Każdy miłujący Chrystusa może swoje życie oddać na posługę Bogu. W Kościele katolickim nazywa się to życiem (stanem) konsekrowanym. Mimo, że ten stan, nie podlega hierarchicznej strukturze Kościoła (KKK s. 227), to Kościół ustanawia reguły życia poświęconego. W obowiązku konsekrowanego jest praktykowanie czystości w bezżenności oraz ubóstwo i posłuszeństwo. Szczytem jest stan zakonny lub życie pustelnicze. Zatwierdzanie nowych form życia konsekrowanego jest zarezerwowane Stolicy Apostolskiej.
Zamysł życia konsekrowanego powstał na samym początku chrześcijaństwa. Znaczy to, że była taka potrzeba i wola. Na tym tle zrodził się ruch mnisi (monastycyzm). Początki jego datowane są na III/IV wieku w Egipcie. Wyróżnia się życie pustelnicze (anachoretyzm) i życie w małej społeczności (cenobityzm). Anachoretą był św. Antoni (250–356). Przykładem dla niego byli uczniowie, którzy porzucili wszystko i poszli za Jezusem oraz pierwsi chrześcijanie, którzy sprzedawali swoje majątki (Dz 4,35). Zachęcony słowami ewangelii: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną! (Mt 19,21). Życie pustelnicze zostawiało pustelnikowi jego indywidualizm i swobodę decydowania o sobie. Twórcą wspólnoty monastycznej był św. Pachomiusz (292–346). Zgromadził on wokół siebie chętnych do życia ascetycznego. W tym celu musiał opracować regułę zakonną. Głównym punktem było posłuszeństwo i subordynacja mnicha względem przełożonego.
Czy dzisiaj, w dobie rozkwitu techniki, istnieje nadal potrzeba życia konsekrowanego? Wydaje mi się, że pod względem potrzeb niewiele się zmieniło. Tempo życia wręcz zachęca do szukania ciszy do modlitewnego skupienia. Wielu pragnie przeżywać Boga w zaciszu małego pomieszczenia, bez rozpraszających ozdób które rozpraszają, z dala od zgiełku i pokus świata.
Potrzeba istnieje, ale zmniejszają się możliwości znalezienia właściwych miejsc. Trudno obecnie prowadzić życie klasztorne, pustelnie bez własnych środków finansowych. Dziś, nawet miejsce na pustelnię trzeba wykupić. Na darczyńców lepiej nie liczyć. Zmienia się mentalność ludzi. Wszystko jest skomercjalizowane. Kościoły pustoszeją, a co dopiero zakony.
Bogu miłe są dary wynikające z życia konsekrowanego, ale w hierarchii dobrych uczynków nie są najważniejsze. Co Bogu jest milsze opowiada pouczająca anegdota usłyszana na wykładzie w czasie moich studiów.
Pewien pustelnik całe swoje życie poświęcał na modlitwie. Mało jadł, niedosypiał. Był on bardzo dumny ze swojej ofiary. Pewnego razu ukazał mu się anioł i przekazał radość Stwórcy z jego darów, ale wspomniał, że jeszcze większy dar otrzymał od pewnego jegomościa. Pustelnik bardzo się zdziwił, bo nie wyobrażał sobie jeszcze więcej się modlić, jeszcze mniej jeść i niedosypiać. Zapytał więc anioła, kim ten jegomość jest i gdzie mieszka. Anioł podał mu miejscowość i zniknął. Zadziwiony pustelnik udał się do wskazanej miejscowości. Strudzony zaszedł do karczmy, aby się posilić. W karczmie panowała bardzo wesoła atmosfera, a najgłośniej zachowywał się gospodarz. Pustelnik zapytał sąsiada stołu, czy zna takiego a takiego jegomościa. Sąsiad zdziwiony, wskazał na rozbawionego gospodarza i rzekł, przecież to on. Mnich pomyślał w duchu.
– Jakże to, ten hulaka jest bliższy Bogu, niż moje życie pustelnicze?
Zapytał więc nieśmiało gospodarza, co takiego dobrego mógł uczynić ten jegomość.
– O braciszku, ten facet, gdy poganie, po napadzie na miasto, chcieli zgwałcić nasze siostrzyczki zakonne on przebrał je za kurtyzany. Tak święte siostrzyczki zachowały swoje dziewictwo.
Dar czynny, spełniony z miłości dla innych, z ryzykiem życia jest Bogu bliższy. Dlatego życie konsekrowane świeckie (bezhabitowe), które zmuszone jest współuczestniczyć w życiu spraw doczesnych, wśród zwykłych ludzi i ich grzeszności, jest większym darem i poświęceniem np. od życia w zakonie klauzulowym.
Wspomnienia biograficzne cz.29
Pamiętam pierwszy mój samodzielny wyjazd w teren. W Psarach wykonywaliśmy profilowe badania geoelektryczne pod stację satelitarną. W pewnym momencie, na pole badane zajechało kilka samochodów. Wyszli z nich panowie w garniturach. Niektórzy mówili po rosyjsku. Jeden z Polaków podszedł do mnie i powiedział, że przyjechali rosyjscy projektanci stacji satelitarnej obejrzeć okolicę, gdzie miała ona powstać. Zapytał, czy mogę wskazać najkorzystniejsze miejsce na stację. Odpowiedziałem, że robię dopiero pomiary i mam tylko dane polowe. Nalegał, abym jednak wskazał to miejsce. Przyjrzałem się pomiarom. Zauważyłem zwiększone oporności na pewnym odcinku profilu pomiarowego. Wziąłem kołek i wbiłem w ziemie tam gdzie opór był największy. Do zbudowanej stacji przyjechałem z ciekawości dopiero po wielu latach. Byłem zaskoczony. Stacja została zbudowana dokładnie w tym samy miejscu, w którym ja zaznaczyłem kołkiem.
W styczniu kolega Jacek Zboś, który miał już swoją dziewczynę, wziął mnie na zabawę do akademika. Spodobała mi się brunetka Basia. Obtańcowywałem ją przez godzinę. Zalecałem się do niej. Na nic to się nie zdało. Była miła, ale obojętna. Dałem jej spokój. Usiadłem przy stoliku i myślałem o straconej imprezie. Był już późny wieczór. Na zegarze wybiła dwudziesta trzecia. Podszedł do mnie Jacek. Zapytał jak się bawię. Był w dobrym nastroju. Powiedział mi, że właśnie spędził miłe chwile z jakąś blondyneczką. Pokazał mi ją. Było ciemno. Nie bardzo ją widziałem, ale zapamiętałem jej sukienkę. Co prawda to blondynka, ale może i dla mnie będzie miła? Ruszyłem w jej kierunku. Spóźniłem się. Gdzieś mi znikła. Pomyślałem, że może mieszka w tym akademiku. Jeżeli tak, to powinna jeszcze wrócić na zabawę. Przyczaiłem się na korytarzu i czekałem. Wkrótce zobaczyłem dziewczynę w zapamiętanej sukience. Minęła mnie. Ruszyłem w jej stronę i od tyłu poprosiłem ją na salę do tańca. Nie widziałem jeszcze jej twarzy. Na sali, odwróciła się do mnie i obdarzyła mnie pięknym uśmiechem. Zaczęliśmy tańczyć i rozmawiać. Cały czas myślałem dlaczego uśmiechnęła się do mnie, tak spontanicznie i bezinteresownie. Oczywiście skonfrontowałem to z Anią, która nie krępowała się ukazywać twarzy zniechęconej i pochmurnej. To była dla mnie nowość. Można być miłym spontanicznie, bezinteresownym, dla samego bycia miłym. To było bardzo cenne. Spytałem o imię.
– Krystyna.