Teozofia[1]
Światopogląd religijno-filozoficzny o charakterze panteistycznym głoszony przez Towarzystwo Teozoficzne założone w 1875 roku przez Helenę Bławatską w Nowym Jorku. Teozofia bazuje w znacznej mierze na neoplatonizmie i buddyzmie. Mottem teozofii jest: nie ma religii wyższej niż prawda. Według Bławatskiej, teozofia nie jest religią lecz systemem myślowym możliwym do pogodzenia z niektórymi zorganizowanymi wyznaniami takimi jak buddyzm czy hinduizm. Pod koniec XIX wieku silnie wpłynęła na wolnomularstwo, zwłaszcza loże Le Droit Humain. Ze sprzeciwu wobec teozofii Rudolf Steiner stworzył antropozofię. W uproszczonej wersji idee teozoficzne przeniknęły do masowej świadomości, dając początek ruchom New Age. Termin “teozofia” wywodzi się z greckich wyrazów θεóς “bóg” i σοφία “mądrość”. Według Bławatskiej, oznacza dosłownie mądrość bogów i został po raz pierwszy użyty przez neoplatonika Amoniusza Sakkasa w III wieku po Chr. na oznaczenie wiecznego systemu etyki godzącego wszystkie religie.
Antropozofia
Rudolf Steiner (1861–1925) niemiecki uczony, stworzył doktrynę antropozoiczną (ruch gnostyczny) po odejściu od teozofii głoszonej przez Helenę Bławatską (1831–1891). Ruch gnostyczny oparty na idei rozumienia świata duchowego za pośrednictwem czystej myśli i najwyższych zdolności wiedzy umysłowej. Uważał, że człowiek powinien wyzwolić się od wpływów zewnętrznych tak, aby stać się wolnym. Wyższe ego człowieka, duchowa percepcja duchowa niezależna od zmysłów. Ma mu to pomóc w poznaniu świata nadzmysłowego. Instynktowna świadomość boskiej energii, która przenika cały świat. R. Steiner założył szkołę nauk duchowych i edukacyjny ruch waldorfski[2], który prowadzi około 100 szkół z dziesiątkami tysięcy uczniów w Europie i Stanach Zjednoczonych. Antropozofia jest próbą budowy świata alternatywnego: alternatywnej medycyny, alternatywnego rolnictwa, nazwanego rolnictwem biodynamicznym. Filozofię należy przekształcić w antropozofię, gdyż nauka powinna dążyć do wiedzy (gnozy), a nie do spekulacji. Antropozofia ma charakter gnozy. Powołuje się na korzenie chrześcijaństwa, ale jest to przykrywka. Tak naprawdę niewiele ma z nią wspólnego. Powołuje się na astrologię, reinkarnację. Głosi poglądy o dwóch Jezusach. Mitologizuje osobę Jezusa Chrystusa i próbuje unieważnić sens dokonanego przez Niego odkupienia. Moim zdaniem to zabawka ludzi, którzy w głębi serca są zwolennikami egzystencjalizmu głoszącego wielkość rozumu ludzkiego ponad wszystkie wartości. Człowiek sam jest sobie Bogiem. Bardziej bowiem umiłowali chwałę ludzką, aniżeli chwałę Bożą (J 12,43). Zdolności (poznawanie świata ponadzmysłowego, znajomość rzeczy natury), w jakie Bóg wyposażył człowieka, antropozofia chce wykorzystywać według własnych koncepcji, w imię (wątpliwej) wolności człowieka. Warto zaznaczyć, że R. Steiner był masonem. Dla chrześcijanina antropozofia jest groźna i niebezpieczna. Człowiek jest gotów zostać bogiem, a zamiast tego często okazuje się bałwanem (Thomas Merton).
New Age
W latach osiemdziesiątych XX wieku powstał kierunek eklektyczny New Age (nowy wiek, nowa epoka) próbujący wytłumaczyć świat poprzez łączenie racjonalizmu z irracjonalizmem. Prowadzi to do zafałszowania lub negacji prawd chrześcijańskiego kreacjonimu, tożsamości osoby ludzkiej i personalistycznego ujęcia duchowej struktury człowieka. Jest mętną mieszanką gnozy, teozofii, panteizmu i irracjonalizmu. W literaturze dotyczącej New Age wymienia się w sposób bardziej lub mniej zasadny nazwiska filozofów nie mających nic wspólnego z duchem ruchu New Age. Ruch ten odwołuje się do astrologii i okultyzmu. Jego ezoteryczna frazeologia (różne filozofie, religia chrześcijańska, religie orientalne) jest w rzeczy samej mętną wizją antropologiczną. Mitologizując osobę Jezusa Chrystusa, ruch ten próbuje unieważnić sens dokonanego przez Niego odkupienia. Zwolennicy New Age uważają, że wkraczamy w całkiem nową epokę (stąd nazwa New Age). Według niektórych, w roku 2012 dobiegnie końca era Ryb (interpretowana między innymi symbolicznie jako epoka chrześcijaństwa) i nastanie era Wodnika. Według niektórych źródeł z kręgu tej kultury, od roku 2012 staniemy się świadkami takich zdarzeń jak np.: III wojna światowa, objawienia obcych cywilizacji na Ziemi, przebiegunowość ziemi czy upadek Kościoła katolickiego Natomiast według innych zwolenników tej kultury, przejście w Nową Erę Duchowości odbędzie się łagodnie i niezauważalnie. Co żegluje pod banderą «New Age», to szalbierstwo, zwykła lipa (Świat Zofii, Jostein Gaarder).
Zwolennicy New Age nie uznają Boga osobowego, lecz tzw. boskość, bezosobową energię, która wszystko i wszystkich przenika. Bóg nie jest Stwórcą ani Opatrznością, nie jest istotą transcendentną, lecz jest w człowieku energią. To nie jest Bóg Biblii, który objawił się w czasie, nadając historii sens zbawczy. Jezus Chrystus w New Age nie jest Słowem, które stało się ciałem. Taki obraz Boga nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem (ks. Prof. J. Kudasiewicz). Prof. Świeżawski w jednym z wywiadów powiedział, że New Age «jest zagrożeniem większym od komunizmu. Komunizm był mało inteligentny i nieatrakcyjny, a New Age jest zagrożeniem atrakcyjnym».
Scjentyzm
Pogląd filozoficzny z drugiej połowy XIX wieku związany z empiryzmem, pozytywizmem, materializmem, utylitaryzmem głoszący, że tylko poznanie naukowe daje gwarancję poznania prawdziwej wiedzy o rzeczywistości i stanowi warunek pozytywnych zmian życia społecznego nazywamy scjentyzmem. W metodologii pogląd ten uznaje metody nauk matematyczno-przyrodniczych. Nawiązuje do filozofii Kanta. Uważa, że rzeczy same w sobie są niepoznawalne. Scjentyzm zdecydowanie wystąpił przeciwko spekulacjom religijnym, teologicznym i metafizycznym, uznając, że są one całkowicie nieuzasadnione. Odmówił dociekania prawdy o miejscu człowieka w świecie metodami naukowymi. Moralne według scjentystów jest życie w zgodzie z przyrodą, rozwijające możliwości każdego człowieka. Od samego początku sekta scjentologiczna jest przedmiotem wielu kontrowersji, ataków oraz krytyki. Jej przeciwnicy między innymi wyżej wymienione środowiska lekarskie, w dużej mierze Kościół katolicki oraz rządy niektórych państw nazywają sektę bezwzględną organizacją finansową i organizacją prześladującą swoich przeciwników i wykorzystującą członków. Scjentologia to sekta założona w roku 1951 przez pisarza L. Rona Hubbarda. Był on satanistą (Niedziela nr 39 27.IX.2009 str. 15). Po śmierci Hubbarda organizacją kieruje David Miscavige. On to uczynił z ruchu scjentologicznego prawdziwą organizację do robienia pieniędzy. Krytycy sekty scjentologicznej twierdzą, że wiele jej kontrowersyjnych działań wynika bezpośrednio z nauk R. Hubbarda. Ma ona własny wywiad, który nazywa się OSA (Office of Special Affairs). Zbiera on informacje o ważnych osobistościach: ministrach, sędziach, biskupach. Mogą one być wykorzystane do szantażowania wpływowych ludzi, którzy mogliby przeszkadzać w działalności scjentologów. Działalność organizacji zdelegalizowano całkowicie lub częściowo w niektórych krajach Europy, takich jak Francja, Grecja czy Niemcy.
Filozoteizm[3]
Metoda badawcza: filozofia + dwa aksjomaty: wiara w istnienie Stwórcy oraz Wcielenie Boga w postać człowieczą w Akcie działającym. Próbuje z Objawienia Bożego wydobyć Prawdy historiograficzne. Unika mitów, legend i niepotrzebnych cudów. Posługuje się zdroworozsądkowym podejściem. Próbuje wykazać, że prawda sama w sobie jest najpiękniejsza. Rozdziela prawdy historyczne od mitów, ale nie obala wypracowanego kultu chrześcijańskiego. Uważa, że można modlić się np. do anioła stróża (w domyśle Boga) odrzucając jego bytowe istnienia.
Wspomnienia biograficzne cz.40
Któregoś dnia zauważyłem dwie starsze panie, które roznosiły paczki z kieleckiej Katedry dla biednych rodzin. Pomyślałem, że mogę się przydać i w ten sposób spłacić dług wdzięczności wobec tych, którzy mi pomagali. Do Katedry zostałem wprowadzony bardzo ostrożnie i nieufnie. Po pewnym czasie byłem już ich człowiekiem. Poznałem zakamarki piwnic Katedry. Byłem tą sytuacją usatysfakcjonowany. Niestety, po kilku miesiącach drzwi Katedry zamknęły się przede mną. Siostra zakonna, która organizowała pomoc powiedział mi chłodno.
– Dziękujemy za pomoc, dalsza nie jest potrzebna.
Dostałem jakby obuchem w głowę. Było dla mnie jasne, że ktoś przestrzegł ją przede mną. Boże, to straszne. Mają mnie za esbeka. Jak się bronić?! Wiedziałem, że raz rzucona tego typu kalumnia będzie znamieniem i ciężarem na lata.
Trudy życia kierowały mnie w stronę Stwórcy. Często zastanawiałem się nad losem człowieka i sensem życia. Byłem biernym katolikiem. Do kościoła chodziłem okazyjnie. Jednak niepokój w moim sercu rósł. Poszukiwałem w głebi duszy sacrum. W lutym pojechałem do Krakowa, do mojego dawnego katechety ks. Rudolfa Drożdziewicza. Przywitał mnie serdecznie. Zaprosił mnie do małego pokoiku. Przyniósł kawę i pączki. Z pod sutanny wyciągnął papierosy Zefiry, a ja srebrną papierośnicę, też z Zefirami. Powiedziałem mu, że chciałem go zobaczyć, a przy okazji o coś zapytać. Pierwsze pytanie jakie mu zadałem to:
– Co to jest grzech?
Odpowiedział mi regułką.
– No dobrze, a jak się ma mój czyn, taki a taki, wobec tej definicji?
Ja pytałem o różne rzeczy dając własne przykłady z życia. On mi odpowiadał. Po półtorej godzinie powiedziałem do niego.
– Czy ksiądz zdaje sobie sprawę, że ja się przed księdzem spowiadam.
– Nie inaczej to traktuję.
Udaliśmy się do Kościoła, klęknąłem przy konfesjonale i powiedziałem.
– Więcej grzechów nie pamiętam… .
Rozstając się z nim, zapytałem go.
– Proszę mi powiedzieć, czy w Kościele nie jest tak jak w książce Faraona Prusa, że kapłani wierzyli w jednego Boga, a ludziom kazali oddawać cześć wielu bóstwom?
– Wszystko jest w Kościele objawione i jest jawne.
Zawstydziłem się tym pytaniem. Jak się okaże po latach, to pytanie nie było całkiem pozbawione sensu. Odkryłem po wielu latach, że Kościół posiada parafialną (katechetyczną) wersje opisu religii, przeznaczoną dla wiernych oraz drugą akademicką przeznaczoną dla naukowców, teologów i wtajemniczonych. Na dobrą sprawę, to każdy dobry naukowiec-teolog przekracza ortodoksję magisterium Kościoła. Jeżeli byłoby inaczej, nie bardzo miałby co robić na uczelni, chyba poza dydaktyką. Być może tak jest, skoro obecnie uważa się, że polski dorobek teologiczny jest mniej niż skromny.