Jezus oczekiwał na żołnierzy, nie uciekał. Całkowicie poddał się woli Ojca. Niejako stał się współreżyserem następnych wydarzeń. Żołnierze wraz z Judaszem pochwycili Go. Towarzyszył temu perfidny pocałunek Judasza, bicie, popychanie, obelgi, terror psychiczny. Zaprowadzili Go przed Sanhedryn, któremu przewodniczył arcykapłan Kajfasz. Rozpoczęło się przesłuchanie. Arcykapłani i Wysoka Rada próbują przypisać mu dowody winy. Na pytanie: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? (Mt 26,63) Jezus odpowiada nie pozostawiając złudzeń: Tak, Ja Nim jestem (Mt 26,64). Trudno było znaleźć coś przeciwko Niemu. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród». Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno (J 11,49–52; por. 18,14). Znamienne, że Kajfasz jako arcykapłan wygłosił proroctwo o zbawczym charakterze śmierci Jezusa.Według prawa żydowskiego roszczenie mesjańskie – ściśle biorąc – nie mogło być karane śmiercią. Trzeba było zastosować chytre nadużycie prawa. Postawiono mu zarzut groźby zburzenia świątyni (Mk 11,15–18; J 2,13–17), za co była przewidziana kara śmierci (Kpł 24,15–16; Lb 15,30–31; Pwt 13,1–9). Te i inne słowa Jezusa spowodowały lawinę niechęci, przemocy i szykan. Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?» (Mt 26,67). Jako bluźnierca został skazany na śmierć. Wyrok musiał wydać namiestnik rzymski – Piłat, który nie widział w Nim winy, rozumiał też fałszywość oskarżenia – chciał Go uwolnić. Żona Piłata także usiłowała wstawić się za tym „Sprawiedliwym”. Piłat odsyła więźnia do Heroda Antypasa, tetrarchy (tytuł władcy) Galilei, któremu Jezus jako Galilejczyk podlegał. On wie, że Jezus jest niewinny. Mógłby Go wyzwolić. Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata (Łk 23,8–11). Niektórzy uczeni są zdania, że Herod jest głównym sprawcą śmierci Jezusa. Skorzystał z okazji i wreszcie dopadł Jezusa. Oprawcy ubrali go więc w purpurowy płaszcz (znak królewski) i z niego szydzili. Farsą było, że nikt, tak naprawdę, nie wierzył w winę Jezusa. Piłat próbuje Go uratować. Wykorzystuje szansę amnestii dla wybranego więźnia na okoliczność Paschy. Piłat pozostawia ten wybór tłumowi, zadając pytanie: Jezus czy Barabasz? (Barabasz był albo więźniem politycznym (Mk 15,7) albo zbrodniarzem (J 18,40). Tłum wybrał Barabasza. Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». A cały lud zawołał: «Krew Jego na nas i na dzieci nasze». Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mt 27,24–26). Taka jest natura ludzka, że nienawidzi się tego, kogo się skrzywdziło (Tacyt). Nałożono Mu na głowę koronę cierniową, aby z Niego szydzić. Następnie zdarli z Niego purpurę i włożyli Jego własne szaty. Rzymianie nie tolerowali nagości.
Świadkowie zdarzeń skazania Jezusa nie pozostawili żadnych opisów. Nie wiemy tak naprawdę, jak to się wszystko wydarzyło. Ewangeliści próbowali odtworzyć zdarzenia według własnego zobrazowania. Dla Marka minęło ponad 35 lat. Jan pisał dopiero pod koniec wieku. Każdy z nich miał inne spojrzenie. Marek oskarżał arcykapłanów, uczonych w Piśmie i Wysoką Radę.Jan oskarżał już cały naród żydowski. W okresie jego redakcji nasilone były ruchy antysemickie.
Przerażenie ogarnęło wszystkich uczniów, nawet Piotra. Dla niego zawalił się cały świat. Przecież Jezus zabiegał o niego: Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara (Łk 22,31–32), a on? Wówczas Jezus rzekł […]: Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz (Mt 26,31–34). I tak się stało. Piotr zaparł się Jezusa aż trzykrotnie. O tym wydarzeniu piszą wszyscy ewangeliści i o dziwo są bardzo ze sobą zgodni. Być może sam Piotr domagał się owego upamiętnienia tego gorszącego faktu, aby zapadł on głęboko w sercach wszystkich. Upadek pierwszego spośród apostołów jest bardzo ważną i pouczającą katechezą. Człowiek już z natury swojej jest słaby. Niech nikt nie pyszni się swoją dobrocią, świętością ani pobożnością. Wystarczy „lekki powiew wiatru”, małe zawirowanie, konflikt interesów, aby zrzucona została z nas, nieprawdziwa maska naszych malowanych cnót (?). Może okazać się wtedy jacy jesteśmy „nadzy”. Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi(Mt 20,16). Jezus uczy nas tolerancji. Nie wolno nam wydawać sądu o drugim człowieku. Nigdy nie wiemy, czy on jest Panu Bogu bliższy niż my. Nie wolno nam uważać, że my wiemy i znamy prawdę najlepiej. Ja osobiście jestem bardzo wyczulony na punkcie tolerancji. Jeżeli ktoś przedstawia się jako ortodoksyjny katolik, to najczęściej w tych słowach ukryta jest nietolerancja dla innych (grzesznych). Bardzo często chrześcijanie są mało podobni do „chrześcijan”. W nauce Jezusa bardzo mocno jest akcentowany sprzeciw wobec takiej postawy faryzejskiej. Piotr, gdy kogut zapiał trzy razy zrozumiał, że pod imieniem „Skała” kryje się dopiero to, co ma uczynić.
Uczniowie są zawiedzeni: A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela (Łk 24,21).
Judasz widząc skalę swojej zdrady, zwrócił pieniądze i pozbawił się życia. Śmierć Judasza nastąpiła przez powieszenie się na polu Hakeldama, lecz w nie do końca jasnych okolicznościach (Dz 1,16–19).
Jezusa odesłano do Piłata. Na jego pytanie Jezus potwierdza, że jest Królem Żydowskim. Gra w otwarte karty. Nie broni się, przyjmuje postawę godnego Króla, choć fizycznie wygląda jak zbity pies. Za to promieniuje od Niego siła i moc ducha. Jest Wielki.
Ukrzyżowanie znane było w starożytności Persom, Fenicjanom i Kartagińczykom. Rzymianie spotkali się z tym okrucieństwem w czasie wojen punickich (264–146 przed Chr.). Kara ta stanowiła spektakularne widowisko. Miała odstraszać ewentualnych przestępców. Na krzyżu mogli zawisnąć niewolnicy, buntownicy, rozbójnicy, piraci i mieszkańcy prowincji rzymskich, o ile nie byli obywatelami rzymskimi. Najczęściej skazywano niewolników. Dodatkowym upokorzeniem było odmówienie skazańcowi pogrzebu. Pozostawał on na krzyżu aż do całkowitego rozkładu. Ciała były pożywieniem dla psów i sępów. W Izraelu były trochę inne praktyki, np. łamano golenie, aby przyspieszyć konanie. Trzeba było też w dniu śmierci pogrzebać zmarłego.
Na Golgotę (aram. „miejsce czaszki”), wzgórze położone w odległości ok. 700 m od pałacu Piłata, Jezus musiał sam dźwigać belkę poprzeczną (tzw. patibulum). Ciężar drewnianej belki krzyża (ok. 100 kg) był ponad Jego siły. Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem (Łk 23,26). Scena dźwigania krzyża jest mocno naciągana. Nie umniejsza to jednak faktu i grozy samej drogi krzyżowej. Moc Jezusa stała się niemocą. Co za paradoks! Jezus potrzebuje pomocy. Niemoc fizyczna Boga przemieniła się na moc miłości, która gotowa jest na wszystko. Szymonem Cyrenejczykiem może być każdy z nas. Dźwigając krzyż Pański, niesie zarazem własną koronę światła. Na rozkaz namiestnika rzymskiego Poncjusza Piłata, na górze krzyża powieszono akrostyk INRI (pierwsze litery czterech wyrazów) napisu łacińskiego „IESUS NAZARENUS REX IUDAEORUM” (Jezus Nazarejczyk Król Żydowski).
Kiedy Jezus Chrystus umierał na krzyżu, szydzono i wyśmiewano się z Niego. Było to paradoksalne i bolesne dla Jezusa, gdyż umierał za tych, którzy Go wieszali i urągali Mu. Jak podają św. Mateusz i św. Marek lżyli go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani (Mt 27,38; Mk 15,27). Kiedy Jezus zostaje przybity do krzyża, przebacza swym oprawcom i wstawia się za nimi. Św. Jan w ogóle nie wspomina o łotrach. Natomiast św. Łukasz inaczej przedstawia tę scenę: Jeden ze złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież – sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju» (Łk 23,39–43). Wydaje mi się, że jest to wstawka św. Łukasza, który chciał pokazać Jezusa miłosiernego i wrażliwego na skruchę człowieka.
Dali Mu pić wino [napój odurzający, mający łagodzić cierpienie krzyżowanego] zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić (Mt 27,34). Zaraz też jeden z nich [żołnierzy] pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem [kwaśne wino, którego używali żołnierze rzymscy do gaszenia pragnienia, autor], włożył na trzcinę i dawał Mu pić (Mt 27,48). Jezus rezygnuje z wszelkiej pomocy łagodzącej Jego mękę na krzyżu.
Tylko św. Jan przedstawia scenę, w której Jezus mówi do Matki: Niewiasto, oto syn Twój, a następnie zwraca się do Jana: Oto Matka twoja (J 19,26–27).
Ostatnie słowa Jezusa Chrystusa wypowiedziane przed śmiercią różnią się u ewangelistów. Św. Mateusz i św. Marek piszą: Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27,46; Mk 15,34). Słowa te są cytatem modlitwy psalmu Ps 22 [21]. W ustach konającego Jezusa należy rozumieć to jako pełną ufności prośbę, a nie jako wyraz zwątpienia czy rozpaczy. Św. Łukasz pisze: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46), a św. Jan: Wykonało się! I skłoniwszy głowę oddał ducha (J 19,30).
Różnicę można tłumaczyć indywidualnym odbiorem i przeżywaniem tej tragicznej chwili. Wszystkie przekazy ewangeliczne są ważne. Ostateczną racją krzyża jest miłość Boża. To, co było o wiele bardziej nieprawdopodobne, dokonało się, a mianowicie, Jezus jako Syn Boży umarł dla człowieka. I to jest czymś niewyobrażalnym i niepojętym. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym» (Mk 15,39). Wyznanie wiary składa poganin, rzymski setnik – wypowiada słowa świadczące o niewinności Jezusa i Jego boskości.
Jezus umarł prawdopodobnie przed śmiercią łotrów. Nie trzeba było Mu, jak to było w zwyczaju, łamać goleni. Crurifragium, czyli łamanie kości, uchodziło za objaw łaski, gdyż skracało długotrwałe konanie. Jeden z żołnierzy przebił Jezusowi bok, z którego wypłynęła krew i woda. Później będą one stanowić symbolikę sakramentów chrztu i Eucharystii. Św. Jan odczytuje fakt nie łamania kości Jezusowi jako uszanowanie Prawa Żydowskiego opisanego w Księdze Wyjścia: Kość jego nie będzie złamana 12,46; J 19,36). Podobnie cytuje: Będą patrzeć na Tego, którego przebili (Za 12,10, J 19,37). Gdy umarł na krzyżu, rzucili losy o Jego szaty: Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze (J 9,24); Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19,33–34). Krew wskazuje na rzeczywistość ofiary Baranka (J 1,29; J 6,51), a woda na płodność duchową (J 4,10). Sakramenty Kościoła, zwłaszcza tu symbolizowane: chrzest i Eucharystia, biorą początek z krzyża (por. Rz 6,4; 1 Kor 11,26). Paradoksalnie, u Jezusa śmierć oznaczała nie klęskę, lecz zwycięstwo.
U św. Mateusza znajduje się opis apokaliptyczny: A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu (Mt 27,51–53). Należy to traktować jako antycypację (wyprzedzanie, przewidywanie, zakładanie czegoś jeszcze nie istniejącego; pogląd jeszcze nie udowodniony, ale słuszny i znajdujący później swoje rozwiązanie) zmartwychwstania każdego z nas.
Po śmierci Jezusa, uczeń Jego, Józef z Arymatei, a zarazem członek Rady, poprosił o ciało Jezusa. Jemu udało się uzyskać zgodę Piłata – prokuratora rzymskiego. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł (Mt 27,59, Mk 15,46).
Przy grobie Piłat postawił straż. Prawdopodobna data śmierci Jezusa 7 kwiecień 30 r. zbiega się z dniem i miesiącem urodzin autora. Możliwa jest też data 3 kwietnia 33 r.
Według zapisów biblijnych: Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi (Mt 12,40); proroctwa Daniela: A około połowy tygodnia ustanie ofiara krwawa i ofiara z pokarmów(Dn 9,27), można obliczyć, że Jezus umarł 14 nissan (nazwa miesiąca) w środę wieczorem ok. 21 godz., a zmartwychwstał w sobotę, o tej samej godzinie. Kościół przesunął uroczyści wieczerzy i śmierci Jezusa o dwa dni później (Wielki Czwartek, Wielki Piątek)..
Marcin Luter twierdził, że śmierć Jezusa na krzyżu jest najmocniejszym argumentem za Jego historycznością (por. M. Kähler, W. Depo). Są jednak i tacy, którzy w ogóle zaprzeczają faktycznemu ukrzyżowaniu Chrystusa. Mormoni od roku 1830 do dziś twierdzą, że Jezus uniknął krzyża i zamieszkał w Ameryce. To oczywiście są czyste fantazje.
Trzeba przyznać, że po śmierci Chrystusa wiara Jego uczniów załamała się.