Autor dobrych uczynków

          Wielokrotnie w swoich wykładach zaznaczałem, że moje „odkrycia” teologiczne mają charakter w zasadzie wtórny. Niewiele jest z mojego autorstwa. Ujawnianie autorów jest mi bardzo potrzebne do uwiarygodnienia przekazów. Często też autorów nie pamiętam. Prawdy „odkryte” stały się moimi prawdami. Jeżeli niechcąco podszywam się pod jakiegoś autora lub o nim nie wspominam, to proszę mi wybaczyć. Nie czynię to umyślnie. Mądrości przekazów nie są moimi. Ważne jest, że podzielam głoszone poglądy i z nimi się identyfikuję.

          Często jestem pytany, co mnie najbardziej zaskoczyło w nowym oglądzie wiary. Odpowiadam, że wiele. Przykładem niech będzie „odkrycie”, że każdy dobry uczynek człowieka trzeba przypisać Bogu, zły zaś, tylko człowiekowi. W pierwszym odruchu, niejedna osoba zapyta. Jaka jest więc rola człowieka w czynieniu dobra, skoro dobre uczynki przypisuje się wyłącznie Bogu? Dla niektórych może to być trudne do przyjęcia, ale prawda jest taka, że dobre uczynki generują pozytywną energię (funkcjonał). Zdolność jej wytworzenia ma tylko Bóg. Człowiek swoją wolą jedynie ją inicjuje, aprobuje. Dobro człowieka jest umiejscowione w woli człowieka, natomiast energia dobra jest dziełem Bożym.

          Odkrycie to pozwoliło mi zrozumieć, dlaczego nie przez uczynki będziemy zbawieni, bo de facto, autorem dobra jest sam Bóg, a nie człowiek. Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską (Rz 11,6). Nie uczynki, a łaska wiary będzie gwarantem zbawienia człowieka. W słowie wiara zawiera się nasza wola czynienia dobra. Nie wiem jak dla innych, ale to „odkrycie” ma wiele treści. Mówi o mechanizmach Bożej łaski oraz miejscu człowieka w koncepcji stworzenia. Człowiek bez łaski Boga może egzystować tylko na poziomie zwierząt.

Wspomnienia biograficzne  cz.64

         W 1990 r. zapisałem się do Staropolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Wkrótce zostałem  jej skarbnikiem. 

          Niestety Ministerstwo Rynku Wewnętrznego odmówiło mi staż w francuskiej  sieci handlowo-dystrybucyjnej E. Leclerc z uwagi na zbyt małą liczbę miejsc stażowych i bardzo dużą ilość kandydatów.

          Poleciałem na dwa tygodnie do Stanów Zjednoczonych. Miałem tam małe zadanie służbowe do wykonania z ramienia Izby Staropolskiej. Zamieszkałem u Jurka Trzepizura  w miasteczku Matawan. Miał piękny dom, dwa samochody. Pierwszego dnia powiedział mi.

– Masz mój dom do dyspozycji i jeden z samochodów. Nie dam ci tylko siebie, bo pracuję po 16 godzin na dobę.

          Na drugi dzień kazał mi przyjechać do siebie do pracy ok. 60 km. Wytłumaczył mi jakimi autostradami mam jechać, podał ulicę. To wszystko. Pierwsza rzecz jaka mnie zaskoczyła to, to że samochód był bez sprzęgła – automatyk. Z tym jednak nie miałem problemu. Błądziłem po ulicach małej miejscowości Matawan i nie mogłem wyjechać na pierwszą autostradę. Pomyślałem. Ładnie się zaczyna. Do celu dotarłem za 50 minut. Jurek mnie pochwalił i wysłał mnie z powrotem do domu. Chciał on mnie szybko przyzwyczaić do amerykańskich warunków. Codziennie spotykałem się z Polonią. Najczęściej były to spotkania smutne. Prawie wszystkie kobiety miały nieformalne związki z mężczyznami. Czuły się przez to bezpieczne. W Polsce czekali na nich ich mężowie i dzieci. Moje rady, aby wróciły, nie skutkowały. Liczył się zarobiony grosz. Nikt bez pieniędzy nie chciał wracać. Na pracę czekali czasem kilka miesięcy.

          Stany Zjednoczone nie przypadły mi do gustu. Wróciłem do kraju po dwóch tygodniach. Zrozumiałem też, że nigdzie nie mogę żyć poza Polską. Nie pozbyłem się też pieniędzy. One to pozwolą nam na zakup działki budowlanej w przyszłym roku.

W sierpniu sprzedaliśmy malucha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *