Szczera modlitwa jest jak woda dla spragnionego. To czynność o charakterze duchowym, ale nie tylko. Można modlić się też myślą, ciałem, tańcem, śpiewem, całym sobą. To nie tylko rozmowa z Bogiem, ale okazanie swojego stosunku do Stwórcy. Jezus tak pouczał: Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie (Mt 6,5–8).
Proszę pamiętać, ze cokolwiek dobrego przyjdzie wam do głowy, od samego Boga pochodzi. Nie myślcie, że sami potraficie uczynić cokolwiek dobrego poza intencją i wolą. Reszta jest dziełem Pana. Słowa te nie umniejszają roli człowieka, ale pokazują mechanizm twórczy. Tylko Stwórca jest zdolny do tworzenia materii dobra (funkcjonał), bo dobro jest własnością Stwórcy. Człowiek może jedynie czerpać z tego źródła. Dobro jest pochodzenia boskiego. Ono może być tylko nam dane. Kolokwialnie mówi się nieprecyzyjnie o dobrych uczynkach człowieka. Ja sięgnąłem po samą istotę dobra. Trzeba rozróżniać świat rzeczywisty od boskiego. Świat rzeczywisty jest kiepskim obrazem świata Bożego, widziany do tego w krzywym zwierciadle. W tej imitacji przyszło żyć człowiekowi. Może to i dobrze. Boski świat nie jest dobrym miejscem dla ciała człowieka z całym bagażem niedoskonałości. Tam człowiek z ciałem nie czułby się dobrze. Wszystko by go uwierało. Co innego dusza. Dla niej niebo jest rajem.
Czas modlitwy to czas transcendentny. Człowiek zanurza się w przestrzeń boskiego przebywania. Podczas modlitwy wszystko jest możliwe. Dusza może być unoszona wraz z ciałem. Może dojść do mistycznego zjednoczenia z Bogiem. W czasie modlitwy można odlecieć od rzeczywistości. Modlitwa jest przyjęciem na który zaprasza się Boga. Można Mu wszystko powiedzieć, a nawet wypomnieć. Rezygnacja z tego wspaniałego poletka jest nieroztropnością.
Sam Jezus uczył jak się modlić. Kościół polski trochę zdeformował treść tej modlitwy, sugerując wodzenie przez Boga człowieka na pokuszenie. Nie bardzo rozumiem intencje tej manipulacji. Modlitwa przytoczona w Ewangelii jest poprawna:
Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6,9–15).
“Proszę pamiętać, ze cokolwiek dobrego przyjdzie wam do głowy, od samego Boga pochodzi.”
Oznacza to że człowiek nie może sam “zapracować” na zabwienie czyniąc dobre uczynki. Jak mniemam z reszty Panskich wpisów ważniejsza jest postawa człowieka wobec Boga i bliźniego. Lecz analogicznie czy grzechy i słabości są w stanie przekreślić nam Niebo (życie wieczne w bliskiej odległości od Ojca) pomimo zachowania przykazania Miłości Boga i bliźniego? Pozdrawiam
Panie Michale
Człowiek może “zapracować” na bliskość z Bogiem, bo otrzymał od Stwórcy potrzebne do tego narzędzia. Tym narzędziem jest wolna wola, chęć, pragnienie bycia z Bogiem. Ma Pan rację pisząc o postawie człowieka. Ona jest najważniejsza.
Zupełnie inną rzeczą jest generowanie dobra. Jak wspomniałem jest to funkcjonał pochodzenia boskiego. Aby lepiej zrozumieć to pojęcie, proszę wyobrazić sobie modelowo dobro jako mgiełkę, która ma zdolność reprodukcji i oddziaływania na inne zjawiska jakim jest dobro, ale i zło. “Materię” dobra może generować tylko Stwórca, natomiast przez wolę czynienia dobra człowiek wchodzi w interakcje z Bogiem, który to dobro generuje. Człowiek sam jest stworzony przez dobro. Gdyby człowiek mógłby je generować, musiałby stanąć ponad swoje istnienie. Musiałby zająć miejsce Stwórcy.
Proszę zauważyć, przy tej okazji, jak mocne jest powiązanie człowieka z Bogiem. Człowiek, bez Niego, nic nie może uczynić. Nawet ateiści korzystają z boskiej mocy.
Uczynki złe pochodzą wyłącznie od człowieka. Powstają one w przestrzeni ludzkiego bytowania. Funkcjonał zła może czynić szkody w tej przestrzeni, osłabiać funkcjonał dobra pomimo, że dobro od Boga pochodzi. Bóg dopuścił ludzkie złe oddziaływanie przez szacunek do człowieka. Szanuje ludzkie działania, jednocześnie oczekuje woli człowieka do czynienia dobra. Złe uczynki nie mogą przekreślić Niebo. One nie sięgają Nieba. Mogą natomiast zwiększyć odległość duszy od Boskiego Źródła.
Dziękuję za wpis. Pozdrawiam. Paweł P.