymaliśmy z Objawienia Bożego zstępującego oraz Jezusa Chrystusa, który objawił pełnię człowieka:  Jezus […] wszystkich znał i nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co w człowieku się kryje (J 2,24–25). Objawienie Boga jest odbierane na sposób ludzki i dlatego wymaga jeszcze naszej refleksji.

 

Prawda jest cechą wypowiadanych zdań określająca ich zgodność z rzeczywistością. W mowie potocznej oraz w logice tradycyjnej prawda to stwierdzenie czegoś, co miało faktycznie miejsce lub stwierdzenie nie występowania czegoś, co faktycznie nie miało miejsca. Problemem zdefiniowania tego pojęcia zajmowali się filozofowie od starożytności. Klasyczna definicja prawdy pochodzi od Arystotelesa i jest to zgodność sądów z rzeczywistym stanem rzeczy, którego ten sąd dotyczy. Źródłem prawdy jest rzeczywistość. Znane są słowa (pełne refleksji) namiestnika rzymskiego Piłata skierowane do Jezusa podczas Jego procesu w Jerozolimie:  Cóż to jest prawda? (J 18,38). To pytanie jest głęboko filozoficzne i refleksyjne. Prawda jest jedna, ale odczytywanie tej samej prawdy może się różnić. Niejednokrotnie nie da się jej wyrazić słowami. Żadna teoria nie pokrywa się całkowicie z rzeczywistością (Anthony de Mello). W człowieku zakorzenione jest w sercu pragnienie prawdy. Każdy człowiek zadaje sobie fundamentalne pytania egzystencjalne i szuka własnych odpowiedzi. Nie zawsze rezultaty przemyśleń są trafne, ale dowodzą, że człowiek jest zdolny do dotarcia do prawdy. Paradoksem jest, że hipotezy okazują się prawdami, a wartości doświadczalne nieraz tylko prawdami subiektywnymi. Poznajemy „nie rzecz samą w sobie”, ale „rzecz jak się nam jawi” (E. Kant). Przez interpretację impulsów (bodźców), jakie dochodzą do człowieka, świat jest odbierany, interpretowany i zapamiętywany przez rozum. W zależności od zdolności, inteligencji, umiejętności abstrakcyjnego myślenia, człowiek inaczej interpretuje podobne zdarzenia, bo mózg przez lata się doskonali (zwiększa się inteligencja). Każdy człowiek ma w mózgu własną bibliotekę zapamiętanych zdarzeń i pojęć. Na podstawie już zapamiętanych procedur łatwiej może odbierać nowe impulsy i kojarzyć zdarzenia. Pismo święte zapewnia:  nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha (Mk 4,21–23). Można by powiedzieć, że jest to tylko kwestia czasu. W nadziei jesteśmy pozostawieni, że kiedyś poznamy wszystkie (poza istotą Stwórcy) prawdy. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32). Wyzwoli nas z naiwności, ignorancji i bezmyślności. Prawda jest podstawowym warunkiem wolności człowieka. Trzeba przyznać, że chrześcijaństwo od początku głosi prawo do poznania prawdy. Ponieważ prawda jest jedna, musi istnieć jeden Bóg i odwrotnie, jeżeli Bóg jest jeden, może być tylko jedna Prawda Boża. Pewne prawdy jakoś nie mijają, powracają do ludzi wciąż (Jan Paweł II). Kto ucieka od prawdy nie może prawdziwie kochać, gdyż nie ma innej miłości niż ta, która jest prawdziwa.

          Zauważam, że gdy człowiek spotyka się ze zjawiskami niezrozumiałymi ma tendencję do tworzenia modeli tych zjawisk o równie zawiłych założeniach. Wraz z upływem czasu, mają one tendencje do rozbudowy i dalszego komplikowania. Co ciekawe, modele te, przez lata są uznawane za wystarczające, aż przychodzi moment, gdy ulegają dezaktualizacji. Wydaje mi się czasem, że prawda jest o wiele prostsza. Czasem bywa tak, że prawdę wyczuwamy, ale nie potrafimy ją ująć ludzkim językiem: Jeżeli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeżeli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem (św. Augustyn z Hippony 354–430).

          Ateiści odrzucają wypowiedzi największych autorytetów światowych. Ich racje religijne nie są przyjmowane. Potępiają, czego nie rozumieją (Kwintylian ok. 35 – ok. 95). Więcej może osioł zaprzeczyć, niż filozof udowodnić (przysłowie). Jeżeli odrzucane są podstawy dysputy, a mowa jest o kwestiach drugorzędnych, należy taką rozmowę zawiesić. André Frossard mówił tak: nie mam nic cenniejszego do przekazania, jak tylko to: poza światem, który nas otacza i której cząstką jesteśmy, odsłania się inna rzeczywistość, nieskończenie bardziej konkretna niż ta, w której na ogół pokładamy ufność. Jest ona ostateczną rzeczywistością, wobec której nie ma już pytań.

          Dzisiejsza nauka teologiczna bardziej zajmuje się analizą skrypturystyczną niż właściwą egzegezą biblijną. Należy wrócić do źródeł. Na bazie dzisiejszej wiedzy należy od nowa odczytać przesłanie Boże. Nie można ludzi straszyć, ani Bogiem, ani piekłem. Bóg nie jest taki straszny (tytuł drugiej mojej książki). Piekło nie jest karą Bożą – jest wolnym odwróceniem się od Boga. Bóg nikogo i nigdy nie karze, nie zabija ani nie zamierza wprowadzać antagonizmów między ludźmi (np. Mdr 1,13; Rz 10,12n; Ef 2,14). Sam Kościół głosi: Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze. Słowa te nie mówią prawdy. Jeżeli Bóg stworzył człowieka wolnym, to znaczy, że zezwolił, aby człowiek odwrócił się od Niego. Prawa religijne nie są narzucane, lecz przekazane do dobrowolnego przyjęcia. Bliżej prawdy są słowa:  jak Bóg chce kogoś ukarać, odbiera mu rozum (porzekadło). Grzesznik osłabia swoją relację z Bogiem, niejako osłabia łaskę jaką otrzymał od Niego. Brak łaski obniża siłę rozumu (odbiera mu rozum). Ostatecznie człowiek karze się sam. Sensem świata i życia ludzkiego jest „Miłość”. Nie trzeba wielkich i mądrych słów ani naukowych badań, aby zrozumieć i przyjąć wiarę. Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom  (Mt 11,25; Łk 10,21).

          Pochodzenie człowieka od Boga zapewniało człowiekowi pewną świętość i nietykalność. To chroniło go od manipulowania genetycznego. Jeżeli zaprzecza się temu pochodzeniu, cóż może powstrzymać ludzi od eksperymentów na bazie komórek, kodu genetycznego DNA, ewolucji sterowanej. Ateiści nie mają hamulca moralnego, nie uznają świętości. Wszystko jest skupiskiem cząsteczek przypadkowo nazwane istotą ludzką.  Już teraz zamraża się człowieka w stanie embrionalnym albo się go zabija – z aprobatą prawa. Już teraz zdarza się, że wyznacza się człowiekowi dwie matki: jedną, w której jest poczęty, i drugą, która go nosi. Nikt nie troszczy się o ów tajemniczy dialog matki z dzieckiem w matczynym łonie, […] Podjęto już próbę przeszczepienia serca małpy niemowlęciu, wskutek tego zmarło. Istnieje milcząca zgoda na wykorzystanie w tym celu innego zwierzęcia. Już obecnie przeszczepia się ludzkie komórki myszom (André Frossard). Często spotyka się opinie skrajnie redukcjonistyczne (upraszczające), że: człowiek to małpa uczłowieczona przez pracę (F. Engels),  zwierzę tworzące narzędzia (B. Franklin), zwierzę mający chód wyprostowany (F. Herder), zwierzę zduszające z bólem popędy (Z. Freud), zwierzę okłamujące samo siebie (P. Ernst), odbicie strukturalne nieświadomości społecznej (C. Lévi-Strauss), egzystencja, która pragnie stać się Bogiem (J.P. Sarte), istota odnajdująca siebie w przemocy krwi (F. Nietzche), świadome bycie ku śmierci (M. Heidegger), istota najwyższej seksualności i zboczeń (A. Moravia, J. Genêt).

          Każdy człowiek jest ontycznie do siebie podobny. Jednak osoba religijna różni się od osoby niewierzącej pewnym „metabolizmem duchowym”, który uzewnętrznia się w jej życiu, w zachowaniu i sposobie myślenia. Nie zawsze człowiek zdaje sobie z tego sprawę. Czasami, gdy odkryje w sobie świat ducha wszystko nabiera innego wymiaru. Świat ociepla się dookoła i człowieka porywa jego urok. Człowiek ukierunkowuje się ku Absolutowi, przy tym odczuwa radość, spełnienie i miłość.

          Człowiek jest bardzo związany z pojęciem Boga. Gdy jest On odrzucany, nie można, tak naprawdę, niczym zapełnić pustki jaka po Nim pozostaje. Człowiek bez Boga nie jest tym, kim powinien być. Jest duchowym inwalidą, postacią niespełnioną. Ni to człowiek, ni to zwierzę (istota człekokształtna).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *