Kto może głosić Ewangelię

 

          Katechizm Kościoła Katolickiego (s. 218) podaje: Nikt nie może sam siebie upoważnić do głoszenia Ewangelii. Należy rozumieć, że tymi słowami Kościół chce zabezpieczyć się przed ewentualnym wypaczaniem doktryny wiary. Poniekąd można to zrozumieć, ale nasuwa się pytanie, czy zakazem tym osiągnie zamierzony cel? 

          W KKK napisano: Z racji odrodzenia w Chrystusie wszyscy wierni są równi co godności i działania, na skutek czego każdy, zgodnie z własną pozycją i zadaniem, współpracuje w budowaniu Ciała Chrystusa (s. 218) i dalej: Nawet różnice, które Pan chciał wprowadzać między członkami swojego Ciała, służą jego jedności i jego posłaniu (tamże).

           Kościół do głoszenia Ewangelii wyznaczył swoich szafarzy na mocy danego im sakramentu i łaski. Glejt jest mocny i jednoznaczny. Takie rozwiązanie jest zwyczajną blokadą działań świeckich, wymuszaniem posłuszeństwa i dyscyplinowaniem wiernych. Motywy są zrozumiałe, metoda nie. Dzisiaj, wobec powszechnego tryumfu demokracji, wolności słowa, zamykanie ust działa odwrotnie od zamierzonego celu. Co się stanie, jak ktoś zacznie głosić sam od siebie Ewangelię? W zasadzie nic się nie stanie. Utrzymywanie zakazu w gruncie rzeczy ośmiesza Kościół.

          Co należy czynić, aby zabezpieczyć czystość wiary?  Głosić bardziej przekonywujące treści wiary, tak, aby wierni chcieli słuchać Ewangelie głoszone przez uprawnionych szafarzy, a nie przez przygodnych głosicieli. Warto też rozpatrzyć wariant odwrotny, gdy Ewangelia świecka jest słuszniejsza, ciekawsza i bliższa prawdy. Jeżeli tak, to trzeba się nad głoszonymi słowami zastanowić. 

 

 

Papieże w okresie 1978–2005

 

Papież Jan Paweł II (1978–2005) – pierwszy Polak papieżem. Bardzo dobrze przygotowany do posługi papieskiej. Znał wiele języków, miał doświadczenia aktorskie i bardzo dobre rozeznanie polityczne. Bardzo przyjacielski, zwyczajny bez patosu. Godność miał wyrytą na twarzy, w postawie. Był wielki. Dostrzegał wewnętrzne trudności i napięcia w Kościele. Ze względu na krótki czas od jego śmierci oraz subiektywne spojrzenie też Polaka nie będę się rozpisywał w szczegółach. Papież jest powszechnie znany. Znane są też jego nauki. Wszystko jest jeszcze bardzo świeże i aktualne. Co jakiś czas pojawiają się słowa krytyki jego pontyfikatu. To normalne. W ludzkich działaniach zawsze można dopatrzyć się, że można było zrobić coś lepiej. W historii papież Jan Paweł II zapisze się jako jeden z największych papieży.

 

          Tym papieżem kończę historyczny rys papieży. Na pewno były one dość trudne do przyjęcia. Komentarza w zasadzie nie potrzeba. No cóż, trzeba wyciągnąć właściwe wnioski i żyć lepiej.

          Wobec prowadzonych prac filozoteistycznych i propozycji zmian dogmatycznych dobrze jest postawić granicę między katechezą dwutysięcznego okresu chrześcijaństwa, a nowym współczesnym oglądem wiary. Wobec takiego podziału, papież Jan Paweł II osiągnął szczyt doktryny wiary w minionej epoce. Jak sam powiedział o swojej pierwszej encyklice Redemptor hominis (łac. Odkupiciel człowieka) z dnia 4.03.1979 r., Encyklika stanowi potwierdzenie z jednej strony tradycji szkół teologicznych, z których wyszedłem, z drugiej zaś, stylu duszpasterstwa, do którego się odwołuję. Papieżowi należy się za to ogromny szacunek, ale przychodzą nowe wyzwania. Im szybciej Kościół da sobie z tego sprawę, tym mniejsze poniesie straty.

 

 

Wspomnienia biograficzne  cz.27

          

         Zaraz po egzaminie wyjechałem na obóz studencki. Byłem tam na dwóch turnusach. Jeden miałem za darmo bo bardzo mnie polubiono. Nowe mieszkanie w Kielcach zobaczyłem dopiero po powrocie z obozu studenckiego.  Obronę pracy magisterskiej przesunąłem na jesień. Po powrocie z obozu miałem  wolny czas więc zgłosiłem się do Oświaty i zapytałem, czy nie potrzebują nauczyciela fizyki. Bardzo pomogły mi papiery z Krakowa. Zostałem zatrudniony w Liceum dla Pracujących nr 1. W niej uczęszczała młodzież, która chodziła do szkoły muzy
cznej oraz dorośli ludzie. Klasy były różne. Zostałem nawet wychowawcą.

         Po jakimś okresie nauczania postanowiłem w klasie pierwszej zrobić kartkówkę. Zadałem trzy zadania. Przed pisaniem nakazałem schować wszystko ze stołów. Młodzież w milczeniu patrzyła na swoją czystą kartkę, która przed nimi leżała. Cisza jak makiem siał. Patrzę na klasę i nie widzę, aby ktokolwiek cokolwiek pisał. Podjąłem decyzję.

 

  Proszę wyciągnąć wszystkie pomoce naukowe.

 

Jedno wielkie hura znamionowało radość młodzieży. Po chwili było słychać tylko szelest przewracanych kartek. Moje baczne oko znowu nie zauważyło, aby ktoś coś pisał. Do dzwonka było jeszcze piętnaście minut. Wyszedłem z klasy. Za sobą usłyszałem znów wielkie hura. Po dzwonku wróciłem do klasy i pozbierałem kartki. W wyniku, jedna ocena minus trzy, reszta dwója. Zrozumiałem. W tej szkole i dla tej młodzieży trzeba zmienić sposób nauczania. Zamiast zadań wprowadziłem fizykę opisową.

         Do pracy w szkole podchodziłem bardzo poważnie. Uważałem, aby utrzymać stosowny dystans z młodzieżą. Nie uchroniło mnie to jednak od listów moich wielbicielek. Przechowuję je z nutką melancholii do dnia dzisiejszego. Którego dnia wyszedłem z klasy i podążałem do pokoju nauczycielskiego. Podbiegła do mnie jedna nieznana mi uczennica i zapytała wprost.

 

  Czy mogę umówić się z panem profesorem.

  Z której jesteś klasy.

  Z czwartej.

  Zrobimy tak. Teraz musisz się przygotowywać do matury.  

    Po maturze spotkam się z tobą bardzo chętnie.

 

         W następnym roku, 8 marca, w dzień Święta Kobiet, przyszedłem do klasy. Bardzo szybko zorientowałem się, że młodzież jest na rauszu. Nie dałem poznać po sobie, że zauważyłem tę kuriozalna sytuację i rozpocząłem zajęcia, ale w tonie dość swobodnym. Nie było sensu uczyć ich dzisiaj fizyki. W pewnym momencie wstała jedna uczennica i spytała.

 

  Panie profesorze, czy możemy wyjść na chwilę z klasy.  Mam do pana

    sprawę.

  Koniecznie? O co chodzi?

  Bardzo pana proszę, to pilna sprawa.

 

Nie wiedziałem, o co chodzi. Ona nalegała. Wyszedłem z nią i pytam.

 

  Słucham?

  Paweł, czy możesz mi dać swoje zdjęcie.

 

Kazałem jej wejść z powrotem do klasy.

 

          Inny incydent był dla mnie bardzo przykry. Uczennica z mojej klasy podeszła do mnie na korytarzu, odciągnęła mnie do okna i spytała.

 

  Panie profesorze był pan w piątek w teatrze z jakąś blondynką.

  O co chodzi?

  Bo gdybym ja tam była, dostałaby w mordę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *