Pisząc swoje księgi hagiografowie wprowadzali do nich elementy pochodzenia z natchnienia i ze swej mądrości. Ubogacali tekst swoimi prawami, zwyczajami i tradycją. Biblia jest zatem konglomeratem zamysłów Boga i ludzkich potrzeb. Nam pozostał problem ich rozdzielenia. Nad tym pracują egzegeci i teolodzy stosując hermeneutykę biblijną i inne nauki pomocnicze.
Sam Kościół wskazuje konieczność weryfikacji tekstów biblijnych. Nie rozumiem skąd się bierze niechęć do poprawek doktryny chrześcijańskiej. Jedno przeczy drugiemu. Obecny papież uczynił pierwszy krok. Czy starczy mu odwagi na zmianę poważniejszych elementów doktryny. Nie łudzę się. Następnym papież nie będzie tak odważny i postępowy. Oto zadbają już kardynałowie. Weryfikatorami będą sami wierni. Oni wymuszą na papieżach nowoczesne spojrzenia. Postępowi nie są przeciwni wierze, a nadbudowie religijnej. Prawda musi zwyciężyć. Bardzo na to liczę.
Społeczeństwa coraz bardziej zdobywają wiedzę i poszerza świadomość. Widać to w młodszych pokoleniach. Ich patrzenie na świat zmienia, jest inne, jest skutkiem edukacji. Przykład. Dzisiaj niewiele ludzi przyjmuję kreacjonizm za coś pewnego. Króluje pogląd o ewolucji świata. Wszystko wskazuje, że ta teoria jest poprawna. Problem ludzi wierzących jest jak w ten pogląd osadzić kreacjonizm duszy ludzkiej. W jaki sposób istota człekokształtna zamieniła się w pełnego człowieka. Faktem jest, że najpierw były istoty człekokształtne, a później od jakiegoś momentu, ludzie. Interesujący jest ten moment i jak to się stało. W moich opracowaniach zasugerowałem rozwiązanie. Czy ono jest trafne? Sam chciałbym wiedzieć. Potrzeba dyskusji i trafnych propozycji. Jak widzę nie ma z kim dyskutować. Ludzie boją się albo ośmieszenia, albo stanowiska Kościoła. Ja wiem, że z każdego bełkotu można oddzielić ziarenko prawdy od blefu. Nagminnie poszukuje mądrości w zwyczajnym życiu. Może mnie zafascynować usłyszana myśl, zdanie , a nawet słowo. Korzystam również z konstrukcji słownej. Niekoniecznie z wypowiedziach religijnych. Bóg towarzyszy nam cały czas i dlatego mogę Go szukać wszędzie, nawet w wypowiedziach nieocenzurowanych.
Mojej wówczas maleńkiej córce Ani opowiadałem o Bogu, podkreślając, że Bóg jest wszędzie. Na to Ania spytała. Czy jest tu, wskazując na podłogę. Po mojej aprobacie powiedziała. To ja mogę Go deptać? Jej stwierdzenie wskazywało na działania rzeczywiste i symboliczne. Zawierało myśl możliwości porzucenia Boga, Jego znieważania. O przykłady nie trudno.