20.6. Septuaginta
W poprzednich wykładach omówiłem pięć pierwszych Ksiąg Biblii (Pięcioksiąg, Pentateuch). Wchodzą one w skład
Starego Testamentu, Biblii Hebrajskiej, Pisma Hebrajsko-Aramejskiego. Judaistyczna (a za nią protestancka) wersja Biblii zawiera 39 ksiąg i nie obejmuje ksiąg: Tobiasza, Judyty, Barucha, Mądrości i Mądrości Syracha oraz Pierwszej i Drugiej Księgi Machabejskiej (zwanych deutero-kanonicznymi). Katolicka Biblia zawiera 46, a prawosławna 50–53.
Ponieważ w IV-III w. przed Chr. język hebrajski zanikał w mowie potocznej, a rozpowszechniał się język grecki, powstała konieczność przetłumaczenia Starego Testamentu na język grecki.
Według tzw. Listu Arysteasza (powstał kilkaset lat później od samego przekładu) na zaproszenie Ptolemeusza II Filadelfa (308–246 przed Chr.) do Aleksandrii w Egipcie miało przybyć siedemdziesięciu (ewentualnie siedem-dziesięciu dwóch) uczonych żydowskich, którzy po oficjalnym podjęciu na dworze rozpoczęli przekład Tory na grekę (koine). Mieli oni pracować osobno, a potem wymienić się efektami tłumaczenia i ustalić ostateczną wersję dzieła. Ukończyli translację po siedemdziesięciu dniach (osobiście nie bardzo chce mi się wierzyć w tak szybkie tłumaczenie). Wówczas okazało się, że poszczególne teksty tłumaczenia są prawie identyczne, co odebrano jako znak od Boga. Król, zachwycony dziełem, miał nabrać wielkiego szacunku do Biblii. Znajdowała się ona niewątpliwie wśród rękopisów w Bibliotece Aleksandryjskiej. Tłumaczenie Biblii nazwano Septuagintą (łac. siedemdziesiąt) oznaczana rzymską liczbą LXX, w wydaniach krytycznych przez symbol
Ewangelie cytują Stary Testament według przekładu Septuaginty (LXX), który odbiega nieco od hebrajskiego oryginału.
Septuaginta była największym tłumaczeniem starożytnym tekstu obcojęzycznego na grekę. Cieszyła się ona dużym uznaniem aż do powstania chrześcijaństwa i oficjalnego sprecyzowania składu Biblii hebrajskiej. Stwierdzono wówczas, że święte mogą być tylko księgi powstałe na terenie Kanaanu (Ziemi Świętej) i w języku hebrajskim. Natomiast Żydzi wówczas dzień powstania Septuaginty określili jako coś najgorszego od grzechu pierworodnego. Najprawdopodobniej stało się to wskutek zagrożenia ze strony chrześcijaństwa, które posługiwało się właśnie Septuagintą.
W latach 382–406 św. Hieronim na zlecenie papieża Damazego I dokonał przekładu ksiąg Pisma Świętego z języków oryginałów: hebrajskiego i greki. Przekład nazwany został Wulgatą (popularny).
Obecne tłumaczenia bazują na greckiej wersji Septuaginty.
Zanim przejdę do dalszych Ksiąg Starego Testamentu chciałbym zrobić małą degresję.
Kto uważnie śledził moje dotychczasowe wykłady posiadł wiedzę na temat redakcji Pisma świętego. Przez ok. 1000 lat hagiografowie (pisarze) tworzyli tę jedyną niepowtarzalną Księgę. Napisali ją ludzie będąc pod natchnieniem Bożym. W tekście jest ukryte Objawienie Boże, które należy dopiero odczytać. Niejednokrotnie Boga wykorzystywano do swoich narodowych i partykularnych interesów. Jak próbowałem udowodnić: Bóg nie jest taki straszny. Jest tą samą Miłością co Bóg Nowego Testamentu. Bóg nikogo nie karze.
Nie można odczytywać Pisma świętego literalnie! (słowo w słowo). Niestety wiele osób wierzących popełnia ten błąd. Stwórca jest odbierany na sposób ludzki. Ozdabia się Go ludzkimi przymiotami i cechami. Religia jest upiększana i przyozdabiana różnymi ozdobami. Wielkość Boga przyrównuje się do królów, którzy mają władze. Ten kto ma władze może wynagradzać, ale też i karać. Wzbudza się przed Bogiem lęk i strach.
Moja wiara jest wiarą rozumną i radosną. Bardzo zależy mi, aby przyjmować Boga z ufnością, a nie strachem.
Jeżeli moje poglądy bulwersują, proszę je traktować jako dyskusję akademicką. W sumie wierzymy w tego samego Boga i to nas powinno łączyć.
Religia (kult) chrześcijańska kształtowała się przez tysiące lat według mentalności i mądrości ówczesnych ludzi. Przyszedł czas zrewidować stare pojęcia. Ożywić ją współczesnym językiem i dzisiejszą wiedzą. Zapewniam, że nowa konstrukcja wiary (rozumnej) jest równie piękna i może być bliska sercu każdego człowieka. Stary Testament czyta się bez uczucia niechęci, bo się wie, co jest legendą, a co przesłaniem Bożym.
Przytoczę zakończenie z mojej książki Bóg nie taki straszny (wyd. jedność 2009 r.)
Kiedy przedzierałem się przez natchniony tekst Pisma świętego, udzielała mi się nieprawdopodobna atmosfera tej jedynej i niepowtarzalnej Księgi. Po chwili pisania, czułem się przepełniony Duchem Bożym, klimatem dawnych czasów, atmosferą życia starożytnego, tajemnicą Bożą. Integrowałem się z narodem izraelskim. Byłem nie tylko badaczem, ale uczestnikiem wydarzeń. Odwiedzałem myślami wiele wspaniałych miejsc: Egipt, Synaj, Niniwę, Jerozolimę. Przeżywałem każde zdarzenie. Udzielały mi się emocje biblijne: radość, smutek, złość i gniew. Czytanie Biblii i pisanie o Niej było przeżyciem duchowym oraz modlitwą. Niejednokrotnie, po raz pierwszy, zauważałem zagadnienia, które uchodziły do tej pory mojej uwadze. Te odkrycia dostarczały mi nowych wrażeń i wyzwań. Czasami musiałem przerywać pisanie, bo gnębił mnie jakiś nowo odkryty problem. Znalezienie wytłumaczenia sprawiało wielką radość i było motorem do dalszej pracy.
Moją wiedzę przelałem na papier. Kiedy opadną moje emocje, obiecuję sobie, że jeszcze raz sięgnę po tę niepowtarzalną Księgę i przeczytam ją bez obciążeń, którymi jest obrzucana przez ludzi nierozumiejących architektury tej Świętej Księgi, a zwłaszcza Starego Testamentu.