Owoce Soboru Watykańskiego II

 

          To, że został zwołany Sobór Watykański II (50 lat temu, 11 października 1962 r.) świadczy nie tyle o istniejącym kryzysie w łonie Kościoła, co potrzeba jego adaptacji do ówczesnego świata. Jan XXIII pragnął zmienić w nim mentalność i obyczaje, nie zrywając z nim ciągłości. Dzisiaj ponownie wraca temat bilansu owoców soboru. Zdania są podzielone. Badania prowadzą Papieski Komitet Badań Historycznych i Uniwersytet Laterański. Są one przeciwwagą  tzw. szkoły bolońskiej z Uniwersytetu w Bolonii prowadzonej przez prof. Giuseppe Alberigo[1]. Profesor był zdania, że sobór zerwał ze swą ciągłością (potrydencką, a nawet pokonstantyńską), natomiast magisterium Kościoła uważa przeciwnie. Pewnie nowe badania rzucą nowe światło na tę sprawę.

          Z punktu widzenia filozoteizmu sobór dokonał tylko częściowego postępu

w wejściu w nowe oblicze rzeczywistości. Wiele spraw nie zostało dokończonych, niektóre zaniechane. Kościół pragnie za wszelka cenę utrzymać ciągłość, nie zauważając, że to właśnie hamuje jego rozwój. Prof. Giuseppe Alberigo bardziej wyrażał pobożne życzenia niż fakty. Po latach nadziei na zmiany, Kościół ponownie usadowił się na pozycjach już sprawdzonych.

          Ciekawe, że opinia szkoły bolońskiej była krytykowana. Przeraża świadomość, jak wielu przedstawicielom Kościoła zależy na ciągłości paradygmatu Kościoła wypracowanego przez dwa tysiące lat. Katolicki historyk Prof. Roberto de Mattei uważa prace szkoły bolońskiej za tendencyjne i nieprawdziwe. Twierdził, że sobór nie osiągnął swojego celu.

          Faktycznie sobór zalecał dialog z innymi wyznaniami. Póki co, efekty są mniej niż skromne. Spotkanie modlitewne wielu wyznań w Asyżu, czy papieska wizyta w synagodze, to dopiero pierwsze sygnały, a gdzie dynamiczny program współdziałania. Kościół nadal pozostał w izolacji do innych religii, a także wyznań chrześcijańskich. Zamiast rzucić wyzwania nowoczesności, ledwie podniósł  głos, który po zakończeniu soboru szybko się osłabiał. Kościół chwali się, że zmienił stanowisko do laikatu. Owszem, na tyle, że nie zostanę spalony, a moje książki nie zostaną zapisane na indeksie. Nadal czuje się ogromną presję światopoglądową[2]. Duch Święty jest wykorzystywany nagminnie dla utrzymania starego stylu Kościoła. Można by rzec, że wrócił dogmat z Soboru Watykańskiego I: poza Kościołem nie ma zbawienia. Sobór nie poruszył takich tematów jak celibat[3], antykoncepcja, kuria Rzymska.

          To co jest wyczuwalne i dobre, to zmiany w liturgii. Celebracja liturgiczna jest komunikatywna i przyjazna dla wiernych. Pamiętam, jak odprawiano mszę, na której kapłan odwrócił się pierwszy raz do wiernych. Pamiętam też niezrozumiałe msze w języku łacińskim.  Kościół umożliwił zawieranie ślubów z osobą wyznającą inne religie chrześcijańskie. Soborowe zmiany pozwoliły na zmianę liturgii do miejscowych zwyczajów i kultury.

          Dla młodego pokolenia Sobór Watykański II jest już tylko ciekawostką historyczną. Pokolenie powojenne żyło nadzieją zmian. Niestety obecny papież Benedykt XVI jest ostrożny w stosunku do jakichkolwiek zmian.   Niedawno zmarły kardynał Carlo Maria Martini był zwolennikiem zwołania kolejnego soboru, za czym i ja, bez przerwy, nawołuję.

          Nie podzielam głosów, że dokonywano prób przejęcia Świętego Kościoła Katolickiego przez wrogie siły żydowsko-masońskie. To prawdopodobnie sztuczne szukanie pretekstów do walki z soborem. Na tej podstawie wielu konserwatystów uważa następnych papieży za heretyków. Krytykują oni desakralizację Najświętszego Sakramentu w Eucharystii poprzez przyjmowanie Komunii świętej na stojąco, lub do ręki.

          Owocem Soboru Watykańskiego II jest opracowany Katechizm Kościoła Katolickiego (11 października 1992 r.). Najlepiej on obrazuje stan wiary i wiedzy religijnej ówczesnego Kościoła. Niestety, pokazuje też, w którym miejscu jest Kościół katolicki. Na tej podstawie należy stwierdzić, że Sobór Watykański II osiągnął apogeum świetności, ale w  starym oglądzie wiary.

 

 

Wspomnienia biograficzne  cz.39 

 

          W październiku zaprosił mnie dyrektor Etobu Ryszard Klamczyński na rozmowę. Od 11 października przyjął mnie do pracy i szybko awansował na kierownika działu. Zajmowałem się liczeniem kosztorysów, programowanie itp.  Byłem dwukrotnie nagradzany przez Centrum Informatyki Przemysłu Budowlanego w Warszawie.

          Wydaje mi się, że z dyrektorem darzyliśmy się wzajemną sympatią. Ja byłem bezpartyjny, ale jako kierownik działu, któregoś dnia, zostałem zaproszony na szkolenie partyjne. Na spotkanie przyszedł jakiś aktywista partyjny wyższego szczebla. Tematem jego szkolenia były atuty moralności socjalistycznej. Po wygłoszeniu swojego dezyderatu, szkoleniowiec zapytał słuchaczy, czy są jakieś pytania. Pozwoliłem sobie postawić mu pytanie.

 

  Według jakiej miary uważa pan moralność socjalistyczną za najlepszą? Aby coś oceniać trzeba mieć punkt odniesienia względem którego można powiedzieć, że coś jest lepsze lub gorsze. Jaka moralność jest dla pana wzorcem? Brak jego powoduje, że pańska ocena jest subiektywna.

  

           Po moim pytaniu, kilka osób, podchwyciło mój wątek i zarzucili go podobnymi pytaniami. Nasze pytania wprowadziły go w wielkie zakłopotanie. Próbował, ale nic mu nie wychodziło. W końcu oparł się na krzesło, że mało go nie złamał, założył ręce za głowę i powiedział.

 

  Aleście mnie państwo wprowadzili w zaułek.

 

Dyrektor nie miał do mnie żalu za rozwalenie spotkania partyjnego.



[1] Zmarł w 2007 roku.

[2] Siostry zakonne w USA w ostatnich miesiącach zostały brutalnie przywołane do starego porządku Kościoła.

[3] Po ogłoszeniu przez Pawła VI, że nie będzie dyskusji na temat celibatu otrzymał brawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *