Tytuł jest prowokacją do zarzutu Pani mkb: Pan pisze…tak jakby Pan nie był Katolikiem. Poniekąd ma Pani rację. Jeżeli za katolika uważa Pani człowieka, który ma przyjmować wszystko bezkrytycznie, co jest przez kościół podane, to tak. Pozwalam sobie na używanie rozumu oraz na własne badania teologiczne. Z moimi przemyśleniami dzielę się z innymi. Nikogo nie zmuszam do mojego oglądu wiary.
Prawdopodobnie nie zostałem dobrze zrozumiany. Syn Boży można rozumieć jako dziecko Boże i my wszyscy nim jesteśmy albo jako Syn Boży już jako Bóg Wcielony. Wielokrotnie udawadniałem tekstem biblijnym, że Jezus został Uwielbiony dopiero na Krzyżu. Ponieważ dzisiaj mamy większe rozeznanie biblijne, to możemy mówić o Jezusie też Syn Człowieczy. Jest to bliższe prawdy. Jak napisałem w trybie warunkowym, dla ówczesnych Jezusowi może Syn Boży jako Bóg Wcielony był bardziej przekonywujący. Pisze Pani: Przecież Jezus to wcielenie Boga Żywego. Tak, ale po Zmartwychwstaniu. I powiem jeszcze coś więcej. Nie należy traktować Jezusa jako odrębnego boskiego bytu, chyba, że przejdziemy na politeizm. Jezus to Człowiek obdarzony Chwałą Ojca. Wcielenie nie znaczy, że Jezus stał się Bogiem. To znaczy, że uzyskał wszelkie przymioty Boga, Jego plenipotencje. Może nawet dysponować mocą Ojca. Ta subtelność jest pomijana w katechezie, a szkoda. Natomiast prawdę ujmuje się w zawiłej konstrukcji Trójcy Świętej.
Pisząc o chrzcie podałem jeszcze jego drugie znaczenie jako nowe odrodzenie przez zanurzenie się w śmierci. Słowa: Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie (Łk 12,50) odnoszą się do tej definicji.
Witam ponownie,
Bardzo mnie zastanawia Pana wypowiedz. np. to: “Czy nacisk w nazywaniu Jezusa Synem Bożym była konieczna? Może dla ówczesnych tak. Dzisiaj nie koniecznie. Jezus zostanie uwielbiony dopiero na Krzyżu i w tym momencie zstąpi na Niego Chwała Boża. Wczasie życia Jezus był Synem umiłowanym, jak każde dziecko Boże. Niemożna zaprzeczyć, że szczególnie wybranym przez Boga. Gloryfikowanie Jezusa za życia i Jemu czasem przeszkadzało. Często bronił się od Bożej etykiety.”…przecie Jezus pytal ludzi, za kogo Go uwazaja? Kim dla nich jest? Odpowiedzi były przeważnie niewystarczające. Przeciez Jezus to wcielenie Boga Zywego…w tym kontekście wogóle nie rozumiem, o czym Pan pisze…tak jakby Pan nie byl Katolikiem. W co Pan właściwie wierzy?
dalej pisze Pan:
“Jezus korzystając z chrztu Janowego pokazał sposób zaznaczenia przynależności do Ludu Bożego. Swoim autorytetem dał do zrozumienia, że uczestniczy w tym akcie sam Duch Święty. Pomimo Boskiego uczestnictwa nie zachodzi żadna zmiana ontologiczna na duszy. Parafrazując, chrzest to wpisanie się do świętego rejestru Ludu Bożego. To ważne, ale nie niezbędne dla Zbawienia.” Hmm…czy mogłby Pan podac jakieś źródła dla wiedzy, że w Chrzest nie wprowadza żadnej zmiany w duszy czlowieka??
Poza tym, sugerowanie, ze Chrzest nie jest niezbedny do Zbawienia, nie tyle mija się z prawdą, nie oceniam tego, ale jakby marginalizuje znaczenie tego Sakramentu. Jezus mówil (jak sam Pan wspomina) – “Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12,50).
Czy tak desperacko wzdycha sie, jedynie za sympolicznym aktem??
Hmm…
pozdrawiam mkb