Werset: Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma (Mk 4,25; Mt 13,12; Łk 8,18) niepokoi. Z punktu ekonomicznego kapitał pomnaża, brak kapitału konsumuje jego resztę. W zasadzie nic w tym nowego. Werset ten ma jednak wymiar dydaktyczny i odnosi się do wiary. Ten kto daje się ponieść Dobrej Nowinie łaknie ją jeszcze bardziej. Czyni więcej, aby ją zakosztować i aby się nią nasycić. Ci, u których wiara jest słaba, chłodna szybko stygnie i po jakimś czasie staje się tylko wspomnieniem.
Bóg nie chce miłości letniej (indyferentnej), połowicznej, ale gorącej i żarliwej. Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust (Ap 3,15–16). Być dobrym to nie wszystko. Powinniśmy być żarliwi w wierze i w postępowaniu. Gorący, a nie letni. Roztropni, ale spontaniczni, żywi i weseli.
Bóg woli zimnych niż chłodnych. Postawa synów z Ewangelii św. Łukasza jest tego przykładem (por. Łk 15,11–15 ). Jeden przez całe życie wierny, ale bez większych emocji i egzaltacji. Drugi miotający się, padający i podnoszący się. Pełen wewnętrznych sprzeczności i dramaturgii. Z zimnego staje się gorący. Nie ma okresu chłodnego. Grzeszność jest czymś równie obiektywnym jak choroba ciała. Grzech jest nie tylko tam, gdzie my go dostrzegamy. Człowiek „zimny” to ktoś zdający sobie sprawę ze swych ciężkich grzechów. Bóg może z każdej naszej winy uczynić felix culpa – winę szczęśliwą. Chrystus kocha brzydotę grzeszników i czyni ją godną miłości (Balthasar Hans Urs von 1905–1988).
Postawa letnia nie jest wyrazista. Owszem, nie wadzi nikomu, nikomu się nie naprzykrza, nie szkodzi, jest moralnie obojętna. Łatwiej człowiekowi złemu stać się lepszym niż letniemu pozbyć się beznamiętnej dwuznacznej refleksji. Człowiek „letni” to ktoś ciężko chory duchowo, uważający się za człowieka bez zarzutu. Być letnim to kochać Boga miłością, która jest Mu wstrętna, miłością byle jaką, połowiczną.