Entropia

          Jak już zostało to powiedziane, materii jako takiej nie ma. Tajemnica pozostała więc jedynie w energii. Co można o niej powiedzieć?

          Energia jest tchnieniem mocy Boga. Nie posiada żadnych nadzwyczajnych cech nadprzyrodzonych, oprócz tego, że od samego Boga pochodzi. Na dowód tego, że jest jedynie wytworem Boga jest determinacja jakiej energia podlega, a mianowicie ma zakodowany kierunek zmierzania do najniższych stanów energetycznych (II zasada termodynamiki). Ta determinacja powoduje, że energia rozprasza się i choć nie znika, to jej moc maleje. Miarą rozproszenia energii jest entropia. Entropia stale rośnie. Perspektywa dla świata jest więc przykra. Wszystko zmierza do pustki de Sittera[1]. Czy jednak nie ma światełka nadziei? Oczywiście można zauważyć, że są zdarzenia w których entropia maleje. Dzieje się to tam, gdzie następuje wyższe uporządkowanie „materii”. Takim zdarzeniem jest nowe życie. „Entropia”[2] maleje, gdy człowiek staje się lepszy. Stan jego duszy podnosi się podczas nałożenia rąk przez biskupa, rozgrzeszenia z grzechów. Podobnie „entropia” maleje podczas chrztu i innych sakramentów.

           Ponieważ energia jest wytworem boskim, musi być bez przerwy podtrzymywana w swoim istnieniu. Bóg pracuje więc cały czas na wysokich obrotach. Czy energia świata zawiera się w constans? Nie, ona tworzy się bez przerwy. Okazuje się, że do generowania nowej energii może przyczyniać się człowiek. Idąc na skróty. Miłość jest relacją interpersonalną. Ona generuje funkcjonał dobra, który jest energotwórczy. Bóg wykorzystuje dobro dla podtrzymywania świata w swoim istnieniu.

          Można powiedzieć, że świat starzeje się. Nie można jednak tego powiedzieć o naszej planecie. Na niej, póki co, bilans dobra nad złem jest korzystny. Ziemia jest jedyną cząstką wszechświata, która rozwija się w tempie zawrotnym. Kto wie, czy w dalekiej przyszłości nie będzie zaczynem nowego nieba i ziemi, a może i wszechświata.

          Bóg tak umiłował człowieka, że stworzył mu wspaniałe poletko, na którym może rozporządzać światem. Bóg jest w jakiś sposób niedostępny i wyznaczył sobie rolę Patrona, ale na świecie stworzonym ma panować człowiek. Niech pycha go nie zgubi, ale człowiek musi wiedzieć kim jest. Jak głoszę, człowiek jest bytem niemal doskonałym. Jemu Bóg zostawił królowanie nad światem. Za tym oczywiście kryje się ogromna odpowiedzialność. Człowiek musi współuczestniczyć w stworzeniu. Jako Jego dziedzic powinien Bogu pomagać. Budulcem jest wytwarzane Dobro.  Jak to czynić?  Tak jak uczył Jezus: Bo byłem głodny, a nakarmiliście Mnie, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście Mnie (Mt 25,35). Czyńmy sobie posługi. Okazujmy swoja miłość. Troszczmy się o słabszych oraz kochajmy naszego Stwórcę.


[1]  Model kosmologiczny mówiący o pustce eschatologicznej w przestrzeni, czyli maksymalnie rozproszonej energii.

[2] Tu entropia ma również znaczenie metaforyczne.

0 myśli nt. „Entropia

  1. Tragiczna, a jednocześnie fantastyczna, a może raczej fantastyczna, a jednocześnie tragiczna jest perspektywa, którą tutaj Pan nakreśla: Miłość, jako warunek istnienia świata.
    Spojrzenie z tej perspektywy na “konieczność” dzielenia się miłością, jest dla mnie niezwykle sugestywne.
    Kochać, aby mieć współudział w podtrzymywaniu świata w istnieniu.
    Kochać, aby dorastać do godności dziedzica Boga.
    Kochać, aby podążać w stronę własnej pełni (“człowiek – byt niemal doskonały”).
    Niezwykle do mnie przemawia ta argumentacja.

    A gdzie tutaj tragizm? Świadomość własnej niedoskonałości.

    Dziękuję Panie Pawle.
    Zbyszek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *