Pamiętniki, opracowania historyczne, relacje, sprawozdania prowadzone na bieżąco mają wartość faktograficzną i historyczną. Natomiast opracowania pisane po czasie, z dalszej perspektywy czasowej, tracą te walory. Przede wszystkim zacierają się szczegóły historyczne, a słowa czy całe zdania cytowane są nieprecyzyjnie. Na treść przekazu rzutują wydarzenia późniejsze. W treści emocje są tuszowane i cieniowane. Całość opracowania staje się opisem poglądów autora czy zespołu redakcyjnego. Wszystkie ewangelie były pisane wiele lat później (ok. 30) od śmierci Jezusa. Najpóźniej (50/60 lat) Ewangelia Janowa. Czytając ewangelie warto mieć na uwadze ich uwarunkowania.
Perykopa Dobry Pasterz, a właściwie cały rozdział dziesiąty jest traktatem teologicznym mówiący o Jezusie jako Pasterzu miłującym swoje owce oraz Jezusie jako Synu Bożym. Cały rozdział jest pięknym opracowaniem teologicznym wzbudzającym emocje religijne i duchowe.
– Ile jest w nim z prawdy historycznej?
– Trudno zawyrokować. Bohaterem jest Jezus, który przekazuje swoją naukę uczniom w sposób bezpośredni.
– Na ile można traktować słowa Jezusa za autentyczne?
– Poprzez różne porównania z innymi ewangeliami synoptycznymi oraz stosując inne techniki egzegetyczne można z pewnym prawdopodobieństwem przybliżyć się do sensu wypowiedzi Jezusa. I to musi nam wystarczyć.
– Czy wobec tego ewangelie mówią prawdę?
– Prawdę zobrazowaną, wynikającą z przekonania autorów.
– A cóż to jest za prawda?
– Prawda sama w sobie jest znana tylko Bogu. My możemy tylko się do niej przybliżać. Każdy ma inne zdolności ujmowania zdarzeń. Każdy zwraca uwagę na coś innego. Kto mówi, że zna prawdę, sam siebie i innych oszukuje.
– To jak należy odnosić się do świętych pism?
– Ze zdrowym dystansem. Nigdy z fanatyczną wiarą.
– To już nikomu nie można ufać?
– Człowiek po to otrzymał rozum, aby się nim posługiwał w każdym przypadku. Nadmierne zaufanie np. Magisterium Kościoła wprowadza w pułapkę woli, z której trudno się wychodzi. Komuś trzeba zaufać, ale trzeba przy tym mieć zdrowy rozsądek.
– To i Bogu nie można ufać całkowicie?
– Bogu można zaufać bezgranicznie, ale trzeba mieć poczucie bezpośredniego z Nim kontaktu. Taki kontakt można osiągnąć np. podczas modlitwy.
Istotą dla praktykujących Zen nie jest tworzenie jakiejkolwiek doktryny, budowanie filozofii życia, lecz skupienie się na własnym doświadczeniu Pustki – BOGA. Jest to w tym sensie zupełne przeciwieństwo chrześcijaństwa, które zaczyna się od Objawienia Boga w tajemnicy Chrystusa. Z tego też zapewne powodu od zawsze dbano o ścisłość przekazu i interpretacji źródeł – Pisma św. Dobrze wiemy, że ta troska często osiągała formy przesadne, obsesyjne, które narzucały „właściwe” interpretacje oraz potępienie inaczej myślących. Czy to rygorystyczne dbanie od doktrynę, ład i rytuał nie prowadzi czasem do zapominania, że istotą chrześcijaństwa jest przecież żywe doświadczenie jedności w Chrystusie, która jest czymś o wiele ważniejszym od tych wszystkich pojęć, formuł, dogmatycznych uregulowań? Czy ten rygoryzm oraz, najdelikatniej rzecz ujmując, zniechęcanie do własnych poszukiwań Boga, w oparciu o osobiste doświadczenia, nie jest ograniczeniem naszej wolności? Nie jest ugruntowywaniem przekonania, że moją rolą nie jest poszukiwanie, lecz naśladowanie tego co zostało uznane za prawdę? Ostatnio miałem rozmowę, która mną wstrząsnęła. Wykształceni ludzie. Należący do Domowego Kościoła, a zatem wymagający czegoś więcej od siebie. Na argumenty, które w sposób oczywisty zachęcały do innego, rozumnego spojrzenia na swoją wiarę, na konieczność przekraczania własnych utartych ścieżek, odpowiedzieli: Nas to nie interesuje. Nam wystarcza to co jest. Nie mamy potrzeby poszukiwania czegoś innego. Nie zastanawiamy się nad tym w ten sposób…Mając świadomość, że przekazy biblijne są obrazowaniem Prawdy, interpretacją przekazu od BOGA, wchodzi się w przestrzeń która jest do zagospodarowania. Przestrzeń otwartą. Przestrzeń, która jest wyzwaniem dla mnie jako osoby, bytu. Przestrzeń, która „wymusza” na mnie odpowiedzialność za własne życie oraz życie innych. Uznanie natomiast, że obowiązujące interpretacje są ostateczne i niepodważalne, poniekąd odbiera ten dynamizm i głębię osobistych doświadczeń. Świadomość, że moja prawda nie jest „mojsza” pozwala na nieustanną czujność w poszukiwaniu. Pozwala na dogłębne przeświadczenie, że inaczej myślący, wierzący, to moi bliscy, którzy mogą mnie wzbogacić. Bliscy, którzy poszukując „na innym poletku” mogą mnie inspirować… Tak. Jesteśmy na drodze do Prawdy. Wiara rozumna poszerza i pogłębia przestrzeń, która przed nami. To z jednej strony „przekleństwo” bo mamy świadomość jak wiele jeszcze przed nami. Z drugiej jednak strony jest błogosławieństwem, gdyż daje nam niebywały sens w naszej codzienności.Wiarę rozumną przyrównałbym jak Szrek do cebuli. Nie dlatego również że ma specyficzny zapach lecz, że ma warstwy. Pozbywając się jednej stajesz przed kolejną, kolejną, kolejną. Czyż to nie fantastyczne? Przez wieczność nie będziemy się nudzić! A zatem do dzieła. Wszystkiego dobrego na drodze do PRAWDY.