Byt rzeczywisty
Parmenides (ok. 540–470 przed Chr.) wprowadził pojęcie bytu. Bytem jest to, co jest. Arystoteles (384–322 przed Chr.) uważał, że w przypadku materii każdy byt składa się z substancji (niem. ding an sich: rzecz sama w sobie) i przypadłości (kształt, wielkość, kolor). Przez naturę bytu rozumie się to wszystko, co stanowi podłoże i źródło działania. Na istotę bytu składa się treść danego bytu i to, co znajduje wyraz w pojęciu o tym bycie. Każda substancja jest bytem złożonym z dwóch nierozerwalnie związanych składników: materii i formy (hilemorfizm). Przypadłości są poznawane zmysłami. Substancję bytu można poznać wyłącznie na drodze umysłowej refleksji. Do tej pory przez naturę bytu rozumie się to wszystko, co stanowi podłoże i źródło działania. Na istotę bytu składa się treść danego bytu i to, co znajduje wyraz w pojęciu o tym bycie. Np. pies – właściwości i cechy wchodzące w istotę psa. Zmysły reagują na cechy, natomiast rozum pojmuje istotę psa. Dotychczasowa filozofia uważa, że substancja jest tym elementem bytu, któremu przysługuje samodzielne istnienie. Przypadłością bytu są właściwości, którym nie przysługuje samoistne istnienie, ale tkwią w substancji i istnieją istnieniem substancji (kształt, kolor, wielkość). Emmanuel Kant (1724–1804) mawiał, że nie można poznać istoty bytu (noumen – rzecz sama w sobie) za pomocą rozumu ludzkiego.
Filozoteizm odrzuca istnienie samodzielnego fenomenu substratu (substancji) materii. To co nazywa się substratem jest zjawiskiem energetycznym. Energia zamknięta w przestrzeni w postaci np. kłębka energetycznego, fali stojącej, struny czy jeszcze innej, przejawia cechy substratu materii. A więc istotą substratu (substancji) materii jest energia. Kantowska niepoznawalność istoty substratu bytu przenosi się na niepoznawalność istoty energii.
Energia jest skutkiem działania mocy Boga. Mimo, że występuje w rzeczywistej przestrzeni jest dla nas tajemnicą, bo pochodzi bezpośrednio od Boga. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha (1 Kor 2,14).
Identyfikując substrat materii z energią upraszcza się pogląd o strukturze świata. Budowa Świata jest prostsza. Odpowiednia struktura energii daje złudzenie substratu, a ona podlega zmysłom. Jeżeli materia jest złudzeniem, można zrozumieć poglądy filozofów którzy mówili, że świat się im jawi. Każdemu inaczej. Tezę immaterializmu podtrzymywali w Europie George Berkeley (1685–1753) i Arthur Collier (1680–1732), w Ameryce zaś Samuel Johson (1696–1772) i Jonathan Edwards (1703–1758)[1]. Człowieka stać tylko na subiektywny ogląd świata. Ta niedoskonałość ludzka jest czasem powodem niepotrzebnych sporów. Każdy ma swoje racje, upodobania, smaki: de gustibus non est disputandum[2]. Subiektywny ogląd świata i różne upodobania pozwalają odnaleźć w tłumie tę jedyną czy jedynego. Nie ma ludzi jednakowych. Piękno w różnorodności. Wydaje się, że jest w tym pewien celowy zamysł Boży.
Wobec powyższego podejścia bardziej rzeczywistym wydaje się istnienie Boga, niż świat, który jest jednym wielkim złudzeniem. Filozoteizm przybliżył się do akosmizmu, tj. do poglądu w filozofii, według którego świat nie posiada istnienia rzeczywistego, lecz jest tylko złudzeniem poznawczym albo atrybutem Boga.
Filozoteizm pragnie dowieść, że świat stworzony, de facto, jest przezroczysty, ale nie pusty. Opiera się nie na ontologicznym istnieniu, ale na relacji i właściwościach dynamicznych mocy Boga. Ona to stwarza obraz świata, który jest trójwymiarowym zamysłem Boga. Energia zapełnia przestrzeń (obrysowuje przestrzeń). Filozoteizm podkreśla, że istnieje przede wszystkim Bóg, a świat jest Jego zamysłem. Można powiedzieć, że Królestwo Boga jest realnością (faktycznie istnieje) i Prawdą bezsporną, a świat stworzony jest ideą (koncepcją dynamiczną). Filozoteizm dowartościowuje świat idei Platona, choć odwrotnie określa przymioty świata. Świat wykreowany byłby bez sensu, gdyby nie można było go doświadczać. Bóg powołał do tego człowieka i nadał mu te zdolności. Człowiek własnym istnieniem urealnił świat. Świat może być odczytywany i rozumiany. Jedynie człowiek jest „zdolny do poznania i miłowania swego Stwórcy”[3]