W Samarii żył pewien człowiek o imieniu Szymon (znany też z innych dzieł literackich), który zadziwiał ludzi swoimi magicznymi sztuczkami. Wielu myślało nawet, że czyni to mocą Boga. On jednak wiedział na czym jego sztuczki polegały. Kiedy spotkał się z diakonem (?) Filipem i zobaczył cuda czynione przez niego bardzo się zdumiał. Był bardzo zaintrygowany i bardzo chciał poznać tajemnice Filipa. Dla zrealizowania swoich planów przyjął nawet chrzest, aby się wkupić w łaski Filipa. Jemu też zaproponował wprost zapłatę za ujawnienie mechanizmów czynionych znaków. Filip skarcił go skutecznie, wyjaśniając, że moc jego od samego Boga pochodzi. Zamiary Szymona zostały potępione. Filip dyscyplinuje Szymona strachem przed Bogiem. Szymon zawstydził się swojej postawy i swojej pazerności: Módlcie się za mną do Pana, aby nie spotkało mnie nic z tego, coście powiedzieli (Dz 6,24).
Kościół chcąc utrzymać w ryzach i w dyscyplinie swoich wiernych niejednokrotnie będzie powoływał się na sprawiedliwość Boga. Niestety obraz Boga pozostał starotestamentalny: Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze. Ówcześni chrześcijanie nie wiedzieli wówczas, że sprawiedliwość Boga nazywa się miłosierdziem, a miłosierdzie Boże jest darem niezasłużonym.
Drugim opowiadaniem dydaktycznym jest opis spotkania Filipa z dworskim urzędnikiem królowej etiopskiej, który sam próbował zrozumieć czytane słowa proroka Izajasza. Niestety niewiele rozumiał z księgi: Jakżeż mogę [zrozumieć], jeśli mi nikt nie wyjaśni? (Dz 6,31). Filip zaczął mu objaśniać zawiłości wiary tak skutecznie, że dworzanin zachwycony Nowiną poprosił go o chrzest. Łukasz tym opowiadaniem potwierdza, że bez odpowiedniego przygotowania, trudno jest zrozumieć słowa Pisma świętego.
I ja przyznaję, że lektura Starego Testamentu jest bardzo trudna. Wszystkim nieprzygotowanym odradzam samodzielne czytanie. Jest niebezpieczeństwo, że opacznie zrozumieją intencje biblijnych autorów. Boga odczytają jako okrutnika, a legendy rozbawią ich do łez. Zamiast wiarę wzmacniać, mogą ją niechcący osłabić.