Niedawno przeczytałem o dwóch aktorkach (mamie i córce), które żyją w wolnych związkach partnerskich i są z takiego stanu zadowolone. Dostrzegają w nich swobodę, wolność, niezależność. Twierdzą, że taki stan lepiej cementuje ich związki. „Papierek” stwierdzający zawarcie małżeństwa nie jest do niczego im potrzebny.
Powiem tak. Faktycznie w związkach wolnych można dostrzec pozytywne strony. Prawda ujawnia się dopiero wtedy, gdy na wagę położy się dobre i złe strony obranej decyzji.
Małżeństwo od zarania było w koncepcji Boga jako związek kobiety i mężczyzny. Fizycznym obrazem związku jest akt, w którym obie istoty łączą się ze sobą i stają się jednym ciałem: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (Mk 10,7–8). Złączenie fizyczne połączone uczuciem prawdziwie miłosnym jest obrazem idealnego związku. Związek taki zaplanował Bóg. Aktem spinającym go jest przysięga składana sobie nawzajem. Deklaracja i przysięga połączona z konsumatum (pełne zbliżenie fizyczne) jest aktem małżeńskim.
Zawarcie powyższego związku jest aktem wiążącym przysięgą. Ma charakter bardzo osobisty i nie jest publiczny. To pewna osobista tajemnica, misterium duchowe. To jest już coś bardzo pięknego.
Brak legalizacji związku powoduje jego nieokreśloność. To powoduje, że wobec społeczeństwa związek taki jest enigmatyczny. Nie ma podstaw do dawania wiary, że akt taki zaistniał. To powoduje wiele nieporozumień. Brak aktów prawnych nie chroni związku. Związek taki podobny jest do zamku zbudowanego z piasku. Silniejszy wiatr zawieje i już go nie ma.
Legalizacja związku w urzędzie państwowym nadaje mu status prawny. Tym samym chroni go od niedomówień formalnych.
Bóg uczestniczy w każdym ludzkim działaniu. Co innego jest jednak, gdy Bóg zostaje zaproszony na ceremonię przysięgi. Kapłan pełni wtedy rolę jedynie szafarza sakramentu tj. widzialnego znaku przysięgi małżeńskiej. Kandydaci (ochrzczeni) udzielają sobie sakramentu małżeństwa w obecności przedstawiciela Kościoła – prezbitera lub diakona, albo świeckiego delegowanego przez biskupa miejsca, który ich związek małżeński potwierdza i błogosławi (w obecności co najmniej dwóch świadków). Bóg każdy związek małżeński poprowadzony poprawnie błogosławi i autoryzuje. Związek nabiera charakteru trwałego: Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela! (Mk 10,9). Spełniane są przy tym różne formalności pisemne.
Małżonkom powinno zależeć, aby ceremonię ślubu uświetnić niezwykłym Gościem – Bogiem. Gość Ten przynosi ze sobą niewyobrażalne dary łaski. Wystarczy po nie sięgnąć i nimi się cieszyć. Obfitość darów zauważą jedynie ci, którzy na nie się otworzą. Szkoda, że w zawierusze weselnej najczęściej Bóg nie zajmuje honorowego miejsca.
W Ewangelii Marka faryzeusze wystawiają Jezus na próbę, pytając: czy wolno mężowi oddalić żonę (Mk 10,2). Pytanie jest podstępne. Faryzeusze wiedzieli, że pierwotnym zamysłem Boga było małżeństwo jednego mężczyzny z jedną kobietą. Jezus odpowiedział: Co wam nakazał Mojżesz? Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę (Mk 10,3–6). Tłumaczenie Jezusa jest niezwykłe. Człowiek przeciwstawił się woli Boga. Prawnie dopuścił wielożeństwo. Dlaczego? Powodów było kilka. Główną przyczyną był brak mężczyzn i nadmiar kobiet przez prowadzone wojny bratobójcze.
Jezus powołując się dwukrotnie na Księgę Rodzaju: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27); Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24) chce wskazać na całkowite i wyłączne oddanie się dwojga osób w miłości jako najgłębszy sens małżeństwa. Konieczny jest więc powrót do nieskażonych początków, czyli do pierwotnego planu Boga, do nierozerwalności więzów małżeńskich.
Jezus przywrócił pierwotną nierozerwalność małżeństwa i nie pozwolił na żadne rozwody: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela (Mt 19,6). Wyjątek: A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo (Mt 19,9; por. Mk 10,11; Łk 16,18; por 1 Kor 7,10n) należy prawdopodobnie rozumieć, że chodzi tu o związki kazirodcze, które były niezgodne z przepisami prawa żydowskiego.
Współżycie dwóch osób poza małżeństwem jest czynem zakazanym prawem Bożym w Starym Testamencie: Nie będziesz cudzołożył (Wj 20,14; Pwt 5,18) potwierdzonym przez Jezusa Chrystusa w Nowym Testamencie (Mt 19,18). Stosunki seksualne mają określone zadanie prokreacyjne i są prawem małżeńskiej wyłączności. Akty seksualne winne wynikać z miłości dwojga osób, kobiety i mężczyzny, gotowych do przyjęcia daru poczęcia przez Boga. Bez tej gotowości akty seksualne są wyłącznie rozrywką cielesną. Współżycie seksualne w małżeństwie służy do umocnienia więzi duchowej między małżonkami. Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2,25). Radość i przyjemność, jaką niosą akty seksualne, winne dopełniać szczęście małżeńskie. Jeżeli współżycie seksualne nie jest zarazem aktem miłości, to jest specyficzną rozrywką polegającą na wzajemnym drażnieniu fizycznym miejsc erogennych. Nie ma tu nic z ducha. Akt płciowy zamienia się w czynności mechaniczno – biologiczne (np. przekrwienia narządów). Człowiek staje się dla człowieka przedmiotem z racji ciała. Dusza ludzka tu już nie rządzi. Tu rządzi ciało. Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie (Ga 5,16–17). Dlatego: Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha – do tego, czego chce Duch (Rz 8,5). Kiedy mężczyzna i kobieta przestają być dla siebie wzajemnie bezinteresownym darem, wówczas: poznali, że są nadzy (Rdz 3,7), rodzi się w ich sercach wstyd nagości na skutek pożądliwości. Dochodzi jeszcze lęk przed konsekwencjami współżycia.
Prawo: nie cudzołóż (Wj 20,14; Pwt 5,18; Mt 5,27) ujmuje się nie tylko w kategorii czynu, ale również myśli pożądliwych: Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! (Jk 1,15–16). Człowiek, świadom prokreacyjnych możliwości swojego ciała i płci, jest równocześnie wolny „od przymusu” swego ciała i płci (Jan Paweł II). W prawie świeckim, za myśli, nie ponosi się konsekwencji.
Według Mateusza rozwód może przeprowadzić wyłącznie mężczyzna, zgodnie z żydowskim prawem. Marek natomiast zwraca się z tym problemem do mężczyzn i kobiet (Mk 10,11–12). Marek pisał do Rzymian, a tam, o rozwód mogły się starać obie strony.
Chrystus wyraźnie identyfikuje cudzołóstwo z grzechem: Idź, a od tej chwili już nie grzesz (J 8,11). Cudzołóstwo jest grzechem dlatego, że stanowi złamanie osobowego przymierza mężczyzny i kobiety (Jan Paweł II). Dlaczego czystość jest tak ważna? Na to pytanie odpowiada Pierwszy List do Koryntian: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie (1 Kor 6,19). Jezus więc poucza: Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy (1 Kor 6,18). Proszę zauważyć, że ludzkie ciało zostało przyjęte do jedności Osoby-Słowa. Poprzez Wcielenie i odkupienie, Chrystus wpisał w ciało ludzkie nową godność. Owocem ceny odkupienia jest Duch Święty mieszkający w ciele ludzkim jak w świątyni (Jan Paweł II). Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem – jak jest powiedziane – dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem (1 Kor 6,15–17).
Obecnie większość młodych ludzi ma za sobą przedmałżeńskie doświadczenia seksualne. Jak je traktować obecnie?
Pomimo powyższego dezyderatu na temat czystości, fakt pozostaje faktem. Podobnie jak Mojżesz został postawiony w sytuacji przeciwstawienia się Bogu dopuszczając wielożeństwo, tak obecna sytuacja nieobyczajowa zmusza do podjęcia właściwej postawy.
Współżycie przed ślubem należy uważać za doświadczenia wynikające z ciekawości, potrzeb doznań cielesny oraz poznania zalet fizycznych współpartnera. Tam gdzie nie ma głównego warunku związku – miłości, jest karykaturą małżeństwa. To konsumpcja cielesnych przyjemności. Sama w sobie nie jest ona złem. Jednak może być złem, gdy zajdzie okoliczność podjęcia skutków praktyk seksualnych. Podejmując niebezpieczne praktyki należy być odpowiedzialnym. Dlaczego? Bo gdy na świat pojawi się owoc tych praktyk trzeba myśleć już o jego dobru. Chwilowa przyjemność może zakończyć się dramatem.
Gdybym przekonywał do wstrzemięźliwości seksualnej przedmałżeńskiej byłbym hipokrytą. Mogę jedynie apelować. Bądźcie roztropni, uczciwi i odpowiedzialni.