Sens istnienia

 

          Pytanie o sens istnienia jest, z jednej strony, pytaniem fundamentalnym, a z drugiej jest intrygującym bodźcem do przemyśleń. Pytanie jest zaczepne, zmusza do logicznej analizy rzeczy. Jest twórcze, inspiruje do kreowania pojęć. Zmusza do postawienia założeń. Z pytań można wysuwać różne wnioski. Implikuje wiarę.

          Nawet najbardziej etyczne osoby nie są w stanie uzasadnić sensu istnienia świata bez przyjęcia, że komuś na tym zależało. Nie można dopatrywać się sensu tego, co ma wymiar skończony. Z sensem integralnie związana jest celowość. Celowość wychodząca od człowieka ma wymiar niedoskonały i zawiera się w przestrzeni rzeczywistej.

        Z tych kilku powyższych wniosków wyłania się konieczność istnienia istoty  nadrzędnej. Tylko ktoś z zewnątrz może określić cel i sens istnienia człowieka. Pytanie o sens inspiruje do przyjęcia istnienia Boga. Jeżeli Bóg jest kreowany w umyśle, siłą rzeczą, ma wymiar skończony. Taki Bóg nie może dać odpowiedzi na postawione pytanie. Bóg musi być ponad stworzeniem. Jego istnienie jest warunkiem właściwej odpowiedzi. Bez Boga transcendentalnego odpowiedź na postawione pytanie jest niemożliwa.

          Pytanie o sens istnienia implikuje kolejne pytania. Kim jest Bóg? Czy człowiek jest zdeterminowany do wiary w istnienie Boga? Jak poradzić sobie z zagadnieniem istnienia kogoś, kogo nie można rozpoznać zmysłowo.

 

– Kim jesteś Boże? Dlaczego nie powiesz wprost, Jestem. Dlaczego ukrywasz się przed człowiekiem?

 

          Siłą rzeczy pojawiają się kolejne pytania. W umysłach ludzkich pojawia się kompletny chaos. Dzisiejsza istota rozumna nie godzi się na takie warunki. Chce wiedzieć czarno na białym, co jest grane?

          Pytań nie ma końca. Jest ich wiele, ale na ich bazie pojawia się logiczna konieczność. Bez Boga nie można niczego zrozumieć. Bóg wydumany jest tak samo niewiarygodny, jak ten przyjęty wiarą. Na pytanie trzeba jednak odpowiedzieć. Trzeba zająć stanowisko. Trzeba się określić. Który Bóg jest właściwy, pojęciowy czy rzeczywisty.

          Aby pozostać wierny swojemu sumieniu trzeba poszukać odpowiedzi w innych jeszcze przestrzeniach życia. Należy uruchomić swoje wnętrze. Czy własne serce podpowie? Dobrze jest poznać zasady i prawa przyrody. Tam również można znaleźć odpowiedź.

          Wiara powinna być kompleksowym rozeznaniem. Dowodem jest cały świat i istniejąca rzeczywistość. Wnętrze duchowe rozstrzyga.

          Dla chrześcijan ogromną pomocą w odpowiedzi o sens istnienia jest postać Jezusa Chrystusa. On udzielił odpowiedzi. Nie wszyscy traktują Go jednak poważnie. Nie wszyscy rozumieją Jego obecność w historii. Bez Chrystusa trudno zrozumieć istotą ludzką i jej powiązanie z istotą Najwyższą.

 

 

Papieże w okresie 1655–1689

 

Papież Aleksander VII (1655–1667) – był dyskretnym dostojnikiem Kościoła. Nie znosił pompatycznych uroczystości. Papiestwo nie cieszyło się autorytetem. Papież potępił nepotyzm. Posiłkował się rodziną, ale w rozsądnym wymiarze. Udzielał wsparcia misjonarzom na Dalekim Wschodzie. Sprzeciwił się probabilizmowi[1], teorii głoszonej przez jezuickich moralistów oraz ruchowi jansenistów[2].  

 

Papież Klemens IX (1667–1669) – dążył do powszechnego pokoju[3]. Pragnął żyć jak zwykły kapłan. Sam nalewał zupę nędzarzom przyjmowanych w Watykanie. Regularnie odwiedzał chorych.  Zajęcie Krety przez Turków, stało się osobista tragedią papieża. Była ona powodem jego śmierci.

 

Papież Klemens X (1670–1676) – postanowił kontynuować drogę wyznaczoną przez poprzednika. Administrację powierzył kardynałowi. Wspierał finansowo króla Jana III Sobieskiego w walce z Turkami[4].

 

Papież Innocenty XI (1676–1689) –  gdy przybywał do Rzymu miał u pasa szablę i pistolet. Raptownie zmienił się, podjął studia prawnicze i wstąpił do zakonu. W wieku 34 lat był już kardynałem. Nie bardzo kwapił się do tiary. Papież ograniczy wydatki, jednocześnie zmniejszył niektóre podatki. Był przeciwny nepotyzmowi. Namawiał kardynałów do skromniejszego życia. Przezwyciężył laksyzm[5] i kwietyzm[6]. Jego dewizą było: Trzeba zaprosić ludzi do kościoła nie zaś wlec ich tam siłą. Konflikt z Ludwikiem XIV trwał do końca jego dni. Żył jak święty. Kanonizował go Pius XII w 1956 roku.

 

  

Wspomnienia biograficzne  cz.14

 

          Kiedy mieliśmy występ Kleofaska, poprosiłem Staszka Mrzygłodzkiego, aby stał przy wejściu jako ochroniarz i bileter. Odmówił. Byłem tym kompletnie zawiedziony. On, mój przyjaciel, siłacz, postrach osiedlowych blokerów przestraszył się!? Postawiliśmy na wejściu najsłabszego z nas – Maćka Matłowskiego. Poradził sobie wyśmienicie.  Poczuciem humoru,  sprytem, gadkami z ich poziomu rozbrajał każdego chuligana. Nawiązywał z nimi kontakt kumplowski. Później Staszek wytłumaczył mi swoją odmowę.

 

  Paweł, chuligani mnie znali. Moja obecność prowokowałaby  ich do zaczepki ze mną.  Każdy chciałby się ze mną  zmierzyć. Efekt byłby dokładnie odwrotny.   

    

Odpowiedź była zaskakująca dla mnie. Zawstydziłem się, że tak brzydko o nim pomyślałem. Nie wolno wydawać zbyt szybko wyroków. Mogą one być nieprawdziwe i dla innych bolesne. Zapamiętałem sobie tę naukę.

          Moje zainteresowania poszły w kierunku nauk przyrodniczych. Literaturę kompletnie nie rozumiałem. Nie potrafiłem dostrzec sensu opisywania jakiś, najczęściej wymyślonych zdarzeń. Nie czułem sztuki literackiej. Nie mogłem dopatrzyć się w niej prawdy. Fizyka była dla mnie jasna,  przejrzysta i logiczna.  Nie chcąc tracić czasu, nie czytałem obowiązującej lektury. W szkole radziłem sobie nieźle. Słuchałem przez dziesięć minut co inni mieli do powiedzenia. Łapałem wątek. Moje wypowiedzi były analizą usłyszanych zdarzeń. Potrafiłem oceniać czyny bohaterów, nie znając puenty. Byłem wielkim improwizatorem. Jednak gdzieś, bardzo głęboko i powolutku zakorzeniała się miłość do literatury.

          Dość często, na biologii, wygrywałem potyczki intelektualne, nawet z Ryśkiem K. z prezentowania opracowanego w zespołach tematu lekcji. Chyba miałem gadane.

         Po maturze kompletnie nie wiedziałem jakie wybrać studia. Odradzano mi fizykę, bo niewiele się po niej zarobi. Za namową pani Zofii D. wybrałem geofizykę. W nazwie jest fizyka, to przeważyło.

         Dzień przed egzaminem wstępnym z matematyki, przyszła do nas przyjaciółka mamy Krystyna Rogalska z prośbą, aby przerzucić jej węgiel z ulicy do piwnicy. Zgodziłem się chętnie. Pomyślałem, że taka praca fizyczna dobrze mi zrobi przed egzaminem. Poszedłem na ulicę Kanoniczą i zobaczyłem wielką kupę węgla, 22 metry sześcienne. Aby złożyć węgiel, trzeba było przejść przez długi parter do ogrodu, a następnie schodami w dół do piwnicy. Trochę zaniepokoiłem się ilością węgla, ale co tam. Do pracy wziąłem się ochoczo. Najpierw napełniałem wiadra, a następnie zanosiłem je do piwnicy i wysypywałem. Mijały godziny. Zmęczenie było coraz większe, a węgla nie ubywało. Byłem zdruzgotany i zrozpaczony. Jutro egzamin najważniejszy w życiu, a ja konam z wycieńczenia. Było już popołudniu, gdy nagle zauważyłem nadchodzącego Staszka Mrzygłodzkiego. Był w eleganckim garniturze i w białej koszuli. Wracał ze swojego egzaminu na Wyższą Szkołę Wychowania Fizycznego. Tam egzaminy odbywały się wc
ześniej.  Staszek przywitaj się, popatrzył na mnie i na kupę węgla, ocenił sytuację i nic nie mówiąc, zdjął marynarkę i zaczął napełniać wiadra.  Za tę pomoc jestem Staszkowi wdzięczny do końca życia.                                   

         Na egzaminie nie mogłem utrzymać długopisu. Ze zmęczenia trzęsły mi się ręce.  Ciało obolałe nie pozwalało mi siedzieć swobodnie. Egzamin zdałem. Język francuski był dla mnie przepustką do świata nauki. Język rosyjski nie wchodził w grę. Marzenie z dzieciństwa nabrało realiów. Może zostanę inżynierem?

 



[1] Probabilizm – kierunek w teologii moralnej wskazujący, że jeżeli brak prawdy obiektywnej ważna jest opinia prawdopodobna, nawet gdy prawo stanowi inaczej.

[2] Jansenizm  doktryna mówiąca, że łaska Boża jest wystarczająca do zbawienia, bez udziału człowieka.

[3] Powstało określenie „pokój klementyński” .

[4] Jan III Sobieski pokonał Turków w roku 1683 pod Wiedniem.

[5] Laksyzm – postawa etyczna usprawiedliwiająca działania nieprawne.

[6] Kwietyzm  nurt skłaniający do całkowitego podporządkowania się łasce Bożej, pozbawiając się trosk i dążeniu do łaski własnym działaniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *