Wiara w szatana
Muszę się przyznać, że mam swoje ulubione tematy teologiczne. Jednym z nich jest udowadnianie, że szatan jako osobny byt ontologiczny nie istnieje. Na ten temat pisałem już parokrotnie. Odkąd pozbyłem się wiary w szatana jest mi o wiele lepiej na duszy. Świat stał się dla mnie bardziej przyjazny i wesoły. Najwięcej dowodów na jego nieistnienie odkrywam w samym Piśmie świętym. Oto przykład.
Jezus uzdrowił kobietę, która od 18 lat była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Do kobiety Jezus powiedział Niewiasto, jesteś wolna od swojej niemocy (Łk 13,12). Pochylenie postawy kobiety można zdiagnozować porażeniem mięśni lub nerwów[1]. Potem Jezus użył innego określenia: A tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi… (Łk 13,16). Widać tu wyraźnie, że słowo szatan Jezus użył zastępczo do niemocy, jako zła wynikającego z choroby.
Paradoksalnie to nie szatan jest źródłem grzechu. Grzech pojawił się na skutek dobra jakie stworzył Bóg. One stanowią dla człowieka pokusę przez swoją atrakcyjność. Błędem byłoby wnioskowanie, że to Bóg stworzył zło. Nie stworzył, ale dopuścił do niego człowieka przez danie mu daru wolności wyboru. Albowiem Bóg poddał wszystkich nieposłuszeństwu, aby wszystkim okazać swe miłosierdzie (Rz 11,32).