Przekonania człowieka

          Wbrew pozorom, przekonania mogą zawężać sposób widzenia siebie oraz spostrzegania świata. Najlepiej zostawić sobie odrobinę wątpliwości. Łatwiej jest wtedy zmieniać poglądy. Jest się elastycznym. Błąd popełnił Kościół, który określił przekonania religijne dawno temu i zamknął jej w twardej skorupie. Podobnie dziecko dorastając musi pozbyć się odziedziczonych przekonań i nawyków serwowanych przez rodziców, szkołę czy Kościół. Każdy musi doświadczać życia i wyrabiać sobie własny ogląd. Z moich doświadczeń wynika, że jest to proces trudny. Poglądy, zwłaszcza religijne są mocno zakorzenione. Zmiana ich przechodzi bardzo opornie. Dlaczego? Bo trzeba poświęcić trochę czasu, aby  wgłębić się w temat. Trzeba przede wszystkim chcieć usuwać filtry, które nie pozwalają widzieć szerzej i jaśniej.  Stłumiony gniew to negatywna energia, która cały czas siedzi i zatruwa psychikę, a co gorsze może usadowić się w ludzkiej podświadomości. Człowiek traci wtedy na tym kontrolę. Staje się gniewny, nieprzyjemny, i nie wiadomo dlaczego.  Trzeba koniecznie pozbywać się negatywnej energii. Zło dobrym zwyciężaj. To najlepsze lekarstwo. Funkcjonał dobra wycisza emocje zła. Szczytem jest nastawienie drugiego policzka. Metoda ta jest nieprawdopodobnie radykalna i skuteczna. Człowiek mocny, to ten, który nie daje się sprowokować. Super, gdy udaje się wyciszać cudze emocje.

          Religia w takim stanie jakim jest, pozwala na spokojne i niekonfliktowe życie. Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Wszystko podane jest na tacy. Normy ustalone. Trzeba tylko odfajkować kościół w święta, aby nikt się do człowieka nie doczepił. Unikać mandatów. Nie wychodzić ze swoimi poglądami zbyt publicznie. Prawdy nieprzyjemne zamiatać pod dywan. Korzystać z dobrodziejstw techniki, komórek, internetu, szybkich samochodów, elektronicznych zabawek. Świat można przeżywać leżąc na kanapie.        

Wspomnienia biograficzne  cz.56

1988.11.22      wtorek

          Noc niespokojna, budziłem się bez przerwy. Gardło mnie piekło, jak również nogi i góra rąk. Nos zatkany, byłem chory. Wstałem o 6 rano, łazienka była zajęta, czekałem chwilę. Zrobiłem sobie prysznic chcąc dojść do siebie. No cóż choroba – szlag by to trafił. Koledzy jeszcze spali, spisywałem notatki. Błądziłem myślami, przypominałem sobie miły sen z żoną. Tęsknota dawała znać o sobie.

          Około 9 rano podano śniadanie. Upomniałem się o pieczywo. Nie otworzyliśmy dodatkowego pasztetu. Atmosfera była drętwa. Pożegnanie z Zygmuntem krótkie. Na pożegnanie pożyczyłem mu rozmówki arabskie. Zygmunt pojechał sam do Luksoru bez znajomości angielskiego, ze słabym niemieckim i francuskim.

          Na dachu hotelu czekaliśmy na właściciela. Koledzy opalali się, a ja leżakowałem w ubraniu. Czas spędzaliśmy przyjemnie, choć każdy z nas myślał o Zygmuncie. Do odjazdu mieliśmy jeszcze sporo czasu. Poszliśmy na bazary, a po drodze chcieliśmy wstąpić do meczetu. Dwóch żołnierzy zagrodziło nam drogę. Próbowaliśmy wytłumaczyć im, że chcemy tylko pooglądać wnętrze. Kategorycznie się temu sprzeciwili. Nagle nadszedł starszy, dość rosły Arab i dał im ostrą reprymendę. Żołnierze odstąpili. Zdjęliśmy buty przed wejściem i weszliśmy do środka. Na całej powierzchni dywaniki – niestety brudne. Na wschodniej ścianie, coś na kształt drzwi. Podeszło do nas dwóch Arabów i zaczęli tłumaczyć przebieg ich ceremonii modlitewnej. Wokół nas zrobiła się grupka gapiów. Nagle nadszedł Arab niskiego wzrostu, lat około 37, z zawodu chirurg i żywo się nami zainteresował. W sposób ekspansywny zaczął tłumaczyć nam zasady islamu. Po chwili zaproponował nam udział w ceremonii, która właśnie miała się odbyć. Zaprowadził nas do pomieszczenia, w której oni dokonują ablucji (oczyszczenia, obmycia się). Mieliśmy pietra, czy przypadkiem nam nie każą się myć i oczyszczać. W meczecie, w małym oddaleniu, stanęliśmy i obserwowaliśmy ich ceremonie. Wierni stanęli w rzędach rozkrokiem dotykając się palcami nóg. Treść modlitwy nie była dla nas zrozumiała. Co jakiś czas klękali, pochylali się i czołem dotykali podłogi, łączyli się w ten sposób z Allachem.

          Po 20 minutach wszyscy usiedliśmy wokoło i zaczęła się nauka. Chirurg prowadził to szkolenie w języku arabskim, a co jakiś czas przekazywał nam treść nauki po angielsku. W ten sposób poznaliśmy podstawowe zasady islamu, którymi są:

– Wierzyć w Allacha i proroka Mahometa.

– Modlitwa.

– Jałmużna, o ile ma się pieniądze.

– Post.

– Przynajmniej raz w życiu pielgrzymka do Mekki.

          Dobrą rzeczą jest modlić się 5 razy w ciągu dnia. Raz dziennie jest obowiązkiem. Kobiety modlą się w domu lub w specjalnych meczetach. Pożyczenie pieniędzy jest daniem pieniędzy Allachowi. Pożyczkę zwraca się też Allachowi. Jak człowiek kocha Allacha to i Allach go kocha. Bicie czołem o ziemie, to moment zjednoczenia się z Allachem. Zakrywanie twarzy, to moment pokory wobec Allacha w chwilach, gdy się Go o coś prosi. Złączone nogi symbolizują zjednoczenie się wiernych, a co za tym idzie, zjednoczenie z Allachem.

         Mało chrześcijanie wiedzą, ze z islamem mamy tak wiele wspólnego. Przede wszystkim, to Koran zawiera w dużej części Stary Testament. W islamie Jezus nie jest Synem Boga, lecz wysłannikiem Boga, prorokiem zrodzonym przez dziewicę Maryję. Koran zachęca Mahometa do szacunku i podziwu Maryi (34 razy Jej imię jest wspomniane w tekście koranicznym).

         Chirurg tak się rozpędził, że podarował Jackowi R. stanowisko ambasadora islamu w Polsce. Podarował mu swój różaniec o nazwie „sep-ha”. Żołnierz, który nie chciał nas wpuścić podarował mi również swoje sep-ha. Wierni patrzyli na nas z dużym zaciekawieniem. Po ponad godzinnym nauczaniu wyszliśmy z meczetu, żegnając się serdecznie z Arabami. Zacząłem ich darzyć  jeszcze większym szacunkiem. Po drodze do hotelu zrobiliśmy sobie kolację, resztę czasu spędziliśmy na oczekiwaniu wyjazdu. W zapełnionym autobusie było troje małych dzieci (wiek ok. 8 m-cy). Byłem zaskoczony ich spokojem. Dzieci arabskie są przede wszystkim śliczne i bardzo grzeczne. W autobusie pełno było dymu od papierosów, tłok. Tylko raz i to przez krótką chwilę usłyszałem kwilenie dziecka. O godzinie 23 zasnąłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *